Na Almagedorze nadszedł ranek, który z pozoru niczym
nie różnił się od wieczoru, jednakże mieszkańcy kontynentu byli w stanie
dopatrzyć się drobnych różnic. A było ich, wbrew pozorom, całkiem wiele. Dwór
Venoma w tych godzinach wydawał się być jeszcze bardziej tajemniczy niż
zazwyczaj. Zarówno młody Reavmor, jak i Arkade nie zmarnowali ani jednej,
nocnej godziny na sen, dlatego teraz nie byli w najlepszej formie. Podkrążone
oczy Nataniela jasno komunikowały, że nie wypoczął tego dnia, wręcz przysypiał,
ale mimo wszystko dalej miał siłę się śmiać. Gabriel od pół godziny zajmował
się swoim makijażem . Nie lubił swojej naturalnej wersji, dlatego codziennie
dbał o swój wygląd. Arkade nie potrafił tego zrozumieć.
-Zostaw już to.- Jęknął.- Nudzę się.
-Niedługo skończę.- Odparł skupiony Reavmor, co chwilę
poprawiając rozmazującą się kreskę na powiece.- Nie mogę się tak pokazać.
-Dlaczego?- Zaśmiał się Arkade, bacznie przyglądając
się poczynaniom przyjaciela.- Nie ma żadnej różnicy.
-Jest.- Oburzyła się harpia.- Korekta to rzecz
podstawowa i nieodzowna, kiedy chce się być, a przynajmniej wyglądać na
ładnego. Bez niej każdy jest paskudny.
-Ja też?
-Oczywiście.- Zakpił Reavmor.- Ale ja w
szczególności.- Przyznał i syknął, gdy końcówka pędzelka podrażniła jego oko.-
Możesz się zająć czymś innym? Rozpraszasz mnie.- Warknął, wycierając załzawione
oczy.
Jak na zawołanie, Arkade przeniósł zainteresowanie na
sylwetkę Cyjana, który właśnie postanowił do nich zajrzeć. Był jeszcze zaspany,
wyglądało na to, że został brutalnie obudzony. Mimo wszystko, Nataniel nie miał
wątpliwości, że Venom był bardzo urodziwym mężczyzną. W sumie, jak każdy wampir.
-Natanielku, Makador czeka na dole, wygląda nie
najlepiej, także ostrożnie.- Rzekł rudzielec, spoglądając na harpię.- Coś ty
znowu zrobił?- Zapytał, gdy dostrzegł potok łez, sączących się ze złotawych
oczu.
-Nie patrz na mnie.- Warknął Gabriel, zakrywając twarz
rękami.
Cyjan pokręcił głową, złapał Nataniela za rękę, ten
nawet nie zdążył się pożegnać, kiedy został wyprowadzony na korytarz. Szedł tak
przez chwilę, mijając mnóstwo obrazów i parę duchów, które posłały mu ciepłe
uśmiechy. Trochę zesztywniał, gdy zobaczył zniecierpliwione oblicze swojego
pana. Zmarszczył brwi, przypatrując się jego zadrapanej wardze. Podszedł do
niego i kiwnął głową.
-Dzień dobry, panie.- Szepnął, dalej przyglądając się
ranie. Ciągnęła się od zewnętrznego kącika ust aż do krawędzi żuchwy, wyglądała
nie najlepiej.- Co się stało?
Demasse spojrzał na niego z niezrozumieniem, zaraz
jednak skojarzył fakty.
-Nieważne.- Rzekł. Prawda była taka, że ptak naprawdę
miał ducha walki.- Dzięki, że się nim zająłeś.- Zwrócił się do Cyjana.- Wpadnij
w przyszłym tygodniu, wynagrodzę ci to.- Uśmiechnął się blado.
-Nie musisz mówić dwa razy.- Zaśmiał się wampir.
