wtorek, 22 stycznia 2013

Rozdział 37 - "Góra Lodowa"


Jak zawsze pod powierzchnią ziemi, gdzie osiedlili się Almagedorczycy, było ciepło, żeby nie rzec gorąco. Takiej sytuacji mogli im pozazdrościć mieszkańcy leśnej krainy, tonącej w śniegu. Stan ten miał jednak swoje wady. Kamienna skorupa musiała znosić coraz większe obciążenie, również silne wstrząsy. Magowie czuwali nad sklepieniem i w momentach zagrożenia użyczali mu część swojej wielkiej mocy dla wzmocnienia. Jednak to nie mogło trwać wiecznie, a brak schronienia w podziemiach byłby dla Almagedorczyków zgubny. Pod sklepieniem ukryta była cała ich kraina, skupiska magicznej energii, bogactwa, świątynie, rozwiązania techniczne, bez których nie mogli się obejść, źródła pożywienia. Wyjście na ląd było niemożliwe. Niektórzy mieszkańcy mieli jednak inne zmartwienia, według nich, wyższe rangą. Do takich stworzeń zaliczał się młody Reavmor, z drżeniem serca czekający na powrót swojego pana, a co ważniejsze, przyjaciela. Nie miał pojęcia, czy Nataniel ma kłopoty, czy może wszystko idzie po jego myśli i nie ma się, o co martwić. Taka niepewność była bardzo uciążliwa, szczególnie, że Gabriel był takim typem stworzenia, które musiało wiedzieć wszystko o wszystkim. Teraz leżał wygodnie na czarnej pościeli w łóżku Venoma. Właściciel nigdy nie zabraniał mu myszkowania po swym Dworze, wiedząc, że Reavmor i tak nie posłucha. Wampir uważał, że nie warto zakazywać mu czegoś, co z pewnością, mimo wszystko zrobi. Tylko traciło się autorytet. Harpia nie miała nic przeciwko i w pełni zgadzała się z Cyjanem. Chociaż, jego autorytet nie mógł być już raczej słabszy. Gabriel nie miał w zwyczaju być posłuszny, a Venom nie lubić używać wobec niego przemocy. Wolał, gdy niewolnicy byli mu wdzięczni. Przecież mógł trafić się gorszy pan, taki, który nie będzie się trudził ze sprawianiem im przyjemności, a po prostu zamknie zabawkę w ciasnej klitce i kiedy najdzie go ochota, wykorzysta, nie zważając na to, czy sprawia jej ból. Wampir po prostu wolał, gdy wszystko odbywało się po dobroci, z aprobatą obu stron… Lub większej ich ilości. Harpia westchnęła przeciągle. Tak naprawdę, nie nienawidziła Venoma.  Chłopiec był mu wdzięczny za to, że nie wykorzystuje go na siłę, przynajmniej nie w prostym tego słowa znaczeniu. Chciał tylko, żeby zainteresował się nim w innych aspektach, nie tylko fizycznie. Mimo, iż Cyjan nie zmuszał go do niczego, to i tak czuł się jak zabaweczka do łóżka. Tak naprawdę tylko seks ich łączył. Gabriel nigdy by się nie przyznał, ale… Powoli zaczynał się zakochiwać we właścicielu, a przez to był coraz bardziej opryskliwy i zły, bo doskonale wiedział, że wampir nie odwzajemnia jego uczuć.

-Przyniosłem kawę, jak prosiłeś.- Rzekł służący, spoglądając z ciekawością na Gabriela. Był prawie nagi, najbardziej intymne miejsca zasłaniały mu tylko koronkowe majteczki, które, nie można było zaprzeczyć, były bardzo kuszące. Harpia należała do bardzo atrakcyjnych osobników i doskonale zdawała sobie z tego sprawę. Chłopak lubił się pokazywać, spojrzenia mężczyzn budowały jego samoocenę. Był niemal tak delikatny, jak Arkade, jednak równie drapieżny, co dzika chimera. Może z tego powodu postrzegano go tylko i wyłącznie w kategoriach fizycznych. Kogo interesowało, czy takie piękne, kuszące stworzenie było inteligentne, zabawne, wrażliwe?

