Nataniel leżał w łóżku, wiedział, że demon nie chciał go widzieć w
swojej sypialni, dlatego posłusznie pozostał w pokoju. Z jednej strony czuł
ogromną radość, że właściciel powiedział mu coś takiego, z drugiej miał
poczucie winy, że go zmartwił. Nie opuszczało go wrażenie, że znowu wszystko
zepsuł. Nie mógł przewidzieć, jak teraz będzie się zachowywał Demasse, czy
rzuci to w niepamięć, czy zacznie się na nim wyżywać… Choć tak naprawdę nic
złego nie zrobił, nie miał pojęcia, że w lochach mogło być niebezpiecznie,
zwłaszcza, że Gabriel zapewniał, iż nie ma powodu do niepokoju. Starał się
wymyślić jakieś sensowne przeprosiny, nim demon do niego zajrzy.
Gabriel siedział na łóżku, nudził się. Napięta atmosfera
uniemożliwiała mu zrelaksowanie się, czy chociaż jakiekolwiek sensowne zajęcie.
Venom chyba się na niego rozzłościł, bo siedział w fotelu, czytając jakąś
książkę i nie uraczył go nawet spojrzeniem. Rzadko milczał, jak i również
nieczęsto siedział przy nim, gdy był zły. W końcu harpia nie wytrzymała.
-Będziesz tak milczał już zawsze?- Zaczął uszczypliwie.- Może i
dobrze, nie będę musiał cię słuchać.
Wampir oderwał wzrok od książki i spojrzał na młodzika. W jego oczach dało się zobaczyć
coś na kształt zawodu, nie złości. Reavmor nie cierpiał takich chwil, kiedy
Venom był poważny. Czuł się wtedy przy nim taki żałosny, mały i bezbronny.
-Grzecznie byłoby odpowiedzieć.- Syknął.
-Tyle razy cię prosiłem, żebyś tam nie chodził.- Powiedział Venom,
odkładając lekturę na stolik.
-Ale nigdy mi nie zabroniłeś.- Warknął Gabriel.
Mężczyzna pokręcił głową, harpia niekiedy była naprawdę mało
rozgarnięta. Podszedł do łóżka i usiadł koło niewolnika. Wziął jego policzek w
dłoń i pogłaskał delikatnie.
-A czy muszę ci czegoś zabraniać, żebyś zaczął mnie szanować?-
Zapytał.- Muszę krzyczeć? Nie wystarczy, że cię poproszę?
Chłopak oklapł nieco i odwrócił wzrok. Nie chciał, żeby wampir tak
do niego mówił.
-Naraziłeś Nataniela na niebezpieczeństwo, wiem, że
niespecjalnie.- Mówił Venom.- Ale pomyśl, co mogłoby się stać, gdyby Makador
nie zareagował w porę? Nie jesteś zapieczętowany, nie miałbym pojęcia, gdyby
stało wam się coś złego.
-Cyjan…
Wampir ucałował delikatnie drobne usta kochanka. Nie wymagał żadnej
odpowiedzi. Chciał jedynie, by Gabriel przemyślał jego słowa i wziął do serca.
-Proszę, szanuj mnie.- Szepnął mu do ucha.- Niczego więcej od
ciebie nie wymagam, tylko mnie szanuj, tak, jak ja szanuję ciebie.
Warga harpii zadrżała lekko. Chłopiec nie wiedział, co powiedzieć,
zdawał sobie sprawę z tego, że był niewdzięczny… Splótł ich palce delikatnie,
nie było go stać na wylewniejszy gest.. Venom tak dobrze go traktował, robił
wszystko, żeby był zadowolony…
-Przepraszam.- Szepnął, wpatrując się beznamiętnie w podłogę i
pozwolił się przytulić Venomowi.
