niedziela, 23 marca 2014

Rozdział 51 - "Prawdziwy Przeciwnik"


-Nie pouczaj mnie, do cholery!- Warknął demon, kiedy niewolnik posłał mu kolejną niepewną korektę. Był na skraju wytrzymałości, nie miał pojęcia, jak długo jeszcze wytrzyma. Teraz był już pewien, że nie posiada w sobie najmniejszego pierwiastka natury i jeśli chodziło o ten dział magii, był kompletnym beztalenciem. Nie po to kierunkował się przez tak długi czas, by teraz musieć to w sobie tłumić. Nie był jeszcze tak doświadczony jak wielu potężnych magów. Posiadał ogromny talent, instynkt, intelekt, lecz brakowało mu obycia. W końcu, nie tak dawno był jeszcze młodzikiem na dworze królewskim.

-Przepraszam.- Szepnął chłopak.- Ale jak ja ma pomóc, skoro nie mogę nic powiedzieć?

Demon postał mu mrożące spojrzenie.

-Nie pyskuj do mnie.- Rzekł ostro, a jedno z pnączy, które udało mu się stworzyć, zaczęło płonąć. Spojrzał na to z niezadowoleniem i westchnął. Miał kompletnie inną aurę, nie potrafił tego zsynchronizować. Wewnętrzny demon niszczył wszystko, co udało się utworzyć innej jego części. Oparł się o drzewo i pomasował skroń.

Zza budynku wyleciały cerbery, zaalarmowane ogniem. Demasse warknął na nie wściekle.

-Nawet się nie zbliżać.- Rzekł do nich chłodno, a te za spuszczonym ogonem wróciły, skąd przyszły.

-Panie…- Szepnął cicho Arkade, podchodząc do niego.- Przepraszam, nie chciałem cię zdenerwować.

-Wiem.- Rzekł demon, już spokojniej.- Jak ty to robisz? Jesteś morganą, masz w sobie tak różne moce, a mimo wszystko, potrafisz używać magii natury.

Nataniel zastanowił się chwile.

-Od małego uczyłem się przede wszystkim magii natury, tak mi kazano.- Wyjaśnił chłopiec.- Potrafię panować tylko nad niektórymi żywiołami, dobrze je znam. Do innych zaklęć potrzebuję formuły. Tam było mi łatwiej czarować, mogłem czerpać z tamtejszych źródeł. Nie jest łatwo wyczarować coś z niczego. Nie potrafię stworzyć pnącza, jeśli w pobliżu nie ma żyznej ziemi.

-Żyzna ziemia, mówisz.- Prychnął demon.- Idź do siebie.

Arkade kiwnął głową i odszedł.


Diego postanowił wpaść do Demasse, gdyż od dawna nigdzie go nie widział, zaczynał się nawet martwić. Powitała go służąca i uprzedziła, aby nie przeszkadzać demonowi. Malborio machnął ręką. Poczuł dym, zapach ognia unosił się wszędzie, a w rezydencji było piekielnie gorąco, otarł spocone już czoło i instynktownie skierował się do podziemi. Mijał ciemne korytarze i z zadziwieniem dojrzał poczerwieniałe skały na końcu korytarza. Nie mógł iść dalej, było piekielnie gorąco.
-Makadorze!- Krzyknął głośno, rozglądając się dookoła.


Demasse tym czasem stał pośród ołtarzy. Była to ta sama sala, w której już dwa razy miał przyjemność być jego niewolnik. Demon cały płonął, a także wszystko, co znajdowało się w zasięgu jego mocy, a zasięg miała dość spory. Musiał wyzbyć się całej tej energii, by odkryć w sobie inną. Nagle usłyszał przytłumiony krzyk. Zmarszczył brwi i uspokoił się. Słysząc, że to Diego, natychmiast zgasił płomienie i ochłodził ściany. Przez chwilę gorączkowo myślał, jak mu to wytłumaczyć, jednak po chwili stwierdził, że ostatecznie może mu nic nie powiedzieć. Otworzył wielkie wrota i poszedł korytarzem w stronę, z której dobiegały wołania. W końcu zobaczył sylwetkę przyjaciela.

-Co ty wyprawiasz?- Zapytał zdziwiony Diego.

-Nieważne.- Prychnął, tak, jak miał w planie.- Dlaczego tutaj jesteś?

-Zaczynałem się martwić.- Uśmiechnął się szatyn.- Chodź, pogadamy.


-Co się z tobą ostatnio dzieje?- Zapytał Malborio, upijając łyk gorącej kawy.- Nigdzie nie mogę cię złapać.

-Mam dużo na głowie.- Rzekł demon, patrząc w oczy człowieka. Dziękował losowi, że król zwolnił go z obowiązkowego występu w igrzyskach. I tak miał zbyt dużo na głowie.