Wracali do rezydencji pieszo, demon musiał
rozprostować nogi i odrobinę się przewietrzyć. Wypity w nocy alkohol dawał mu
się we znaki. Obiecał sobie z rana, że już nigdy nie dotknie ani lampki wina,
teraz jednak był myśli, że tydzień abstynencji w zupełności wystarczy, aby
oczyścić umysł z resztek obrzydzenia. W międzyczasie lustrował swojego
niewolnika wzrokiem. W pewnym momencie zatrzymał się.
- Jak ty wyglądasz?- Zirytował się, dostrzegłszy sińce
pod oczami niewolnika.
-Nie mogłem zasnąć.- Skłamał Arkade. Chwilę potem
poczuł piekący ból na policzku.
-Nie kłam.- Rzekł mężczyzna, mierząc go pobłażliwym
spojrzeniem. Nie był głupi i nie zamierzał udawać, że uwierzył w tą bzdurę.
Głównie dlatego, że humor mu nie dopisywał.
-Nie kłamię.- Szepnął Nataniel i pisnął, gdy kolejny
raz dostał w twarz.- No dobrze… Chciałem tylko dobrze wykorzystać czas z
Gabrielem, tylko rozmawialiśmy i…
Demon uśmiechnął się, widząc zdziwioną twarz chłopca,
kiedy uderzył go po raz trzeci.
-Ale to prawda.- Jęknął jasnowłosy, zakrywając już
kompletnie czerwone lico.
-Wiem.- Odparł demon.- Ale nie podoba mi się ta
prawda.- Wytłumaczył.- I wiedziałeś, że mi się nie spodoba, dlatego skłamałeś.
A skoro wiesz to teraz, to wiedziałeś też wcześniej. To z kolei świadczy o tym,
że umyślnie i z pełną premedytacją działałeś wbrew mnie. A ja jestem twoim
panem, masz mnie słuchać i należy ci się kara.
Nataniel zerknął niepewnie na właściciela.
-Przepraszam?- Bardziej zapytał.
-Jak już wiesz, nie interesują mnie puste słowa.-
Prychnął Demasse.- Chcesz, żebym odblokował tę pieczęć?- Musnął delikatnie jego
łopatki.
-Tak…
-Więc lepiej zacznij być posłuszny, bo w przeciwnym
wypadku nigdy tego nie zrobię.- Rzekł i pociągnął chłopaka przed siebie,
równocześnie ruszył dalej.- Zrozumiałeś?
-Tak, panie.- Szepnął cicho niewolnik, było mu
głupio.- Mogę o coś zapytać?
Demon posłał mu wyczekujące spojrzenie.
-Co się stało?- Zapytał młodzik, wskazując na świeżą
ranę.
-Już mówiłem, że to nie twoja sprawa.
-Ale to nic poważnego?
Makador pokręcił głową.
-To draśnięcie.- Prychnął.- Jak tylko dojdziemy, to
znikniesz mi z oczu. Czy to jest dla ciebie jasne?- Warknął. Był zdenerwowany i
jakoś nie mógł odeprzeć pokusy wyżycia się na Natanielu.
-Przepraszam.- Pisnął chłopiec, zatrzymując się.
Niepewnie przytulił się do ramienia mężczyzny, mając nadzieje, że w ten sposób
jakoś go udobrucha.- Naprawdę, przykro mi.
-Szkoda, że po fakcie. Ale jeżeli chodzi o znikanie mi
z oczu, rozkaz jest dalej aktualny.- Rzekł, mimo wszystko, nie odpychając go.-
Będę miał gości i nie chciałbym im tłumaczyć, że się nie dzielę.
-Tak, panie.
Venom wrócił do komnaty niewolnika. Gabriel zniewolony
był jedynie formalnie. W rzeczywistości wampir lepiej pasował do tego
określenia. Zapukał cicho do drzwi, Reavmor bardzo źle odbierał zakłócanie jego
prywatności.
-Nie wchodź!- Krzyknęła harpia, próbując w jakiś
sposób zamaskować oczy, podrażnione wielokrotnym poprawianiem makijażu.