Demon szalał, był wściekły. Złościł się na Arkade, na Reavmora,
Venoma, całą jego służbę, ale przede wszystkim na siebie. Nie mógł uwierzyć, że
powiedział coś takiego niewolnikowi. Pokazał, jak zależy mu na tej drobnej
istocie. Nie potrafił już dłużej nie dopuszczać do siebie myśli o tym, że
niewolnik coś jednak dla niego znaczył, ale dezaprobata z jego strony rosła z
każdą minutą. Nie dałby rady pozbyć się młodzika, oddać, wypuścić, choć bardzo
tego chciał. Arkade wróciłby do rodziny, byłby szczęśliwy, a on do końca życia
miałby święty spokój. Kupiłby nowe zabaweczki i brał je do końca ich dni. Demon
westchnął. Nie było takiej możliwości, mimo wielu rozmyślań, nie dałby rady
zabić, a tym bardziej oddać Nataniela komukolwiek. Pragnął go mieć przy sobie i
jednocześnie jak najdalej. Nie chciał znowu się na niego wściekać i bić,
wiedział, że i tak długo tego nie wytrzyma, że w końcu zmięknie i znowu zacznie
być dla niego delikatny. Może tak miało być? Miał dość uciekania przed tym
wszystkim. Dlaczego tak bardzo oburzała go myśl, że mógłby być dla niego dobry?
Przecież był zadowolony, widząc, że młodzik jest szczęśliwy. Mimo wszystko, coś
mu na to nie pozwalało. Westchnął przeciągle, padając zrezygnowany na mroźny
śnieg. Był na powierzchni, nie mógł wytrzymać pod skorupą. Nie przejmował się
nawet tym, że biały puch topi się pod wpływem jego dotyku i moczy jego
eleganckie szaty. Nie dość, że miał na głowie tą sprawę z królem, to jeszcze
niewolnika na karku. Veragror trącił lekko łbem jego ramie, ten z bladym
uśmiechem poklepał go po pysku. W końcu jaszczur opadł koło niego, widząc, że
jeździec nie ma najmniejszej ochoty wracać. Demon czuł się lepiej, wiedząc, że
ma przy sobie wiernego smoka, jedyne stworzenie, które nigdy go nie zawiodło.
Uśmiechnął się szerzej, przypominając sobie pierwsze próby ujeżdżenia gada.
Całe szczęście, że był ognioodporny, bo zostałaby z niego jedynie garstka
popiołu. Zirytował się, kiedy kolejny raz został trącony smoczym łbem.
-Co jest?- Zapytał, spoglądając na niego uważnie. Zmarszczył brwi,
gdy ujrzał zranienie nad lewym rogiem. Niewielkie, ale widoczne. A
najdziwniejsze było to, że jeszcze się nie zasklepiło. Czarne bestie bardzo
szybko się regenerowały, potrafiły nawet leczyć. Wstał z ziemi i przyjrzał się
dokładniej. Najzwyklejsze zranienie. Westchnął z rezygnacją, przyciągając do
siebie wielki łeb. Pod koniec życia zdolność do regeneracji malała.- Zbliżasz
się do końca, co?- Zapytał, zaciskając mocno powieki. Teraz już wiedział, że
niedługo go straci. Ucałował jeszcze raz lśniące łuski.
-Pozwolę ci odejść.- Rzekł. Czarne smoki umierały w jednym
miejscu, miejsce to zwano krwawą grotą. Przybywały tam blisko swojego końca i
przeżywały ostatnie dni w absolutnym spokoju, po czym odchodziły z godnością,
charakterystyczną dla tej pięknej rasy.- Ale jeszcze nie teraz.- Szepnął i
wyjął jakąś fiolkę z kieszeni. Otworzył i wylał część zawartości na dłoń.
Rozsmarował po zranieniu, które zniknęło w mgnieniu oka. Smok otarł głowę o
jego ramie, zadowolony, ale i dzielący ból swego jeźdźca.