-Połóż na szafce.- Polecił służącemu, nawet na niego nie patrząc.

 

Śnieżyca ustała, a mężczyźni mogli ruszać w dalszą drogę. Nataniel dalej był osłabiony, dlatego o samodzielnej wędrówce nie było jeszcze mowy. Arkade zapewniał, że da radę, nie chciał obciążać swojego pana, ale niestety, jego zdanie nie zostało nawet wzięte pod uwagę. Dla Demasse nie była to wielka różnica, chłopiec był dla niego jak piórko. Młodzik siedział teraz na silnych barkach demona, podziwiając świat z góry. Cały czas miał wrażenie, że zaraz spadnie i połamie sobie wszystkie kości. Marzł niemiłosiernie. Makador mógł dać mu do ubrania tylko to, co było pod ręką. Na jego odzienie składały się dzianinowa góra, oraz kilka rozmiarów zbyt duże spodnie bojowe właściciela. Nie było to zbyt wiele na taki mróz, ale chłopiec i tak był wdzięczny. Siedział tak cierpliwie, aż zaczęły mu drętwieć nogi. Próbował wszystkiego, by trochę sobie ulżyć, jednak wysiłki nie przyniosły wielkich rezultatów.

-Panie.- Szepnął do ucha demona.- Puścisz mnie na chwile?- Spytał.

Demasse spojrzał na niego gniewnie.

-Już ci mówiłem, że jesteś zbyt osłabiony, żeby iść sam.- Przypomniał.- Nie rób z siebie bohatera, tym bardziej, że kilka dni temu płakałeś, żeby ktoś cię wziął na ręce w czasie drogi.- Uśmiechnął się cynicznie i zachichotał chłodno, widząc, że chłopiec nie wie, co odpowiedzieć.

-Tylko na chwilę.- Poprosił młodzik.- Nogi mi zdrętwiały…

-Makadorze, puść go.- Zaśmiał się Cyjan, odwracając się w ich stronę.

Diego szedł pierwszy, wampir zaraz za nim, z kolei Demasse na końcu, razem z Natanielem na barkach. Co prawda, Makadorowi nie specjalnie odpowiadał ten układ. Chłopiec bez przerwy robił coś z jego włosami, a doprowadzało go to do białej gorączki. Za każdym razem, gdy demon zwracał uwagę Arkade, ten przestawał, ale kilka minut później znowu zaczynał… Westchnął i opuścił chłopca na ziemię. Ten, zadowolony, mógł się wreszcie rozejrzeć po okolicy. Zastygł w miejscu, już dawno wyszli z lasu, teraz mógł podziwiać rozległe krajobrazy. Tego jednego nie chciał jednak widzieć. W odległości kilku kilometrów przed nimi znajdowała się ogromna góra, w towarzystwie innych, mniejszych. Mimo, iż była najdalej, wychodziła na pierwszy plan. Młodzik przełknął ślinę, czując, jak właściciel pcha go do przodu.

-Panie… Nie tam idziemy, prawda?- Spytał, wskazując na powód swej rozpaczy. Demasse spojrzał w wyznaczonym kierunku i zachichotał zimno.

-Ależ oczywiście, że tam.- Odparł demon, uśmiechając się kpiąco.

Białowłosy zadrżał lekko, a uśmiech demona poszerzył się nieznacznie.

-Nie bój się.- Szepnął z udawaną czułością właściciel.- Tam wcale nie jest tak stromo.- Pogłaskał go w pozornie uspokajającym geście, ale wiedział, że tylko bardziej zaniepokoi młodzika. Czasem po prostu nie potrafił sobie odmówić tej przyjemności.

-Ja tam nie mogę pójść.- Szepnął Arkade.

Demon westchnął, był już usatysfakcjonowany, dlatego nie potrzebował więcej rozrywki.

