sobota, 17 maja 2014

Rozdział 55 - "Granice Cierpliwości"


Uczta u Venoma trwała w najlepsze, a towarzystwo robiło się coraz bardziej śmiałe, głównie z racji sporej ilości spożytego alkoholu. Jak się okazało, demon piaskowy miał nie uczestniczyć w zabawie. Venom uznał, że jeszcze nie był na to gotowy. Gabryś cudownie się bawił, odprężał, wysyłał niektórym figlarne, ale i zalotne spojrzenia. Nawet Nataniel, pod naciskiem harpii, zaczynał się odrobinę rozluźniać i nie krępował się już tak bardzo, jak na samym początku. Czuł się trochę osaczony, tym bardziej, że Gabriel bez przerwy dolewał mu do kielicha wina. Co jakiś czas starał się schować pod stołem, gdy widział Diego bawiącego się z jakąś niewielką grupą arystokratów. Nie chciał, żeby go tak zobaczył. Reavmor już dawno zrezygnował z ciągłego zaczepiania służby i chodzenia w kierunku bufetu, po prostu zabrał ze sobą cały dzban, by mieć wszystkiego pod dostatkiem. Jego uwagę bez przerwy zwracał pewien młody szlachcic. Znał go, był dobrym znajomym jego właściciela. Nazywał się Sylvio Karo i był posiadaczem całkiem miłej dla oczu aparycji. Reavmor wyprężył się dumnie, gdy i tamten posłał mu lubieżne spojrzenie.
-Natanielu.- Zwrócił się do chłopca.- Przejdę się.- Szepnął jeszcze.
Arkade nawet tego nie usłyszał. Bez przerwy myślał tylko o tym niewolniku. Nie widział nigdzie Cyjana, wcześniej błysnął przez chwilę w tłumie. Widząc, że Gabriel odchodzi, sam pokierował się do sypialni, starając się nie zwracać uwagi na to, że bez przerwy ktoś go dotyka, albo komentuje za plecami.
Gabriel za to powolnym, seksownym krokiem podążał niby w stronę Sylvia, niby chciał przejść obok niego… Arystokrata nie mógł tego wiedzieć, ale uśmiechał się, mimo wszystko, pewny siebie. Harpia z kpiącym uśmieszkiem zaczęła go wymijać, jednak czując delikatny dotyk na biodrze, stanęła i odwróciła się w stronę mężczyzny, spoglądając na niego odważnie.
-Co taka piękna istota robi tutaj sama?- Zapytał Sylvio, całując delikatnie jego drobną dłoń.- Twój pan nie martwi się, że mogłaby stać ci się krzywda?
Głos miał głęboki i jakby hipnotyzujący. Gabriel słyszał w nim delikatne, uspokajające drgania. Podniósł głowę wysoko, spodobało mu się to, z jakim szacunkiem go potraktował.
-A z czyjej strony grozi mi niebezpieczeństwo?- Zapytał, uśmiechając się kusząco.
Karo wyszczerzył się jeszcze mocniej, przyciągając młodzika bliżej.
-A jeśli z mojej?- Wyszeptał mu do ucha, nachylając się nad nim niebezpiecznie.
Reavmor poczuł coś dziwnego, jakby jakaś dziwna mgiełka spowijała jego myśli i wyrywała go z rzeczywistości. Zaśmiał się cichutko i uśmiechnął znacząco.
-Nie musisz mnie hipnotyzować.- Rzekł, patrząc w teraz już lekko zdziwione oczy mężczyzny. Potrafił wyczuć telepatę. Wampir wiele razy próbował na nim takich zabiegów, na początku z powodzeniem, ale potem już bez.- Pójdziemy w ustronne miejsce?
Zadowolony Sylvio kiwnął głową i poszedł za chłopcem. Nie do końca wiedział, czy to on był jego zdobyczą, czy może na odwrót. To nie było ważne.
 