W istocie, demon nienawidził swojej rezydencji, wiązała się z masą
najróżniejszych przeżyć, tych złych, również przyjemnych. Nie wspominał swojego
dzieciństwa dobrze, jak każdy Almagedorczyk. Dzieci były raczej skutkiem
ubocznym ciągłego dążenia do zaspokojenia swojego ciała, lub pragnienia
przedłużenia rodu. Natomiast Demasse nie zamierzał tego robić, nie pragnął
potomka , przynajmniej nie na siłę. Wszystko, co robił, robił dla siebie, a nie
dla przyszłości swojego nazwiska. Miał gdzieś wszystko, co będzie się działo po
jego śmierci. Jeszcze niedawno chciał być znany i szanowany, ale teraz z każdym
dniem zaczynał co raz bardziej nienawidzić tego wymuszonego posłuchu. Nie
ważne, co powiedział, mógł palnąć największą głupotę, a lud i tak był
wniebowzięty. Szlachta. Napuszeni arystokraci, pławiący się w luksusach, do
których on sam należał. Każdy z nich cieszył się uznaniem mieszczaństwa,
plebsu, uznawani byli za coś lepszego. Dlaczego? Ze względu na pokaźną sumę w
skarbcu, umiejętności magiczne, wiedzę ogólną i znajomość dobrych manier, czyli
powszechnie znanej, sztucznej skorupki, otaczającej każdą, bogatą istotę? Dlaczego jego niewolnik miałby być czymś
gorszym? Bo odebrano mu wszystko, a właściwie on odebrał mu wszystko i teraz
nie miał już niczego? Pokręcił głową, wchodząc do jego pokoju. Spojrzał na
chłopca, wyraźnie zaniepokojonego jego obecnością. Widział jeszcze pozostałości
po płaczu, lekko czerwone oczy, policzki zdążyły już wyschnąć. Płakał przez
niego, oczywiście, bo przez kogo innego? Młodzieniec wzdrygnął się i skulił,
gdy demon zaczął się zbliżać.
-Ja nie chciałem.- Zaczął się tłumaczyć.- Naprawdę nie chciałem
być nieposłuszny, nie wiedziałem.- Szepnął, zakrywając lekko twarz ręką, bojąc
się ataku agresji jego pana.- Ja już nigdy więcej tego nie zrobię…
-Natanielu.- Rzekł zimno demon, co nie spotkało się z żadną
reakcją ze strony niewolnika.
-Proszę, tylko nie bądź dla mnie taki, proszę.- Nie przestawał
chłopiec. Wstał. - Naprawdę już nigdy cię nie zdenerwuję, panie.- Umilkł, gdy
poczuł piekący ból na policzku.
-To, za przerywanie mi.- Wyjaśnił demon.- A teraz chodź za mną.-
Rozkazał i ruszył w stronę korytarza.
Nataniel niepewnie poszedł za nim. Jego niepokój wzrastał z każdym
miniętym dyplomem i każdym piętrem marmurowych schodów.
-Panie…- Szepnął cicho, gdy zeszli na ostatnie piętro. Już tutaj
kiedyś był, kiedy demon nałożył na niego pieczęć. Rozglądał się nerwowo dookoła
i zaczął panikować, po raz kolejny przechodząc przez loch, aż w końcu stając
przed stalowymi wrotami z wyrytą dwunastoramienną gwiazdą. Zadrżał, gdy się
otworzyły i ukazały mu ten sam obraz. Dwanaście ołtarzy, ułożonych w kręgu,
czarne, skaliste ściany i nierówne podłoże, okryte stalowym poblaskiem. Jęknął
błagalnie, gdy podkoszulek piżamy został z niego ściągnięty.
-Proszę, nie.- Pisnął i wtulił się w męski tors.
Makador jednak nie zareagował, nie zważając na nieśmiałe protesty
młodzieńca, wziął go na ręce i położył na jednym z ołtarzy. Jego runiczna cyfra
była szóstką. Spojrzał jeszcze na zapłakane oblicze swojego niewolnika, ale nie
mógł zwlekać. Wymówił parę niezrozumiałych dla Arkade słów. Jego dłoń zyskała
czarną poświatę. Przyłożył opuszki palców do klatki piersiowej młodzieńca i
zmarszczył brwi, gdy usłyszał głośny krzyk cierpienia. Zatkał dłonią usta
chłopca. Gdyby tylko mógł zrobić mu to bezboleśnie, na pewno by go nie
torturował. Ale nie miał wyjścia. Gdy
ból odstąpił, Nataniel poczuł, jak cała jego energia go opuszcza, cała jego
magia gdzieś ulatuje. Poczuł się bardzo senny. Zamknął oczy i odpłynął. Zaś
demon spoglądał jeszcze chwilę na swoje dzieło. Do zamkniętej w okręgu gwiazdy
dołączył jeszcze jeden symbol, sześciokąt, zamykający go w swych objęciach,
oraz kilka run po bokach, oznaczających zniewolenie magiczne. Wzrok Demasse
zmętniał. Nie zastanawiając się dłużej, zabrał młodzika na ręce i zaniósł do
sypialni.
-Gabriel!- Krzyknął Cyjan, wariując nad skrawkiem papieru.- Niech
ja go dorwę w swoje ręce.- Warknął do siebie, trzaskając drzwiami swojego
gabinetu. Był wściekły, naprawdę wściekły. Dopiero, co pogodził się z
chłopakiem, a znowu krew go zalewała. Otworzył drzwi sypialni swojego
niewolnika, ale go tam nie zastał. Myślał chwilę, poczym pokierował się do
biblioteki. Cały poczerwieniał na twarzy, widząc spokojnie oblicze Reavmora,
wygodnie rozłożonego w fotelu, popijającego kawę.
-Co, to ma być?- Warknął, machając mu jakimś pismem przed nosem.
Był to rachunek od służby, która, jak się przed chwilą dowiedział
wampir, ciężko pracowała, by dogodzić młodej harpii.
-Przypomina rachunek, czyż nie?- Uśmiechnął się Reavmor, oglądając
pismo.
-Co ty tutaj wyprawiałeś?- Cyjan zgiął rękę w pięść, zaciskając
mocno usta. Miał ochotę go udusić.
-Przepraszam.- Szepnął niewinnie Gabriel, wstając z fotela.-
Nudziłem się, brakowało mi ciebie.- Szepnął mu do ucha, wiedząc, że udobrucha w
ten sposób swojego pana.- Naprawdę tęskniłem.- Polizał go w ucho i mruknął.
-Zbankrutuję przez ciebie.- Warknął wampir, mocno całując harpię w
zachęcająco rozchylone usta. Pchnął go pod ścianę i zaczął lizać jego szyję.-
To cię będzie kosztowało trochę krwi.- Oznajmił, trochę rozluźniony. Co prawda,
nigdy nie przejmował się finansami, ale chłopak sporo przesadził. Uniósł go za
pośladki i zmusił, by oplótł go nogami w pasie.
-Jest cała twoja.- Szepnął młodzik, z przyjemnością oddając się
pieszczocie. Jęknął przeciągle, wprost do jego ucha, gdy wampirze kły zatopiły
się w jego tętnicy. Poczuł, jak ogarnia go błogie uczucie ukojenia i
spokoju. Niemal krzyknął z
niezadowolenia, gdy wampir się od niego oderwał.- Jeszcze raz.
-Wszystko?- Uśmiechnął się drapieżnie Cyjan. Złość, jak szybko
przyszła, tak szybko odeszła. Reavmor był zbyt kuszący.- Powiedz mi, chcesz,
żebym cię wziął? Tutaj?
-Tak.- Szepnął uwodzicielsko Gabriel przygryzając mocno ucho
właściciela.- Weź mnie.
Demon stał znużony, wyciągając jedną rękę w bok, aby Silencja
mogła dobrze ją zmierzyć. Miał dość. Dość życia, dość tej kobiety, dość
Almagedoru, dość świata, w którym dane mu było funkcjonować. Został zmuszony do
zakupienia nowego, oczywiście wybitnie eleganckiego odzienia na kolejny, nudny
bankiet i również tym razem, między innymi, na jego cześć. Gdyby mu się nie
powiodło, przynajmniej nie musiałby znowu tutaj stać i dawać się nakłuwać igłą
przez dłonie lekko wstawionej Silencji.