-Bez obaw, pan cię zaniesie, kruszynko.- Wtrącił znowu Cyjan, słysząc urywek rozmowy.

Demon pokręcił tylko głową i nachylił się nad Natanielkiem.

-A pamiętasz, co mi obiecałeś?- Szepnął mu do uszka, tak, by pozostali nie słyszeli.- Hm?- Ponaglił.

-Że będę dzielny?- Bardziej zapytał, niż stwierdził Arkade.

-Dokładnie.- Zgodził się demon.- Więc nie marz się i zaufaj mi. Nic złego ci się nie stanie.- Zapewnił. Chłopiec pisnął, czując, jak silne ramiona demona z powrotem sadzają go na muskularnych barkach.

 

-Wasza Wysokość, mamy wieści z Wyspy Dżinów.- Oznajmił niewysoki mężczyzna, kłaniając się nisko przed Władcą Armagedonu.

Król spojrzał na niego swym łagodnym wzrokiem i odkrząknął.

-Słucham Cię, Dermorze.- Rzekł spokojnie.

-Z misji wróciło niewiele wojowników. Większość żołnierzy szlachetnie poświęciła swe życie. Wojowniczka Artestis ma dla Waszej Mości informacje.

-Wpuść ją.- Rozkazał Król, a wrota do komnaty otworzyły się.

Za drzwiami stała zgrabna, niewysoka kobieta, o brązowych, niesfornie zwichrzonych, długich za łopatki włosach. Uroda jej nie była typowa, lecz z pewnością olśniewająca. Kocie oczy  pełne były inteligentnego wyrazu, lekko uchylone, kształtne wargi ukazywały dwa, nieznacznie wydłużone, drobne kiełki. Obfity, jędrny biust, wąska talia i kusząco zaokrąglone biodra przypominały pomnikowy kanon kobiecej urody. Nie sprawiała wrażenia niewinnej, uległej kobiety, wydawała się być pełna dumy i werwy. Dama ta zwała się Artestis i należała do najlepszych wojowniczek Armagedonu. Ona, jako jedna z nielicznych przetrwała misję, jakiej celem była podróż do Dżinów. Nie tylko Almagedorczycy pragnęli przychylności tych stworzeń. Aby móc się rozwijać, Armagedończycy również musieli pozbyć się niesprzyjających warunków. Ekipa wróciła na kontynent, by zeznać, jak wyglądała sytuacja. Kontynuowanie polecenia było z góry skazane na niepowodzenie z powodu braku specjalistycznego sprzętu, a nawet podstawowego prowiantu. Kobieta wdzięcznym krokiem ruszyła wzdłuż czerwonego dywanu i ukłoniła się przed Władcą.

-Mój Panie, przynoszę informację.- Zabrzmiał spokojny, głęboki głos Artestis. Miał w sobie coś przyciągającego.

-Opowiadaj, wojowniczko.- Ponaglił Król, spoglądając wyczekująco na szatynkę.

-Oddział został wybity niemal w całości. Misja okazała się zbyt niebezpieczna.-Zaczęła.- Królu, oddział Almagedorski również został wysłany na wyspę. Są zdecydowanie lepiej uzbrojeni, a ich wojownicy są bardzo potężni. Karietta miała szpiegować ich oddział.  Niestety, nie zdążyła mi przekazać informacji, zabito ją. Odnalazłam jej ciało w lesie, było już zimne. Większość wojowników poległa w starciu z dziką fauną, tamtejsze zwierzęta są niezwykle silne. Potrzebujemy lepszego wyposażenia, martwię się, że nie damy rady zatrzymać Almagedoru.

-Widziałaś twarz?- Spytał zamyślony Władca, masując obolałą skroń.

-Słucham?

-Czy widziałaś twarze tamtych wojowników?- Król ponowił pytanie.

Kobieta milczała przez chwilę.

-Opierając się na podręcznikowych szkicach, jestem w stanie wyróżnić wampira Cyjana Venoma, oraz demona Makadora Demasse. Widziałam ich twarze z daleka, nie mogę ręczyć, że to na pewno te jednostki. Byli też trzej inni, w tym jakiś mniejszy chłopiec, lecz nie zdążyłam się im przyjrzeć, kiedy oddział zaczął strzelać. Bez trudu odparli nasz atak. Niezależnie, od tego, jak mają na imię, z pewnością są zagrożeniem.- Stwierdziła kobieta.-A  zagrożenie zależy wyeliminować…

 

Malborio, wraz z towarzyszami  spoczęli u stóp pierwszej z gór. Aby dostać się do siedziby Dżinów, musieli przedrzeć się przez nią jak najszybciej. Na jej szczyt prowadziły wąskie, oblodzone stepy. Nataniel bezwiednie skulił się i zacisnął drobne dłonie na ramionach właściciela. Demon westchnął. Arkade na jego plecach raczej nie pomagał złapać równowagi, ale nie miał wyjścia. Oczywistym było, że chłopiec sam nie wdrapie się na górę, a nie mógł go tutaj zostawić.

-Trzymaj się mocno i nie puszczaj, rozumiesz?- Zwrócił się do chłopca.

-Ale… Nie ma innej drogi?- Spytał zrozpaczony młodzik.

Demon pokręcił przecząco głową .

-Makadorze.- Rzekł Diego.- Zachowaj szczególną ostrożność, jeden niewłaściwy ruch i pożegnasz się z życiem. Tutaj magia cię nie uratuje.- Uprzedził.

-Zdaję sobie sprawę.- Odparł Demasse.

-Wspinaczka powinna potrwać parę godzin, gdy znajdziemy w miarę stabilny teren, rozłożymy obóz.

 

-Ty zdrajco!- Wrzasnął Cyjan, spoglądając na zaskoczone oblicze Mailsa, który najwyraźniej nie spodziewał się takiego obrotu spraw.

Mężczyźni weszli na szczyt po ponad trzygodzinnej wspinaczce. Zaczynało robić się ciemno. Szczyt był rozległy, raczej płaski, także bezpieczny. Szukając schronienia, Malborio znalazł jaskinie. Jak się później okazało, nie tylko on uznał ją za dobre miejsce na nocleg. Skrył się tam Mails. Demasse, widząc go, omal nie wyskoczył z własnej skóry. Powstało ogromne napięcie. Trzech mężczyzn było wściekłych, Nataniel umierał ze strachu, a Mails wydawał się nie wiedzieć, o co chodzi.

-Cyjanie, spokojnie.- Rzekł Mails.- Powinniście odpocząć, nie prawda?- Zmienił temat.

Wampir wydał z siebie cichy warkot, nie mogąc się uspokoić. Bądź, co bądź, był wampirem. Miał prawo być zły. Makador położył dłoń na jego ramieniu.

-Daj spokój.- Warknął i spojrzał na Mailsa.- Jemu się to jeszcze odpłaci. Z nawiązką.- Postawił Arkade na ziemi. Nie musiał czekać długo, by chłopiec schował się za nim.

Diego przyglądał się całemu zajściu bez słowa, miał nadzieję, że Demasse i Venom nie zrobią nic głupiego.

Cyjan pociągnął Arkade do przodu i zaprowadził w stronę Radowna. Młodzik stawiał opór, ale można było się spodziewać, że nic mu on nie przyniesie.

-Przeproś go, w tej chwili.- Rozkazał Venom, podsuwając chłopca przed jego oblicze. Arkade wcale nie chciał żadnych przeprosin, po prostu pragnął znaleźć się jak najdalej od tego człowieka.

Mails westchnął przeciągle. Wiedział, że jeśli tego nie zrobi, powstanie konflikt między nim, a resztą grupy. To nie byłaby bezpieczna sytuacja. Spojrzał na przestraszonego młodzika. Przeprosił, wszystko rozeszło się po kościach, atmosfera nie stała się przyjemniejsza. Arkade z ulgą wrócił do właściciela, który przygarnął go zaborczo do swojego boku. Demon nawet nie miał ochoty patrzeć na Mailsa, co dopiero kłócić się.  Powiedział mu już wszystko i obiecał sobie, że gdy nadarzy się okazja, zemści się. Teraz liczyła się tylko misja.