Cyjan spoglądał niezbyt zadowolony na odchodzącego Gabrysia, przygryzając nerwowo jakąś chrupiącą przystawkę. Z Karo? Nie mógł chociaż z kimś innym? Nie, żeby Sylvio był jakimś szczególnym nieudacznikiem, ale… No właśnie, wcale nim nie był. Bogaty, szarmancki, szanowany, cholernie przystojny. Sam się sobie dziwił, nigdy nie był zazdrosny o swojego niewolnika. Chyba pierwszy raz poczuł to dziwne ukłucie w sercu, gdy zobaczył go flirtującego z arystokratą. Skrzywił się nieznacznie, wyobrażając sobie, jak Sylvio dotyka jego kochanka. Bezczelna świnia bez krzty taktu. Mimo wszystko, nie mógł być zły na niewolnika, nie ograniczał mu nigdy kontaktów z innymi mężczyznami. Westchnął przeciągle i przeprosił towarzystwo. Musiał się trochę przewietrzyć. Szybkim krokiem ruszył w stronę korytarza, starając się o tym wszystkim nie myśleć. Pokonał schody, zakręt, kolejny. Zmarszczył brwi, gdy zobaczył siedzącego, opartego o ścianę  Nataniela. Podszedł do niego zaniepokojony i spotkał jego znużony wzrok. Arkade poczuł ogromną ulgę, widząc wampira, wstał powoli z zimnej podłogi, trochę się chwiejąc. Otrzepał się pospiesznie. Wiedział, że nie powinien pić. Ale co miał zrobić, gdy Reavmor wisiał nad nim i nie chciał odpuścić?
-Co się stało?- Zapytał Cyjan, mierząc go niespokojnym spojrzeniem.
-Nic.- Oparł nieco zakłopotany młodzik.- Zgubiłem się. Nikogo nie było i nie miałem jak zapytać o drogę…
-Chodź, zaprowadzę cię do pokoju.- Zaproponował Cyjan, łapiąc go delikatnie za rękę. Nie umknęła mu bijącą od chłopca woń alkoholu.- Natanielku, Makador nie byłby zadowolony.
Nataniel kiwnął tylko głową, dobrze o tym wiedząc. Nie byłby też zadowolony, gdyby usłyszał, że inni mężczyźni próbowali go dotykać, ani z tego, że paradował bez opieki w samej bieliźnie. Szli tak korytarzem, w zupełnym milczeniu.
-Mogę o coś zapytać?- Zapytał w końcu Arkade, spoglądając prosząco na wampira.
Ten zerknął na niego wyczekująco, jednocześnie otwierając drzwi do pokoju i puszczając go przodem do środka. Zamknął za nimi.
-Ten niewolnik, który tutaj był… On należał do mojego pana?- Zapytał cicho, siadając na łóżku.
-Ten niebieskowłosy?- Upewnił się wampir. Od razu domyślił się, o kogo chodziło. Gdy zobaczył, jak Arkade kiwa głową, kontynuował.- Tak, kruszynko. Chciałbyś coś o nim wiedzieć?
Arkade wahał się przez chwilę. Nie wiedział, czy powinien rozmawiać o tym z przyjacielem swojego właściciela. Mógł wszystko mu powiedzieć…
-Dlaczego mój pan go oddał?- Zapytał w końcu.- Przecież jest taki piękny.
-Makador miał go długo, potrzebował odmiany.- Wyjaśnił Cyjan.
Pół roku? Długo? Nataniel jęknął w myślach, przecież on też spędził u Demasse już ponad kilka miesięcy. A nie uważał się za tak atrakcyjnego.
-Mnie też tak odda?- Szepnął smutno, kładąc się i wtulając twarz w poduszkę.
Venom pokręcił głową z lekkim uśmiechem i usiadł na skraju łóżka.
-Widzisz, kruszynko, nie powinieneś porównywać się z tym chłopcem.
-Dlaczego? Może nie jestem taki ładny, ale…- Nie dokończył. Właściwie nie wiedział, co dalej mógłby powiedzieć. Czy posiadał coś, czego tamten nie miał? Może kilka uciążliwych wad…
Cyjan zaśmiał się ciepło. Arkade był doprawdy nazbyt skromny.
-Na moje oko jesteś ładniejszy.- Przyznał po chwili, odgarniając mu białe włoski z czoła.- Naprawdę się nie doceniasz. Jednak nie o to mi chodziło.
-Więc, o co?
-Maleńki, pamiętasz coś z tamtego dnia, kiedy Demasse uratował cię na wyspie?
Arkade kiwnął głową, przypominając sobie ten cały ogień, smoka i swoją własną rozpacz. Jak mógł zapomnieć?
-Wtedy, gdy próbował cię wybudzić… W jego oczach było coś, czego nigdy wcześniej w nich nie widziałem.- Mówił rudzielec, nie potrafiąc dobrać odpowiednich słów.- Nie mówię tego, by cię uspokoić, opowiadam, jak było. Nigdy nie widziałem go takiego.
-Pan mnie lubi?
Cyjan uśmiechnął się, głaszcząc chłopca po różowym policzku.
-Nie tylko. Tamten niewolnik, którego widziałeś, nazywa się Kastijan. Na nim demonowi też zależało, na pewno darzył go sympatią. Z resztą, to był bardzo dobry chłopak, inteligentny, bystry, mądry, a co najważniejsze dla twojego pana, bardzo posłuszny. Demasse znał jego potencjał i bardzo go cenił. I właśnie dlatego oddał go mężczyźnie, który w jego mniemaniu, miał go traktować sprawiedliwie, tak, jak on to robił.- Mówił powoli.- Do czego ja zmierzam, Natanielu? Otóż, mimo że demonowi na nim zależało, skarciłby go surową za każdą próbę nieposłuszeństwa, a za to, co ty niedawno zrobiłeś…- Spojrzał na niego znacząco, mając na myśli wtargnięcie na misję.- Z całą pewnością by go zabił, nawet nie mrugnąłby okiem. Już nie mówiąc o tym, jakie było moje zdziwienie, gdy dowiedziałem się, że pozwala ci spać w swoim własnym łóżku.- Zachichotał.- Właśnie taka jest różnica między sympatią, a tym, co czuje do ciebie.
-Nie rozumiem…
-Wiem.- Szepnął wampir.- Bądź tylko pewien, że Makador tak łatwo się ciebie nie pozbędzie.
-Cyjan?- Zapytał jeszcze cicho chłopiec.- Jak poznałeś mojego pana?
Wampir zaśmiał się pogodnie.
-Znaliśmy się z widzenia. Kiedyś, na ważnym przyjęciu, uwiodłem jego służącą.
-Służącą?                        
-Tak. Nie pamiętam, jak miała na imię, ale była naprawdę piękną kobietą. W każdym bądź razie, kiedy było już późno i wszyscy się rozeszli, my dalej beztrosko baraszkowaliśmy w łóżku. Nakryła nas straż, a zaalarmowany demon przyszedł tak szybko, że nawet nie zdążyłem się ubrać.- Śmiał się dalej, widocznie wspominając te chwile jako bardzo przyjemne.
-Naprawdę? Jak zareagował?
-Z początku myślałem, że mnie zabije, taką miał minę. Nie znaliśmy się wtedy jednak dobrze, więc kazał strażnikom po prostu mnie wyprowadzić. Następnego dnia, gdy już wytrzeźwiałem, poszedłem go przeprosić. To było jakieś pięć lat temu, więc Demasse jeszcze nie miał dziewiętnastu lat, ale jednak pochodził z szanowanego rodu magnackiego i nie chciałem narażać się na konflikt z nim, ani zgorszyć sobie opinii. Na szczęście, gdy przyszedłem, był u niego Diego, którego dobrze znałem. Dzięki jego miłosierdziu i pomocy wprosiłem się na wino.
-A co z tą służącą?- Zaciekawił się chłopiec.
Historia wampira wydawała się być trochę nierealna, ale znał ten świat już na tyle długo, by spokojnie w nią uwierzyć.
-Nie wiem. Więcej jej nie widziałem.
 
Demon czuł się prawie tak jak na Almagedorze. Tutaj też był zmuszony brać udział w nużących konferencjach. Siedział teraz przy tym samym, okrągłym stole, przy którym dwa dni temu spożywał posiłek. Słuchał, jak kapłaństwo obraduje. Cały wczorajszy dzień poświęcił zdobywaniu ważnych informacji, jednak nie doczekał się odpowiedniego momentu do ataku. Po głowie krążył mu ten „almagedorski zwyrodnialec”, jak określił to starszy Arkade. Czuł dziwną fascynację osobą Harada. Nie, żeby go podziwiał. Po prostu ciekawiła go istota, która tak długi czas żyła z jego niewolnikiem. Zaczynał też odnajdywać pomiędzy nimi różne podobieństwa. Obydwoje sprawiali wrażenie wręcz obrzydliwie pomocnych i bezinteresownych. Mieli też coś wspólnego w spojrzeniu. Jeszcze więcej ich różniło. Harad był spokojny, odważny, potrafił przemawiać. Posiadał sporą charyzmę, której Natanielowi brakowało. Chyba cenił sobie honor bardziej niż cokolwiek innego. Zazwyczaj ciepło się uśmiechał, jednak jego spojrzenie momentalnie potrafiło stać się ostre. Przemawiał spokojnie, łagodnie, ale umiał i tak chłodno, że na karku skóra się jeżyła. Oczywiście nie na karku demona, który do takiego tonu był przyzwyczajony i kompletnie na niego niewrażliwy. Mężczyzna wydawał mu się fałszywy. Tworzył wokół siebie pozornie przepiękny obraz i poświęciłby wszystko, by tego idealnego obrazu nie zniszczyć. Jaki ojciec zgodziłby się uśmiercić własnego syna? No tak… Jego ojciec. Zmarszczył brwi. Nienawidził ludzi podobnych do swojego ojca. O ile można było go nazwać ojcem. Ojciec… Demon pomasował delikatnie skroń, nie chciał teraz o tym myśleć.
-Sergiusie.- Usłyszał i od razu się ocknął. Spojrzał w stronę arcykapłana.- Z pewnością czekasz na wieści z Wyspy Dżinów.
Makador zmrużył delikatnie oczy. A więc Armagedończykom udało się jednak dotrzeć do tych stworzeń.
-Pierwszy oddział przepadł prawie w całości. Poza grupką żołnierzy, została tylko jedna wojowniczka, która brała udział w kolejnej misji, już w pojedynkę. Artestis zeznała nam słowa Wielkiego Mistrza. Zadała pytanie „Kto może sprostać Klaresowi?”, a  Mistrz powiedział „Zjednoczeni i różni od siebie”. Dlatego chcielibyśmy, by nasze różne od siebie i zjednoczone za razem zakony razem sprzeciwiły się Wielkiemu.
Demon zaśmiał się w duchu. Głupi, naiwni magowie. Naprawdę myśleli, że odpowiedz jest tak prosta? Z drugiej strony… Ta Artestis? Pamiętał ją, stoczył z nią kiedyś całkiem ciekawą, aczkolwiek krótką walkę. Wtedy jeszcze nie wiedział, kim była, dopiero, gdy jej wizerunek zaczął się pokazywać w podręczniku szkoleniowym dla wojsk, przypomniał ją sobie. Głównie dlatego, że była bardzo atrakcyjna. Czyżby stała się na tyle potężna, by samotnie zmierzyć się z wyspą?
-Ja i moi bracia będziemy zaszczyceni, mogąc wam pomóc w waszych szlachetnych czynach.- Oparł mimo wszystko.
 
Po balu u Venoma nie pozostał nawet znikomy ślad. Sala była pusta, korytarze czyste, najdroższe dekoracje zdjęte, a Gabriel zamyślony. Z rana odrobinę bolała go głowa, no i oczywiście tyłek, jednak po wypiciu odpowiedniego eliksiru od razu zrobiło mu się lepiej. Sylvio okazał się być bardzo dobrym kochankiem, aczkolwiek nie miał zamiaru zawracać sobie nim głowy dłużej niż to było konieczne. Nie wracał do tego, uznał to za jednorazową przygodę, która już nigdy nie miała się powtórzyć. Szedł teraz do gabinetu swojego pana, mając mu coś ważnego do powiedzenia. Otworzył drzwi bez wcześniejszego uprzedzenia i spojrzał na wampira, wertującego w jakichś papierach. To był doprawdy niesłychany widok w jego przypadku.
-O co chodzi, Gabrysiu?- Zapytał Cyjan, nie przerywając czynności.- Coś nie tak?
-Wszystko dobrze.- Zapewniła harpia, rozsiadając się wygodnie w fotelu po drugiej stronie biurka.- Chciałbym pójść do miasta z Natanielem.- Oznajmiła, a wampir spojrzał na nią trochę podejrzliwie.
-Po co tym razem?- Zapytał.
-Po tym, jak zrobiłem przegląd mojej garderoby, jestem wręcz załamany jej stanem. Nie mam, w się co ubrać.
-I to dlatego chodziłeś wczoraj, przy gościach, prawie nago?- Zakpił Venom, uśmiechając się zaczepnie. Doprawdy, jego niewolnik wyglądał tamtego wieczora zjawiskowo. Szkoda, że to nie on korzystał wtedy z jego wdzięków…- Wydawało mi się, że po prostu nie lubisz być ubrany.- Zaśmiał się, widząc, jak Reavmor marszczy gniewnie brwi.- Możecie iść. Z eskortą.
Usta Reavmora zacisnęły się w wąską szparkę.
-Znowu eskorta?- Jęknął, patrząc w wyrzutem na właściciela.- Nie zgadzam się. Gdybym miał uciec, to już bym to dawno zrobił.
Cyjan westchnął, wracając do pracy.
-Nie złość się.- Szepnął.- Eskorta nie jest po to, by cię pilnować, tylko po to, aby reagować, gdyby działa ci się krzywda.
-Nie zgadzam się!- Krzyknął dalej oburzony chłopak.
Miał dość niańczenia, sam mógł sobie doskonale poradzić. W dodatku, jak miał wejść do zielarnii, kiedy był szpiegowany przez sługusów swojego pana? Przecież Cyjan nie mógł się dowiedzieć!
Wampir pokręcił głową.
-Gabrysiu, albo idziesz z eskortą, albo wcale.- Mówił dalej łagodnie, jakby tłumaczył coś małemu dziecku.- Rozumiemy się?
-Tak.- Syknął Reavmor, wstając.- O bogowie, jak zwykle, eskorta i eskorta… Otruję tą twoją eskortę…
Venom tylko chichotał cicho, słuchając narzekania wychodzącego chłopaka. Gdy drzwi się za nim zamknęły, uspokoił się i wrócił do poprzedniego zajęcia.
 
Arkade leżał sobie spokojnie na łóżku, czytał jakąś książkę, którą udało mu się znaleźć w bibliotece Venoma. Nie mógł się na niej skupić. Wczorajsza rozmowa z wampirem dodała mu otuchy i chłopiec naprawdę zaczął wierzyć w to, że jego pan darzy go jakimś ciepłym uczuciem. Przynajmniej miał taką nadzieję. Odłożył lekturę na bok, to nie miało najmniejszego sensu. Zarumienił się delikatnie, gdy wyobraził sobie, jak teraz obejmują go silne ramiona właściciela, a potem… Potem dłonie demona zaczynają delikatnie gładzić jego ciało i… Pozbawiają go ubrania i za moment leży pod nim już zupełnie nagi, i skrępowany. Jęknął cichutko, wkładając swoją drobną dłoń pod bieliznę. Niepewnie ujął swoją niewielką męskość i z ogromnym rumieńcem na policzkach zaczął ją pieścić. Złapał niespokojnie oddech, czując tą ogromną przyjemność.  Jęczał co chwilę, wyobrażając sobie, jak pan go dotyka. Czuł się niesamowicie głupio, ale po prostu nie potrafił przestać. Pisnął głośno, gdy jego nasienie splamiło koronkowe majteczki. Opadł na łóżko, starając się uspokoić. Miał ochotę zapaść się pod ziemię ze wstydu. Jak mógł? Przecież tego nie lubił, nie chciał, nie potrzebował… A Makador wyraźnie zabronił mu się dotykać.
Otworzył oczy szerzej, gdy usłyszał trzask drzwi wejściowych. Nawet nie spoglądając w ich stronę, jak najszybciej narzucił na siebie kołdrę, mimo że był w ubraniu. Czuł się, jakby właśnie popełnił jakieś ogromne przestępstwo i jakimś cudem każdy się o tym dowiedział. Spojrzał na intruza po chwili. Okazał się nim być Gabriel.
-Ubieraj się.- Rozkazał z uśmiechem Reavmor.- Koniec odpoczynku.
Chłopiec podniósł się na łokciach i spojrzał pytająco na przyjaciela.
 
Arkade czuł się odrobinę onieśmielony faktem, że po raz pierwszy, od kiedy tutaj trafił, szedł do miasta z przyjacielem. I to bez Demasse, ani nawet bez Cyjana. Nie mógł uwierzyć, że harpia mogła sobie tak po prostu wychodzić. Demon nigdy by mu na to nie pozwolił.
-Po co my właściwie idziemy?- Zapytał, przekraczając bramę rezydencji, spoglądając z zaciekawieniem na dwóch, potężnych strażników, którzy najwyraźniej mieli im towarzyszyć.
-Na zakupy.- Wyjaśnił Gabryś. Zabrał ze sobą dużą torbę, do której zmieściło się wiele monet ze skarbca Cyjana, który zawsze był dla niego otwarty, księga, w której znajdował się przepis na miksturę, oraz peleryna niewidka, która miała pomóc mu w zgubieniu eskorty. Na szczęście, o tym aspekcie jego planu białowłosy jeszcze nie wiedział i miał się dowiedzieć jak najpóźniej. Póki co, Reavmor podał ciężki bagaż jednemu ze strażników.
 
Zakupy trwały już od dobrych kilku godzin, a Arkade czuł, a raczej już nie czuł swoich nóg. Chciał już wracać do domu i odpocząć. Gabriel za to wykazał się prawdziwym zacięciem w wydawaniu pieniędzy i wydawał się być tak samo pełny życia jak na samym początku. Kupił naprawdę mnóstwo seksownej bielizny. Zerkał co jakiś czas na straż, kroczącą  kilka metrów za nimi. Czekał na odpowiedni moment.
-Natanielu, kiedy ci powiem, zaczniesz biedź.- Oznajmił Gabriel, spoglądając na zdziwioną twarz białowłosego.
-Po co?
-Później ci wyjaśnię.- Szepnął Gabryś, tak, by nikt ich nie usłyszał. Rozpinał powoli torbę, z której już dawno zniknęła większość ciężkich monet, dlatego niósł ją sam. Chwycił materiał peleryny w drobną dłoń.
-Już!- Krzyknęła harpia.
Zanim Nataniel zdążył zaprotestować, biegła już przed siebie.
-Gabriel!- Krzyknął zrozpaczony chłopiec.
Co miał robić? Popędził szybko za nim, oglądając się do tyłu, na goniącą ich eskortę. Spanikował, gdy nagle Gabryś wyjął coś z torby i zniknął mu z oczu. Mimo wszystko, biegł dalej, nie chciał wpaść w łapy, jego zdaniem, wściekłych strażników. Krzyknął z przerażeniem, gdy coś pociągnęło go mocno za rękę, wylądował pod jakąś ciężką płachtą. Chciał krzyczeć, ale coś zatkało mu usta. Wszystko wirowało, nie mógł oddychać. Gdzie był jego pan?!
-Cicho.- Usłyszał szept Reavmora za plecami.- Bo nas usłyszą.- Kolejne szepnięcie.
Arkade jęknął przestraszony, gdy harpia pociągnęła go do przodu.
-Stąpaj cicho. To, że nas nie widać, nie znaczy, że również nas nie słychać.
-Gabriel.- Pisnął, gdy jego usta zostały uwolnione.- Co ty wyprawiasz?
-Uciekam eskorcie, nie widać?
Szli tak jeszcze kawałek, patrząc, jak strażnicy wpadają w panikę i omijają uliczkę, w której skryli się chłopcy. Reavmor z westchnieniem zdjął z nich pelerynę i uśmiechnął się do przyjaciela.
-I po sprawie.- Szepnął zadowolony.
Arkade cały się trząsł, nie do końca wiedział, co się działo, tylko tyle, że przyjaciel wplątał go w jakąś nieprzyjemną sprawę.
-Dobrze.- Zaczął Reavmor.- Teraz druga część planu.
-Jakiego planu?- Jęknął Nataniel, starając się nie płakać.
-Przestań się mazać i słuchaj mnie.- Rzekł ostro brunet.- Pamiętasz, kiedy mówiłem ci o tym nowym i o tym, że chcę mu przywrócić pamięć?- Kiwnięcie głową.- Cyjan nie może o tym wiedzieć, a ja potrzebuję składników do eliksiru, których nie posiadam. Musimy iść do zielarnii.
-Nie chcę.
Gabriel westchnął i pokręcił głową. Co to miało znaczyć, że nie chce? Nie miał wyjścia. Pociągnął chłopca za rękę i wzrokiem szukał jakiegoś sklepu z ziołami, jednocześnie czujnie wypatrując straży.
 
Gabriel w anielskim nastroju wracał na dwór, razem z Natanielem, który dalej był roztrzęsiony. Arkade nie mógł uwierzyć, że dał się zmanipulować do czegoś takiego. Jeszcze nigdy nie czuł się tak podle. Reavmor za to kupił wszystko, czego potrzebował i był z siebie naprawdę dumny. Nie dość, że się udało, to jeszcze udowodnił wampirowi, że potrafił sobie poradzić sam, bez opieki. Reavmor otworzył ciężkie wrota rezydencji i przekroczył ich próg z podniesioną głową, Nataniel za to kontrastowo, ze spuszczoną. Na wejściu czekał już na nich Cyjan z założonymi za piersi rękami i niezbyt zadowoloną miną.
-Odstawić ich rzeczy do pokojów.- Rozkazał służbie.- A wy dwaj za mną, już.
 
-Gabrielu.- Zaczął Cyjan, drżącym ze złości głosem, już w swoim gabinecie, z dala od ciekawskiej służby.- Po tobie mogłem się tego spodziewać. Ale ty Natanielu.- Spojrzał zawiedziony na Arkade.- Ciebie nigdy bym o to nie podejrzewał.
-Ja nie chciałem.- Morgana skuliła się jeszcze bardziej, próbując zatrzymać cisnące jej się do oczu łzy.- Naprawdę.
-Jak mogłeś tak się narazić? Jeżeli nie myślałeś o swoim bezpieczeństwie, to mogłeś pomyśleć chociaż o mnie. Wiesz dobrze, że Makador zabiłby mnie, gdyby stała ci się jakakolwiek krzywda.
-Zostaw go w spokoju.- Wtrącił Gabriel, patrząc hardo na właściciela.- Ja go do tego zmusiłem, to nie jego wina.
Wampir wciągnął ze świstem powietrze.
-Naprawdę nie chciałem.- Szeptał tylko Arkade, naprawdę było mu przykro, że tak się zachował. Już nie potrafił powstrzymać potoku łez. Zaczął po prostu płakać cicho.
Venom westchnął i patrząc z zawodem na Gabriela, poszedł w kierunku drugiego chłopca i ukucnął przy nim. Pogłaskał go po miękkich włosach, nie chciał doprowadzić go do płaczu, nie pomyślał…
-Już dobrze, wierzę, że nie chciałeś tego zrobić.- Mówił uspokajającym głosem. Wiedział, jaki podstępny potrafił być jego niewolnik.- Pójdź teraz do swojej sypialni i nie płacz. Nie powiem nic Demasse.
Arkade zerknął jeszcze smutny na wampira, ale posłusznie wstał i wyszedł, posyłając pokrzepiające spojrzenie Reavmorowi.
Kiedy tak się stało, Venom znowu spojrzał w kierunku harpii, a w jego oczach na powrót zawitała złość.
-Tym razem przesadziłeś.- Rzekł do niego karcącym tonem.
-Przestań się wściekać. Po prostu mam już dość tych twoich przydupasów, którzy chodzą za mną krok w krok! Chciałem się trochę zabawić…
-Milcz.- Przerwał mu Cyjan.- Kiedy w końcu zrozumiesz, że eskorta ma cię chronić?!
-A kiedy ty zrozumiesz, że ja nie potrzebuję żadnej ochrony?!
-Ty pieprzony egoisto.- Syknął.- Nawet, jeśli, to myślałeś choć przez chwilę o Natanielu? Czy, jak zwykle, miałeś na względzie tylko własny tyłek?- Mówił dalej, kiedy Gabriel powoli zaczął unikać jego wzroku. Jeszcze nie widział wampira tak stanowczego. Nigdy się na niego nie wydzierał.- Tyle razy cię prosiłem, wybaczałem ci wszystko, do cholery, wszystko! Powiedz mi, co ja mam z tobą zrobić?!
Gabriel przez chwilę nic nie mówił. Potem uspokoił się trochę i zerknął namiętnie na właściciela, choć dalej odrobinę niepewnie.
-Przecież mogę cię przeprosić.- Wyszeptał zmysłowo, zbliżając się powoli do wampira.
Ten odepchnął go mocno, że chłopak upadł z hukiem na podłogę, obijając się boleśnie. Spojrzał z niedowierzaniem na swojego pana, uchylając lekko usta ze zdziwienia.
-Dość  tego.- Warknął wampir.- W tej chwili zejdź mi z oczu!
Harpia siedziała jeszcze przez chwilę nieruchomo na ziemi, zaraz jednak się podniosła, szybko przemknęła obok Venoma i wyszła, trzaskając za sobą drzwiami.
Wampir miał po prostu dość. Pozwalał harpii na wszystko. Chłopak mógł spać z innymi, trwonić jego majątek, wysługiwać się we wszystkim służbą, chodzić wszędzie, gdzie tylko miał ochotę i robić wszystko, co chciał. Spełniał każdą jego najmniejszą zachciankę, byleby tylko był szczęśliwy. Nie oczekiwał od Gabriela wdzięczności w zamian za dobre traktowanie, nie żądał, by robił rzeczy, których nie chciał robić, niczego od niego nie wymagał, chciał tylko tego cholernego szacunku… Teraz już wiedział, że to była jego wina. Reavmor nie widział niczego, poza czubkiem własnego nosa, nie dla tego, że po prostu taki był. To wampir go rozpieszczał, a świadomość tego była dla niego wręcz bolesna. Po prostu niszczył chłopaka, dzień po dniu obdzierał go z resztek sumienia i zdrowego rozsądku, robił z niego zwykłego kalekę, który w żaden sposób nie mógłby sobie poradzić w normalnym życiu. Jednocześnie nie potrafił inaczej go traktować. Nie chciał czuć tych potwornych wyrzutów sumienia, bo to w końcu on go zniewolił, zabrał mu wszystko. Nie interesowało go, że harpia wróciła do niego z własnej woli, czuł się za to odpowiedzialny. Nawet teraz, po tym jak go popchnął, czuł się okropnie. Usiadł z powrotem na fotelu i westchnął, drżąc na całym ciele. Teraz już nie ze złości, a z przejęcia.
 
Gabriel wpadł do swojej sypialni. Był cały czerwony z wypełniającej go wściekłości. Zaczął zdenerwowany grzebać w torbie, w końcu wyjął z niej kupione zioła. Miał ochotę wyrzucić je przez okno, ale, w końcu, drżącą ręką odstawił je na stolik nocny. Usiadł na miękkim łóżku i schował twarz w dłoniach. Miał ochotę krzyczeć z przepełniającej go frustracji.
-Ostatni raz mnie tak potraktował.- Mówił do siebie cicho, załamującym się szeptem.- Pierwszy i ostatni raz. Nie będzie mnie tak traktował.- Mamrotał.- Nie pozwolę.
Wściekł się jeszcze bardziej, gdy poczuł, jak łzy napływają mu do oczu. Nie chciał płakać, nie da wampirowi tej satysfakcji, nie będzie przejmował się jego słowami! Może i był tym cholernym niewolnikiem, ale nikt nie mógł mu mówić, jak miał myśleć. To było jego, tylko jego! Nikt nie miał prawa mu tego odbierać!
 
Od Autora:
Zaczęłam poprawiać stare rozdziały, idzie mi to opornie. Muszę przyznać, że dalej wprawiają mnie w osłupienie. A moje „chodź” przez „ć” na końcu to jest już klęska.

Ostatnio jakoś męczy mnie oprawa graficzna. Zna ktoś może jakąś niezłą szabloniarnię? Ja nie czuję się na tyle utalentowana, żeby cokolwiek zmieniać, co może być dziwne, bo od pięciu lat jestem uczniem plastyka na specjalizacji reklama/grafika komputerowa. Też nie wiem, jak ja zdałam. W każdym bądź razie, wykażcie trochę dobrej woli.

I komentować, do jasnej cholery, bo może i piszę dla siebie, ale publikuję przede wszystkim dla Was.
Miłego dnia.

8 komentarzy:

  1. Bardzo się cieszę że dodałaś nowy rozdział czekałam na niego z niecierpliwością. Co do bohaterów to zgadzam się z Cyjanem, Gabriel jest strasznie rozpieszczony ale ma to też swój urok. Nie mogę się też doczekać powrotu Damasse. Życzę Ci dużo weny i mam nadzieję że rozdział pojawi się już niedługo :)

    POGROMCZYNI

    OdpowiedzUsuń
  2. Kolejny rozdzial tak szybko ♡♡♡
    Jak zwykle swietnie napisane. Balam sie, ze Natanielowi mogloby sie cos stac i demon zrobilby mu naprawde duza krzywde.
    Ciekawa jestem co zrobi teraz wampir ze swoim niewolnikiem. Czy nadal bedzie mu na tak duzo pozwalal, czy pokaze mu gdzie raki zimuja i jak wczesniej mial dobrze :)
    Ciekawi mnie tez jak drmon ma zamiar porwag ojca Nataniela. Mam nadzieje, ze wkrotce dostane odpowiedzi na swoje pytania~
    Duuuzo weny i do nastepnego rozdzialu
    J.
    *Przepraszam ze bledy i brak polskich znakow, ale pisze z komorki^^

    OdpowiedzUsuń
  3. Gabriel irytuje mnie trochę swoim zachowaniem. A Cyjan z drugiej strony mógłby okazać się troszkę ostrzejszy w tym przypadku. I już nie mogę się doczekać powrotu Demasse.
    Notka bardzo fajna i czekam z niecierpliwością na następną!

    Twoja fanka Julia

    OdpowiedzUsuń
  4. No może faktycznie Gabriel jest troszeczkę egoistyczny. Troszeczkę xD Co nie zmienia faktu, że go uwielbiam. Nie podoba mi się tylko, że tak "zdradza" z innymi Cyjana, ale jak może to czemu nie korzystać.

    A ! I chciałam zwrócić Twoją uwagę na pewien zwrot językowy, mianowicie "w każdym bądź razie", mało osób o tym wie, ale nie ma czegoś takiego. Jest to skrzyżowanie "w każdym razie" i "bądź co bądź", i nie jest poprawne ;)

    Czekam na część dalszą ! Mam nadzieję, że wena Cię nie opuści :D

    OdpowiedzUsuń
  5. O, jak często ostatnio rozdzialiki się pojawiają,miód na me serce!
    Cieszę się, że Cyjan wreszcie trochę przejrzał na oczy, co to za Pan który niewolnikowi tak pozwala sobie wleźć na głowę? Pan który niewolnika pyta - co ma z nim zrobić? Takie zachowanie trąci brakiem jaj :P Co ciekawe, paradoksalnie wychodzi na to że Cyjan takim traktowaniem i rozpuszczaniem bardziej krzywdzi Gabrysia, niż Makador Nataniela, ten drugi przynajmniej staje się coraz silniejszy psychicznie. Widać tu ciekawy kontrast pomiędzy tymi dwoma postaciami.
    Coś mi się też zdaje, że ten eliksir na powrót pamięci to nienajlepszy pomysł,może ten nowy niewolnik przeżył jakąś traumę o której lepiej sobie nie przypominać i będzie z tego tylko więcej problemów? Tak czy siak,czekam na nowy rozdział. Rozpisałam się, ciekawe czy ktoś to przeczyta :P
    Pozdrawiam, stałą czytelniczka ~M.

    OdpowiedzUsuń
  6. Gabryś jest strasznie rozpieszczony, powinien dostać jakąś nauczkę i powinien się poprawić. Biedny Nathaniel, oby Damessa się nie dowiedział o tych małych przewinionkach.
    Nowa zabawka Cyjana może ma przeszłość tak złą, że nie powinno się jej przywracać. W końcu Cyjan coś o tym wie i Gabriel powinien z nim on tym porozmawiać

    OdpowiedzUsuń
  7. Coś czuję, że demon da Natanielowi niezłą lekcję o ile dowie się, jak zabawiał się jego kochanek.

    I niestety nie przeczytasz teraz nic kreatywnego czy innego, bo po prostu zgadzam się z opinią innych, co do Gabrysia. Jest zdecydowanie rozpieszczony. Cyjan powinien coś z tym zrobić. No i dawno nie miał go dla siebie, jak on to wytrzymuje? :-)

    Justin

    OdpowiedzUsuń
  8. Witam,
    Gabryś wpakował Nataniela w kłopoty, widać jak bardzo inaczej są traktowani, Demense nigdy by nie pozwolił Natanielowi na takie zachowanie, bardzo tęskni za swoim panem, słowa Cyjana dały mu nadzieję, że jednak jest ważny dla Makadora...
    Dużo weny życzę Tobie...
    Pozdrawiam serdecznie Basia

    OdpowiedzUsuń

Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.