-Makadorze, nie kręć się.- Parsknęła śmiechem kobieta, widząc
niecierpliwość demona.- Za chwilkę kończę.
-Skończ teraz.- Prychnął demon.- Ręka mi drętwieje.
Diego pokręcił głową z uśmiechem. Demasse doprawdy potrafił być
pocieszny, szczególnie w takich sytuacjach.
-Dobrze.- Rzekła Silencja, zapisując wszystko w swoim dzienniku.-
Diego, twoja kolej.- Uśmiechnęła się przebiegle.
Demon z westchnieniem ulgi odmaszerował na bok. Oglądał teraz, jak
Diego spokojnie daje się mierzyć i warknął. Chyba naprawdę nie miał
cierpliwości. Gdy było po wszystkim, Silencja westchnęła z uśmiechem.
-To co, panowie? Może rumu?- Zapytała , odpaliła drobne cygaro i
zaczęła uważnie przypatrywać się swoim czarnym szponom.
-Chętnie.- Rzekł Makador, siadając przy stoliku. Uśmiechnął się na widok butelki, wypełnionej
po brzegi alkoholem. Chyba zaczynał się od niego uzależniać, tak, jak od
niewolnika, o którego cierpieniu starał się nie myśleć, chociaż niespecjalnie
mu wychodziło.
-Makadorze.- Zaczęła tajemniczo Silencja.- Wiesz, że jestem
najlepsza w swoim fachu, prawda?
-Powiedzmy.- Sarknął demon.
-Byłabym zachwycona, gdybyś zaproponował mi uszycie szat
królewskich, doprawdy, zachwycona.- Rzekła entuzjastycznie, spoglądając
wyczekująco na mężczyznę.
Ten zmarszczył brwi. Dlaczego nikt nie potrafił utrzymać języka za
zębami, przynajmniej do czasu, gdy naprawdę zostanie tym cholernym królem?
Przeniósł wzrok na jedwabną firankę.
-Masz tą robotę.- Zgodził się mimo wszystko, wiedząc, że nikogo
lepszego niż ona nie znajdzie.
-Wiedziałam.- Rzekła dumna z siebie.
Diego należał do istot rozsądnych i empatycznych, więc nigdy w
życiu nie pomyślałby o niewolniku. A już na pewno nie takim, który miałby z nim
współżyć na siłę. Co nie oznaczało, że był święty i żył w celibacie. O nie. Zdarzało
mu się, właściwie dość często, spędzać z kimś pojedynczą noc, oczywiście mówiąc
wprost, że nie pragnie żadnych zobowiązań. Nie zamierzał nikogo oszukiwać, ani
ranić. Nie miał szczególnej potrzeby stałego związku, nigdy nie robił nic na
siłę. Chociaż tłum chętnych czekał na niego i jego pieniądze. Bo Diego nie
należał do biednych, w żadnym wypadku nie można go było nazwać ubogim. Lubił
spontaniczne noce z dopiero, co poznaną istotą. Gustował w młodych mężczyznach,
w kobietach, chłopcach. Był otwarty. Mimo, iż nie robił nic na siłę, to nie
wykluczał wielkiej miłości, ani założenia rodziny. Po prostu był jeszcze młody
i mimo rozsądku, wiedział, że nie był na to gotowy.
Demon wrócił do swojej rezydencji, jakoś nie potrafił odepchnąć od
siebie myśli, że popełnił błąd. Mimo wszystko, nawet, gdyby chciał, nigdy by
tego nie cofnął. Straciłby autorytet. Wszedł do swojej sypialni, gdzie zostawił
wcześniej niewolnika. Westchnął, gdy zobaczył, że chłopak już nie śpi. Musiał
mu wytłumaczyć kilka kwestii.
-Panie?- Szepnął smutno chłopiec, wpatrując się w pościel. Skupił się
lekko, gdy demon kucnął przy nim. Nie na niego patrzeć, nie teraz, gdy mu to
zrobił, gdy odebrał mu jedyną, ostatnią wartość jego życia. Nie zasługiwał na
to, demon nie miał podstaw, by tak go skrzywdzić.
-Pieczęć, jaką na ciebie nałożyłem, niczego ci nie odebrała.-
Rzekł demon, gdy usłyszał myśli niewolnika.- Nie zabrałem ci mocy, a jedynie
sprawiłem, że jest dla ciebie niemożliwa do wykorzystania. Symbol można
odblokować w każdej chwili, przy moim najmniejszym udziale. To tylko blokada,
która ma za zadanie chronić również ciebie przed zrobieniem czegoś głupiego.
Nataniel spojrzał na niego zaskoczony. Nie do końca mu wierzył.
-Ale ostrzegam cię, twój kolejny wyskok może nie skończyć się dla
ciebie tak dobrze.- Zagroził demon.- Zawiedź mnie jeszcze raz, a będę nakładał
na ciebie kolejne pieczęci, aż w końcu nie będziesz w stanie nawet samodzielnie
się ruszyć, rozumiesz? Pamiętaj to, kiedy następny idiotyczny pomysł przyjdzie
ci do głowy. Chyba nie chcesz stać się moją marionetką?
Arkade pokręcił głową.
-A teraz idź do swojego pokoju.- Rozkazał.- Przy mnie będziesz
mógł spać, gdy zmądrzejesz.
Od Autora:
Wprost uwielbiam ludzi, nieczytających dopisek autorskich.
Pozdrawiam, też do nich należę. A teraz interesy poważniejsze, mianowicie,
bardzo możliwe, że blog zostanie zawieszony na jakiś czas, bo mam kilka
uroczych problemów, które aż proszą się o rozwiązanie. A jeśli nie zostanie
zawieszony oficjalnie, to rozdziały będą się pojawiać rzadziej. Jak długo? Nie
mam pojęcia, to już zależy od mojej zaradności. Oczywiście nie chodzi o to, że
nie chce mi się pisać, a raczej o to, że nie mogę sobie na to pozwolić w
obecnej sytuacji. Na razie jeszcze
popracuję, napiszę parę rozdziałów i będę publikować, co jakiś czas. I
komentować, do jasnej cholery, bo moja cierpliwość ma bardzo wąskie granice.
Pozdrawiam i miłego dnia.
Twój blog bardzo mi się podoba i mam nadzieję, że uda Ci się jakoś uporać szybko z problemami ;)
OdpowiedzUsuńLiczę na to, że nie przerwiesz tej historii, bo bardzo ciekawi mnie ciąg dalszy.
Za pomysłowość otrzymujesz ode mnie nagrodę wyróżnienia twórczości pisarskiej. Dla Ciebie nominacja do Versatile Blogger Award ;)
Informacje dotyczące nagrody znajdziesz u mnie:
http://piegowata-bezsennosc.blogspot.com/2013/07/versatile-blogger-award_19.html
Pozdrawiam i czekam na kolejne notki ;)
Wyjątkowo przeczytałam dopisek .Jeżeli już musisz zawiesić bloga to jeśli "urwiesz" w najciekawszym momencie to osobiście cię zabiję :)
OdpowiedzUsuńCo do notki to bardzo mi się podobała zresztą tak jak cały twój blog.
Życzę Ci dużo weny i mam nadzieję że szybko uporasz się ze swoimi problemami ;)
Czekam na następne notki !!!
POGROMCZYNI
Witam,
OdpowiedzUsuńrozdział jest rewelacyjny, biedny Nataniel, kolejna pieczęć została na niego nałożona, och Demasse to ma rozterki, jest wściekły sam na siebie, że powiedział Natanielowi, że mu na nim zależy... Poznaliśmy też trochę Diego, a wydawał się takim „cudowny człowiekiem”, a jednak ma swoje potrzeby... może inaczej zachowuje się niż inni, ale ma... Gabriel i Cyjan scenki były cudowne...
Dużo weny życzę Tobie...