 

Arkade kręcił się od godziny. Nie mógł spać, miał wrażenie, że gdy tylko zamknie oczy, Mails znowu spróbuje mu zrobić krzywdę, mimo obecności Demasse. Demon oplatał go ramieniem w pasie, wydawało się, że spał. Młodzik delikatnie wyślizgnął się z jego objęć i usiadł. Oparł czoło na dłoni i tak siedział, aż poczuł na sobie czyjś wzrok. Spojrzał w otwarte oczy właściciela i uchylił lekko usta, jednak nie mógł nic wykrztusić.

-Kładź się, do cholery.- Rozkazał właściciel, wyraźnie zirytowany. Ostatnim, na co miał ochotę, były nocne pogaduszki z zabawką do łóżka.

-Nie mogę spać.- Odparł Arkade, mimo wszystko, kładąc się koło demona.- On mnie przeraża.

Makador zmarszczył brwi w niezrozumieniu, zaraz jednak skojarzył, o kogo chodziło.

-Przecież tu jestem.- Uspokoił go i przyciągnął bliżej.

-Ja wiem, ale…- Nie dokończył. Demon mu przerwał.

-Żadnych „ale”.- Szepnął cicho, zachrypniętym głosem.- Nie zbliży się do ciebie. Śpij i nie kręć się.- Zapadła cisza.

-Panie…

Demasse mruknął tylko sennie, zamykając oczy.

-Dlaczego mi pomogłeś?- Spytał. Chciał tylko poznać motyw działań demona. W końcu, uratował mu życie.

-Cicho.- Odparł właściciel, nie wiedząc, co odpowiedzieć.

-Proszę, powiedz mi.- Nalegał młodzik.

-Natanielu, ani słowa więcej.- Warknął mężczyzna. Nataniel już nic nie mówił, ułożył się do snu, niedługo potem Morfeusz zabrał go do swej krainy.

 

Witam, skarby. Mam nadzieję, że tęskniliście. Rozdział, jak obiecałam, trochę dłuższy, możliwe, że trochę mniej nudny. Co do szablonu, bo dostałam takie pytanie, bardzo możliwe, że będę go zmieniać jeszcze nie raz, ale nie w tym momencie. Na razie staram się przyzwyczaić do bloggera, choć powiem, że przypadł mi do gustu, a obsługa jest niewątpliwie łatwa. Mimo to, muszę się przestawić i wtedy będę planować, co i jak ma wyglądać.

Kolejna sprawa. Dwa komentarze? No misie, traktujmy się po partnersku. Jeżeli to czytacie, znaczy, że sprawia wam to przyjemność, zgadza się? Więc możecie zdobyć się na minutkę, lub dwie, złożyć ocenę pracy i zrobić przyjemność również mnie. Nie wiecie, jaką satysfakcję sprawia mi czytanie komentarzy, szczególnie po wysiłku włożonym w stworzenie nawet najkrótszego rozdziału. Mimo, że lubię pisać, to publikuje przede wszystkim dla was. Także pokażcie, że wam trochę zależy. Brak wypowiedzi wcale nie dodaje mi weny i nie motywuje. Ci, którzy wiernie komentują, podziwiam was i szanuję wasze opinię. Nie podam konkretnych osób, bo mogłabym urazić inne, ale są czytelnicy, na których komentarze czekam aż do opublikowania kolejnego rozdziału, bo po prostu nie wierze, że mogliby nic nie napisać. Znam was na pamięć i zawsze, gdy któreś z was odchodzi, aż mnie serce ściska. Dziękuję za uwagę, miłego dnia.