-A cóż to cię tak zajmuję?- Zaśmiał się Diego. O ile dobrze wiedział, Makador nie miał ostatnio nic do roboty.

-Nie bądź wścibski.

Demon spojrzał na drzwi, które powoli się uchyliły. Wyszedł zza nich Nataniel, zaniepokojony zapachem spalenizny, który dalej unosił się w powietrzu.

-Przepraszam, nie wiedziałem, że masz gościa, panie.- Szepnął chłopak, lekko dygając przed Diego.

Ten zaśmiał się pogodnie i kiwnął ręką w jego stronę, by podszedł. Gdy to zrobił, ten wstał i podał mu rękę, jak jednemu z magnatów na dworze. Arkade się zaczerwienił, ale odwzajemnił gest. Demasse patrzył na to z oburzeniem, ale nic nie powiedział.

-Rozmawiacie o misji?- Zapytał Arkade.

Malborio pojrzał na niego z niezrozumieniem, a demon wzdrygnął się lekko i posłał niewolnikowi spojrzenie, które niczego dobrego nie wróżyło.

-W tej chwili do siebie.- Rozkazał niewolnikowi podenerwowanym głosem.

Chłopak widząc, że zrobił coś nie tak, szybko się wycofał i zamknął za sobą drzwi.

-O czym on mówił?- Zapytał Diego, gdy usłyszał trzask. Podejrzliwie zmrużył oczy.

-Drobne zlecenie od króla, to wszystko.- Skłamał demon. Już miał w głowie plan zabicia nikczemnego smarkacza.

-Makadorze, nie wygłupiaj się. O co chodzi?- Dociekał Diego, przekonany o nieszczerości Demasse.

-Zamknij usta.- Rozkazał brunet.- Albo wyjdź.

Diego uśmiechnął się szeroko i pokręcił głową. Jego przyjaciel był doprawdy skrytym stworzeniem.

-Przecież możesz mi ufać.- Zapewnił.

-Straż!- Krzyknął demon, a Diego szybko podniósł się z fotela i czmychnął do wyjścia.


Dzisiejszego dnia atmosfera na dworze Venoma była dosyć gęsta, żeby nie powiedzieć nerwowa. Cyjan nie do końca wiedział, jak zbliżyć do siebie swoich niewolników, co nie odbijało się na nim najlepiej. W końcu nie wytrzymał, wszedł do sypialni Reavmora, spojrzał na niego i pociągnął za rękę na korytarz.

-Co ty wyrabiasz?!- Warknął oburzony Gabriel, szarpiąc się lekko.- Puszczaj!- Zażądał.

Wampir, jak na dżentelmena przystało, puścił.

-Chodź za mną.- Poprosił.

-Dokąd niby?- Harpia spojrzała na właściciela podejrzliwie.- Nie mam dzisiaj ochoty.- Zastrzegła od razu.

Cyjan pokręcił głową z uśmiechem. Nie mógł powiedzieć chłopcu, że prowadzi go do nowego niewolnika, ponieważ nigdy by z nim nie poszedł.

-Niespodzianka.- Zaśmiał się.

Na te słowa młodzik natychmiast zawrócił z powrotem do sypialni, nie lubił być zaskakiwanym, przynajmniej nie przez wampira. Zanim się jednak spostrzegł, został chwycony za biodra i przełożony przez silne ramię właściciela.

-Jak śmiesz?!- Wrzasnął i wbił długie paznokcie w plecy mężczyzny.- Puść mnie natychmiast!

Wampir nie raczył spełnić jego polecenia, ani nawet mu odpowiedzieć. Dzielnie znosił delikatny ból, jaki fundował mu niewolnik. Był nawet całkiem przyjemny. Otworzył drzwi i bezceremonialnie wrzucił za ich próg wściekłego Reavmora. Ten nawet nie zdążył zaprotestować, kiedy drzwi  zamknęły się z hukiem. Poprawił na sobie ubranie i z uśmiechem poszedł w swoją stronę.

Gabriel zaś w pierwszej myśli miał zamiar otworzyć drzwi, jednak zaraz zorientował się, że są zamknięte. Obrócił się do nich plecami i spojrzał na istotę siedzącą na łóżku.

-Cyjan!- Krzyknął tak głośno, że nie było wątpliwości iż wampir go usłyszy.

Przez chwilę starał się wyłamać drzwi, jednak ostatecznie zrezygnował. Prychnął na nowego lokatora, ten zerknął na niego mało zaciekawiony. Harpia w rezygnacji osunęła się po drzwiach na podłogę.

-To jak ci na imię?- Zapytała w końcu chłopaka.