Pozdrawiam serdecznie Basia
Ach... Chyba po raz pierwszy zdecydowałam się na skomentowanie czyjegoś bloga. Z natury jestem leniwa, więc to pewnie dlatego, ale nie mogłam się powstrzymać. Przyznam szczerze... Warto było! Zarwałam całą noc na przeczytanie tego opowiadania i jestem w 100% usatysfakcjonowana. :) Jestem Ci taka wdzięczna. Dopiero co skończyłam czytać, a już mam ochotę na więcej. Jedyne co mi pozostaje to czekać na kolejne rozdziały i podziwiać Twój styl pisania. Chyba zacznę się modlić za to, że miałam okazję i przyjemność znaleźć Twojego bloga i Go przeczytać. Nigdy nie byłam dobra w pisaniu komentarzy, ale mam nadzieję, że te moje wypociny są dla Ciebie w pewnym stopniu ważne ;) Szczerze będę zapewne odwiedzać ten blog codziennie, aby sprawdzić czy jest już nowy rozdział. Aach widzisz? Zakochałam się w tym opowiadaniu. >.~ Poza tym muszę jeszcze coś napisać. Uwielbiam Twoje sceny seksu! Ten uległy Nataniel i te wszystkie emocje, które są w nim wywoływane.. Rozpływam się! *Q* Miałam ciarki jak to czytałam.. Aż chciało się zrobić mraaau *.< Po prostu piszę to jeszcze raz... Zakochałam się i wielbię to opowiadanie tak samo jak i autorkę.. Dziękuję! :D
OdpowiedzUsuńRozdział ładniutki. Mam nadzieję, że Natanielek się nie załamie... Życzę szybkiego uporania się z problemami. Jestem wdzięczna, że nas informujesz o tym, że może Cię nie być, zamiast zwyczajnie olać. Bardzo miło. :) Weny i powodzenia w walce z kłopotami!
OdpowiedzUsuńCudo. Dobrze, że demon się opanował bo by była masakra. W sumie to nie wina Nataniela, że te stworzenie chiało go zaatakować. Scena z harpią i wampirem cudowna, z chęcią poczytałabym takich więcejv:)
OdpowiedzUsuńMuszę szczerze przyznać, że czytam tego bloga od dawna ( w sumie od baaardzo dawna). Niestety z bólem serca muszę powiedzieć ze o nim zapomniałam... A teraz znowu przez przypadek znowu na niego trafiłam :). Bardzo wciągnęła mnie historia Nataniela ( męskiego odpowiednika dla mojego imienia) ;>. W każdym razie życzę weny, i żeby rozdziały pojawiały się często ( tego życzę akurat sobie). Co do drugiego bloga, postanowiłam, ze napiszę o nim tutaj. Historia tam napisana potywa moje zmysły w świat fikcji, co jest szczerze mówiąc zaskakujące jak dla mnie, ponieważ jeszcze nie spotkałam się z wieloma blogami, które wzbudziłyby u mnie taką reakcję. Mam nadzieję, że nowy rozdział ukaże się szybko. Życzę także pomyślnego rozwiązania swoich problemów droga autorko. Napewno się jeszcze odezwę ;>
OdpowiedzUsuńHej :)
OdpowiedzUsuńBardzo rzadko komentuję czyjeś blogi/notki, bo zwyczajnie nie mam do tego talentu.. :/
Twoja historia baaaaaaardzo mnie wciągnęła i z niecierpliwością zawsze czekam na następny rozdział. Mam nadzieję, że szybko uporasz się za swoimi problemami i powrócisz do nas z dalszym ciągiem tej historii, bo jest jedną z lepszych, bo człowiek nie nudzi się podczas czytania :)
Jeszcze raz dużo weny!^^
O kurka wodna moja głupota nie zna granic, doprawdy ^^ Wstawiłam komentarz nie pod tym rozdziałem co powinnam ^^ Przepraszam za swą głupotę i mam nadzieję, że mi to wybaczysz ^^
OdpowiedzUsuń