21 komentarzy:

  1. Byłam zaskoczona, że nowa notka pojawiła się tak szybko. Bardzo przyjemnie się ją czytało, szczególnie, że Damessa jest taki słodziutki o ile taki demon może być słodki. Bardzo mi się podoba, ta pobłażliwość jaką obdarza swojego niewolnika.
    Wspaniały rozdział :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Wybacz, że ostatnio nie dodałam komentarza, co dopiero się zjażyłam, że już przeniosłaś blog! Mam nadzieję, że notki będą szybciej się pojawiały bo kocham te opowiadanie. Hmm, chciałabym, by w następnym trochę się "ogrzali" ^^

    OdpowiedzUsuń
  3. W końcu jest nowa notka. Uwielbiam te opowiadanie. Nie moge sie doczekac kiedy demon zrozumie ze go kocha.

    OdpowiedzUsuń
  4. No, no... w sumie Mailsa mogliby potraktować nieco ostrzej.. szkoda mi trochę tego aniołka. Jednak z niecierpliwością czekam na kolejny rozdział.

    OdpowiedzUsuń
  5. Nataniel całe życie musi w padać w kłopoty ale jego demon za to zaczyna coraz wiecej do niego czuć

    OdpowiedzUsuń
  6. Ła...mnie się bardzo podobał ;D I wcale nie nudny . O boziu a ile ja czekałam na ten rozdział XD czekam na next z niecierpliwością ;D

    OdpowiedzUsuń
  7. Dlugo czekalismy na przenosiny bloga ale warto bylo.A juz sie balam ze blog zniknie a tu taka niespodzianka.Dziekuje Ci Bardzo Goraco.Twoj wpis dal mi kopa aby wpisac notatke-jednak czasem kop jest niektorym potrzebny.A wiec:) :
    Nareszcie Natanielkowi zaczyna sie ukladac,zobaczymy ile czasu bedzie grzecznym niewolnikiem!A wchodzenie na gore siedzac komus na barana jest strasznie stresujace,trzeba miec mocny zoladek!Bledy jezeli sa to ja ich nie widzialam,zreszta nie czytam ciekawych opowiesci pod tym katem.Bede czekala na dalsze czesci z czerwonymi policzkami-a tym bardziej po powrocia z zewnatrz:).
    A tak w ogole to wyjezdzam na 3 tyg.bez dostepu do kompa-byc moze- wiec zajze tu dopiero po powrocie.Zycze duzo weny,milego odpoczynku i dorodnej kartki walentynkowej.Angela.

    OdpowiedzUsuń
  8. Witam,
    ach ja to mam szczęście... przegapiłam jeden rozdział w skomentowaniu... co do poprzedniego, to był cudowny wspaniały, skupiający się na Arkade i Demansse, jak on może być zły, że Nathaniel nie przyleciał do niego, przecież wcześniej go wyrzucił z namiotu na mróz i śnieg, poza tym to była reakcja odruchowa, uciekać za siebie.... A co do tego rozdziału, no cóż wspaniały, tak jak zwykle, trochę poświęciłaś go Gabrielowi, który interesuje się co dzieje się u Nathaniela... Między demonem, a chłopcem, można powiedzieć jakieś ocieplenie klimatów, no i pojawił się Mails, mam nadzieję, ze już nic nie wykombinuje... Och gdyby się bardziej przyjrzała, to by rozpoznała, że wśród nich był właśnie Arkade...
    Weny, weny oraz chęci i czasu życzę...
    Pozdrawiam serdecznie Basia

    OdpowiedzUsuń
  9. Hm... Wciągnęło mnie... To kiedy next? ^^

    OdpowiedzUsuń
  10. Prawdę mówiąc to chciałabym, żeby już powrócili z tej wyprawy, nie lubię zimna. I jak tu ktoś wcześniej zauważył trochę przytulania na rozgrzewkę też by się przydało. Z powodu małego mizianka pod kocykiem nikt by się chyba nie zgorszył.
    Zastanawiam się o co chodziło demonowi z tymi włosami? Co właściwie robił z nimi Arkade, że tak go to wkurzało?

    OdpowiedzUsuń
  11. Uua, dawno mnie tu nie było. Ale trzeba się w końcu wziąć w garść, na co dzięki feriom powiedzmy, że mam czas... Zamierzam powoli nadrobić zaległości na wszystkich blogach, które zaniedbałam, w też oczywiście na Twoim. Zabierze mi to pewnie sporo czasu, ale wierzę, że w końcu tego dokonam.
    Tymczasem, jeśli Cię to zainteresuje i oczywiście będziesz mieć czas, zapraszam na mojego nowego bloga, na którym publikować będę wraz z przyjaciółką ff Harry'ego Pottera :)
    http://usmiech-weza.blogspot.com/

    [zmieniłam pseudonim, miałam już dosyć "Mleczarza"]

    OdpowiedzUsuń
  12. Oh świetna notka ;D nie mogę doczekać się kolejnej ;P

    OdpowiedzUsuń
  13. Chcesz komentarzy, tak? A bardzo proszę, z miłą chęcią! :) Komentowanie tego opowiadania to sama przyjemność! Zasługujesz w pełni na tę malutką nagrodę od nas. Rozdzialik wspaniały! Mnie wcale nie denerwuje ani demon, ani chłopiec. Pokochałam ich od pierwszego wejrzenia, może dlatego, że spełniają idealnie moje normy "pana i zabaweczki". Już nie mogę się doczekać, by dowiedzieć się, jak potoczy się akcja. Podoba mi się, że to opowiadanie ma głębszą fabułę niż tylko seks i ewentualnie jakieś miłosne problemy bohaterów. Poza tym masz piękny styl i widać, że umiesz świetnie pisać. Dobrze, że tego nie marnujesz i dzielisz się z nami tym opowiadaniem. Czyta się je wspaniale! Weny, Droga Autorko, weny! :)

    OdpowiedzUsuń
  14. Trafiłam na twój blog całkiem przypadkiem nie dawałam wcześniej komentarz tylko dlatego że opowiadanie mnie strasznie pochłonęło, byłam i jestem nim zachwycona a to się bardzo rzadko zdarza. Nie mogę się doczekać kolejnej notki. Pozdrawiam Alexi

    OdpowiedzUsuń
  15. Yay. Kiedy dodasz następną notke? Ja chcę wiedzieć co dalej! ;_; Nie bądź taka i nie daj się prosić i szybko napisz następny rozdzialik

    OdpowiedzUsuń
  16. helou, coś tu się jeszcze pojawi? :D

    OdpowiedzUsuń
  17. Błagam, dodaj kolejny rozdział... minęły już dwa miesiące, a my naprawdę tęsknimy... Proszę... To opowiadanie jest piękne, a my potrzebujemy takiego rozluźnienia w te szkolne dni. A to opko to najlepsza odskocznia. Mam ogromną nadzieję, że niedługo coś się pojawi. Nie tracąc tej nadziei, będę nadal odwiedzała Twojego bloga codziennie, wyczekując nowej notki. Proszę... :)

    OdpowiedzUsuń
  18. Tęsknimy za kolejnym rozdziałem

    OdpowiedzUsuń
  19. Najlepsze opowiadanie jakie czytałam... proszę, daj następną notkę ;))

    OdpowiedzUsuń
  20. Jej... już dość długo bez tego rozdziału... Błagam, dodaj go... potrzebuję go jak tlenu!
    Wierne fanki czekają i życzą weny! :)

    OdpowiedzUsuń
  21. To jest wspaniałe, cudowne, niesamowite! :) Wspaniale się akcja rozwija, bardzo przyjemnie się to czyta.
    Z niecierpliwością czekam na kolejny rozdział i czekając zdążyłam już 3 razy przeczytać całość. Mam nadzieję, że wkrótce pojawi się dalsza część.
    Fajnie by było gdyby chłopiec spotkał kogoś ze swojego kraju, kogoś z rodziny i nie chciał do nich odłączyć, został by ze swoim panem.
    Życzę weny i czekam. :*
    Puma.

    OdpowiedzUsuń

Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.