Przeklął w myślach, kiedy drzwi mimo wszystko się otworzyły.
-Przecież powiedziałem, żebyś nie wchodził.- Warknął
Gabriel, zakrywając twarz rękoma.
Venom przewrócił oczami i uśmiechnął się psotnie.
-Nie usłyszałem, wybacz.- Zakpił, zbliżając się do
chłopaka. Delikatnym ruchem złapał go za nadgarstki i odciągnął od delikatnej
twarzy . Zmarszczył brwi.- Coś ty zrobił?- Zapytał, widząc zaczerwienione
ślepia.
-Starałem się wyglądać przyzwoicie.- Wytłumaczył
Gabriel oschłym tonem.- Jak widzisz, nie wyszło.
Wampir dotknął delikatnie powiek niewolnika, a te
natychmiastowo wróciły do normalnego stanu.
-Dzięki…
-Podziękujesz mi w inny sposób.- Uśmiechnął się
przebiegle Cyjan i momentalnie zacisnął kły na smukłej szyi chłopaka. Zamruczał
cicho, słysząc przeciągły jęk Gabriela. Pił łapczywie, sunąc dłońmi po ciele
harpii. Po chwili oderwał się od chłopaka i uśmiechnął zadowolony, widząc
zamglony pożądaniem wzrok młodzika.- Chcesz więcej?
Reavmor, jak zahipnotyzowany wpatrywał się w oblicze
właściciela.
-Chciałbyś, żebym Cię wziął?- Szepnął mu do ucha Cyjan
i odsunął się.- Co, skarbie?
Młodzik otrząsnął się z grubsza i nagle zdał sobie sprawę z tego, w jakiej
znajdował się sytuacji. Wampir
potraktował go urokiem. Uśmiechnął się kusząco i wstał ze stołka. Zbliżył się
znacznie do właściciela, stanął na palcach i złożył delikatny, ale i namiętny
pocałunek na jego ustach. Zerknął na twarz właściciela, obserwując reakcję.
Wyszczerzył się podle, widząc satysfakcję na jego twarzy.
-Nie.- Szepnął miękko, wyminął go zwinnym ruchem i
wyszedł z pomieszczenia, zostawiając osłupiałego wampira samego.
-Jest twój.- Rzekł demon.
Arkade spojrzał na pięknego ptaka. Siedzącego za
złotym pręcie. Był przepiękny, nawet nie marzył, by posiadać tak cudowne
stworzenie. Podszedł niepewnie do ptaka, nie chciał go spłoszyć, jednak zwierzę
zachowywało stoicki spokój. Siedziało dumnie z wypiętą piersią. Przesunął dłoń
i musnął delikatnie jasnego pióra.
-Jest piękny.- Szepnął.- Naprawdę.
Ptaszysko nastroszyło dumnie pióra, jakby odpowiadając
na komplement. Arkade zbliżył twarz do jego dzioba i pisnął zaskoczony, gdy
bestia spróbowała go ugryźć.
Demon zaśmiał się cicho. W tej chwili utwierdził się w
przekonaniu, że nie podjął słusznej decyzji. No cóż, zawsze można zwrócić
stworzeniu wolność…
-Zostaw go teraz.- Polecił.- Jest rozdrażniony.
Chłopak pokiwał głową i podszedł z powrotem do swojego
pana.
-Dziękuję.- Wyszeptał, stając na palcach i składając
delikatny pocałunek na wargach właściciela.
Demasse musiał się schylić, ale nie przeszkadzało mu
to.
-Idź do lóżka, jesteś zmęczony.- Rozkazał demon.
Arkade kiwnął głową. Naprawdę był wdzięczny
właścicielowi, nie spodziewał się, że spełni obietnicę. A zwierzę było naprawdę
przepiękne. Coś niesamowitego… Podszedł do drzwi i syknął cichutko, czując
pulsującą pieczęć. Zerknął przestraszony na Makadora. Zrobił coś źle? Brunet
uśmiechnął się tylko zadowolony.