-Zamorduję cię!- Krzyknął demon, uderzając niewolnika w twarz.- Ile razy mam ci powtarzać, że masz się nie odzywać bez pozwolenia?!
Nataniel skulił się lekko, nie patrząc właścicielowi w oczy. Nie miał pojęcia, że nie powinien o tym mówić. Demasse nic mu nie powiedział.

-Przepraszam.- Jęknął.

-Nawet się nie odzywaj.- Warknął demon.- Nie próbuj mnie bardziej zdenerwować. Ile jeszcze czasu minie, nim zorientujesz się, na czym polega posłuszeństwo?!

-Ja nie wiedziałem.- Przerwał chłopak, zasłaniając twarz ręką.

-Kazałem ci milczeć.- Odciągnął jego dłoń i zacisnął palce na nadgarstku.

Młodzik krzyknął z bólu. Makador patrzył na niego przez chwilę, jakby się nad czymś zastanawiając. Po chwili rzucił go na łóżko.

-Rozbieraj się.- Nakazał w końcu.

Chłopiec spojrzał na niego błagająco, z rozpaczą w oczach, demon był jednak nieugięty. Nataniel zaczął rozpinać guziki koszuli, przedłużając trochę, miał nadzieję, że Makador trochę ochłonie. Nie maił jednak, na co liczyć. Rozebrał się cały i spojrzał żałośnie na właściciela. Mężczyzna bezceremonialnie przewrócił go na brzuch, tak, że nogi zwisały mu na krawędzi łóżka. Wyjął z szuflady pejcz i podszedł do chłopaka.

-Jeżeli spróbujesz się ruszyć.- Szeptał mu do ucha.- Zwiążę cię i nie skończę do rana.

Nowoprzybyły patrzył przez krótką chwilę na Reavmora, po czym odwrócił wzrok.
-Wcale nie musisz ze mną rozmawiać.- Rzekł beznamiętnie.- Nie zależy mi na tym.
Reavmor zmarszczył brwi.

-Skoro już tu jestem, to mógłbyś mnie chociaż czymś zająć.- Stwierdził, obserwując uważnie jasnowłosego.

-To nie ty jesteś moim panem i nie ciebie mam zabawiać.

Gabriel poczerwieniał ze złości.

-I tutaj się mylisz. Uwierz mi, że jedno moje słowo wystarczy, żeby Cyjan się ciebie pozbył.- Syknął jadowicie.- I nie łudź się, że cię wypuści.- Zaśmiał się.

Młody demon spojrzał na niego, wyglądało na to, że słowa Reavmora nie wywarły na nim odpowiedniego wrażenia.

-To już nie będzie twój problem.- Rzekł i położył się na łóżku.

Gabriel pamiętał swoje pierwsze dni w tym domu. Godzinami krzyczał i żądał, aby ktoś go wypuścił. Planował ucieczki każdego wieczora. W końcu po miesiącu udało mu się uciec. Wtedy zorientował się, że nie ma już tego, co znał. Wrócił na dwór, tam, gdzie miał wszystkiego pod dostatkiem. Dopiero wtedy przestał knuć o zabójstwie swojego właściciela, chociaż nigdy nie skończył na niego narzekać. Nie rozumiał tego nowego, wydawało się, że wszystko było mu obojętne.

-Myślisz chociaż?- Prychnął Reavmor w stronę demona.

-Nie mam nad czym myśleć.- Szepnął drugi.- Nie mam wspomnień.

Harpia przekrzywiła lekko głowę i uśmiechnęła się po chwili.

-Możesz je odzyskać.- Zapewniła.- Znam sposób.

Spojrzenie blondyna ożywiło się na te słowa.

Demon wymierzył ostatnią chłostę i rozluźnił się. Dalej jednak trzymał bicz w ręce, na wszelki wypadek.
-Czy już się nauczyłeś pokory?- Zapytał niewolnika, spoglądając na jego czerwone plecy i pośladki. Nie usłyszał odpowiedzi, jedynie cichy płacz. Spiął mięśnie i uderzył ponownie.- No, słucham.- Ponaglił go.

-Tak, panie.- Pisnął Nataniel, dalej krzywiąc się z bólu.

-Możesz wstać.- Pozwolił Makador i spoglądał, jak niewolnik ociera niechciane łzy z policzków.

Zdziwił się trochę, gdy zobaczył złość na twarzy młodzika, nie była jednak skierowana na niego.

-Coś się nie podoba?- Zapytał złośliwie.

Chłopak usiadł na łóżku, jęcząc cicho z bólu, okrył się jedwabnym prześcieradłem i pokręcił głową przecząco. Był na siebie wściekły za to, jaką był ofiarą losu. Nigdy nie potrafił zrobić niczego, jak należało, tak często nie potrafił się powstrzymać od płaczu. Miał ochotę przyłożyć sobie jeszcze raz.

Demon uśmiechnął się kpiąco, wertując w myślach Nataniela.

-Zły?- Zapytał. Było to oczywiście pytanie retoryczne.- Ubieraj się.- Rozkazał.- Pokarzę ci coś.


Nataniel spodziewał się wszystkiego, ale nie tego, że demon zabierze go do Magicznego Lasu, nie po tym, jaką gafę popełnił. Rozejrzał się dookoła i odetchnął głęboko. Poczuł piekący ból, bijący od pieczęci, a chwilę po tym ogromną moc, która na powrót się w nim gromadzi. Zamknął oczy i pozwolił energii się otoczyć. Było mu wspaniale, znowu wszystko do niego wracało, czuł się silny i niezależny, mimo iż niczego nie rozumiał z całej sytuacji. W końcu otworzył oczy i spojrzał pytająco, ale i z wdzięcznością na demona, który odblokował pieczęć.

-Zaatakuj mnie.- Polecił Demasse, uśmiechając się kpiąco.

-Słucham?- Arkade znieruchomiał.

-Zaatakuj mnie, tak, jakbyś chciał mnie zabić.- Sprostował Makador.- Nie ukarzę cię, obiecuję.

-Chcesz ze mną walczyć, panie?- Zapytał zdezorientowany chłopak.

Demon zaśmiał się głośno, chwilę potem spojrzał podstępnie na niewolnika.

-Nie. Chcę, żebyś się przede mną bronił.- Wyjaśnił, a chwilę potem kula ognia pojawiła się w jego dłoni. Uśmiechnął się, widząc szok w oczach chłopaka, wiedział jednak, że to mu pomoże, a strach zmieni się we wspaniałą myśl o wygranej i rywalizacji, mimo iż względnie chłopak nie miał szans z doświadczonym demonem. Zamachnął się, wyrzucił ogień prosto w chłopaka, ten schylił natychmiast, by nie zostać poparzonym.

-Na co czekasz?- Zapytał demon, tworząc kolejną kulę, śmiejąc się przy tym perfidnie.


-Wstawaj i mnie zabij, do cholery!- Krzyknął demon.

Tylko Nataniel widział, jak wielkie było jego zaskoczenie, gdy podmuch wiatru trafił go po raz pierwszy. Wtedy Nataniel poczuł coś, czego wcześniej nawet nie potrafił sobie wyobrazić. Siła, moc i niezależność połączyły się, tworząc nowe, dotąd całkowicie obce mu doznanie. Od tej chwili już się nie wahał. Śmiało uwalniał ciosy. Czuł się równy demonowi, walczył z nim jak godny przeciwnik. I choć Demasse dawał mu duże ulgi, i wiele razy dawał się trafiać specjalnie, by go zmotywować, to i tak był pod wrażeniem jego możliwości. Skulił się, czując mocny ból, po trafieniu błyskawicą. Uśmiechnął się dumny z niewolnika i wytarł krew, spływającą z ust. Nadeszła pora, by kończyć. W kłębach dymu zjawił się za Arkade i chwycił go szybko, łapiąc za szyję.

-Dobrze ci poszło.- Przyznał i odwrócił go przodem do siebie.

-Dziękuję.- Rzekł Nataniel, tuląc się do niego mocno. Cały drżał, ledwo łapał oddech, a mimo to, czuł się tak niemiłosiernie szczęśliwy, jak nigdy. Wszystkie troski odeszły gdzieś daleko, tak jak i obawy, kumulujące się od dawna napięcie.

Może Makador był porywczy, mało wyrozumiały, arogancki, ale teraz młodzik był pewien, że nie był zły. Miał złote serce i kiedy był zmuszony, potrafił to pokazać.

-Nie dziękuj.- Szepnął mu właściciel do ucha.- Tylko bądź posłuszny, bo mogłeś trafić na gorszego pana.
Arkade o tym wiedział, co więcej, nie wyobrażał sobie trafić na lepszego. Mimo iż demon nie stanowił ostoi spokoju i nie był tak pobłażliwy jak Cyjan, ani nie tak opiekuńczy jak Diego, to właśnie przy nim czuł się dobrze. On sprawiał, że stawał się coraz silniejszy. Za to był mu ogromnie wdzięczny i żadna nałożona przez Demasse kara nie była w stanie zniszczyć tej więzi, jaką odczuwał niewolnik.

-Cholera.- Westchnął demon, mierząc go wzrokiem. Był odrobinę poobijany i cały brudny.- Jeśli ktoś cię tak zobaczy, będę musiał cię sprzedać.- Uśmiechnął się kpiąco i pociągnął go za sobą.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.