-Mówiąc o łóżku, miałem na myśli moje.- Sprostował.-
Masz na mnie czekać wypoczęty i nagi. Rozumiesz?
Arkade zarumienił się obficie, ale posłusznie
przytaknął.
Demon wdrapał się na ostatnie piętro pałacu, znajdował
się teraz przed salą królewską. Władca wezwał go nagle, nie do końca wiedział,
co o tym myśleć. Był zmuszony odwołać dawno już umówione spotkanie z grupą
arystokracji. Otworzył ciężkie drzwi i
spoglądając w oczy jasnowłosego, przystojnego mężczyzny, zaczął iść wzdłuż
czerwonego dywanu, aż w końcu stanął przed tronem.
-Zostałem wezwany.- Spojrzał wyczekująco na królewskie
oblicze.
-Tak, Makadorze.- Przyznał blondyn.- Wzywałem cię
godzinę temu.
-Powiedzmy, że nie jestem dyspozycyjny.- Odparł
Demasse.- O co chodzi?
- To delikatna sprawa.- Rzekł król, zerkając
podejrzliwie na Makadora.- Widzisz, to,
co teraz ci powiem, musi zostać między nami.
-Słucham.
Władca westchnął przeciągle.
-Magowie doszli do pewnego konsensusu… Mają plan.-
Powiedział.- A ty mógłbyś go wypełnić, a przynajmniej jego część.
-Konkretniej, proszę.
Nie nawiedził takiej zawiłej paplaniny. Był raczej
typem osoby, której informacje podawane byłby zawsze na tacy. Nie miał czasu na
intrygi.
-Nikt nie wytłumaczy ci tego tak dobrze, jak sami
kapłani. Spotkasz się z nimi jutro w podziemnych komnatach. Pamiętaj, nikt nie
może o tym wiedzieć…
-Co jest tak ważnego?
-Dowiesz się jutro.- Rzekł król, podając Demasse jakiś
pergamin.- Proszę, oto dokument, świadczący twoje udziały w złocie. Tylko po to
byłeś w mojej komnacie. Nic nie słyszałeś.
-Czy to już wszystko?
-Napawasz najwyższych dumą, również i mnie. Jestem
przekonany, że będziesz milczał.
Demon nic już nie odpowiedział. Odwrócił się spokojnie
i poszedł kierunku wyjścia.
Głośny jęk przeciął powietrze, niczym ostry sztylet.
Zaraz potem zabrzmiało ciche westchnienie przyjemności. Demon wyszedł z
delikatnego wnętrza niewolnika i przeczesał czarne włosy dłonią. Uśmiechnął się
w pełni usatysfakcjonowany, wstał i porwał wykończonego Nataniela na ręce. Ten
jęknął niezadowolony. Tak bardzo chciało mu się spać. Otrzeźwiał dopiero, gdy
poczuł dotyk chłodnej wody na skórze. Zerknął na twarz wyraźnie zadowolonego
właściciela. Zarumienił się delikatnie, gdy Demasse ani przez chwilę nie
spuszczał z niego wzroku. Odpowiedział mu jego cichy śmiech.
-Aż tak ci dobrze było, maleńki?- Zapytał demon,
sadzając go na swoich kolanach, przodem do siebie. Lubił go męczyć po
wszystkim. Młodzik był naprawdę uroczy, taki bezbronny, zmęczony rozkoszą.-
Hm? Jak ci było, aniołku?
Chłopak ukrył twarz w gęstych włosach demona.
-Dziękuję.- Szepnął cicho.
-To nie jest odpowiedz na moje pytanie.- Rzekł
właściciel, uśmiechając się wrednie.
Arkade jęknął przeciągle, mając nadzieję, że tortury
niebawem dojdą końca. Jakże się mylił…
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz