niedziela, 19 maja 2013

Rozdział 40 - "Potężny Władca"


Pierwsza kula ognista rozgromiła parę z kilku setek ożywieńców. Pierwszy cios miecza przeciął trzy ciała na pół. Pierwsza łza spadła, gdy tylko oczy ujrzały, jak mylił się ich właściciel.
Walka trwała, a wojownicy systematycznie tracili siły. Ożywieńcy wyrastali jak z podziemi, a ci zabici po raz któryś wstawali na nogi. Było ich coraz więcej.
-Diego, osłaniaj mnie!- Krzyknął demon, kucając na szklanych płytach.
Malborio szybko stanął nieopodal przyjaciela, uniemożliwiając ożywieńcom dostęp.
Demasse szeptał jakąś formułę.
-Pospiesz się!- Krzyknął Diego, czując, że długo już nie wytrzyma.
Demasse przyłożył dłoń do lustrzanej powierzchni. Jego ciało zaczęły przechodzić niemożliwe ilości magicznej energii. Czarne fale rozeszły się poza horyzont, a wszystko, co martwe na ich drodze, zmieniało się w pył. Demon opadł na ziemię, nie mogąc już utrzymać się na nogach. Zaczął ciężko oddychać. Zużył tak niesamowicie dużo mocy, że ciało zaczęło odmawiać mu posłuszeństwa.
-Diego.- Rzekł Demasse.- Oni powstaną za parę chwil.- Ostrzegł.
Nie mógł wykonać pełnego zaklęcia, zapłaciłby za to życiem w przypadku tak wielu przeciwników. Malborio rozejrzał się dookoła. Wrota były tylko jedne, na wprost.
Makador wziął głęboki oddech i wstał na chwiejnych nogach. Jego energia bardzo szybko się regenerowała. Arkade podszedł do niego szybko. Zdołał odzyskać siły. Demon kazał mu zostać przy wrotach, gdy walka się zaczęła.
-Makadorze, musimy ruszać.- Rzekł Malborio i przewiesił sobie rękę bruneta przez ramię.- Zaraz odżyją.
Ruszyli w kierunku portalu. Ta krótka podróż przepełniona była niepewnością i zwątpieniem, mimo to, również determinacja i ciekawość spowijały umysły wybrańców. Jeden płytki oddech i uderzenie serca towarzyszyły im, gdy wrota zostały pokonane.

Dżiny. To, co ujrzeli przypominało jedną z sal balowanych na Almagedorze, jedyną różnicą było to, że ta powstała z lodu. Całe mnóstwo dżinów krążyło dookoła. Arkade podziwiał te magiczne ciała centymetr po centymetrze. Były takie cudowne, doskonałe, potężne. Błękit ich niematerialnej postaci był wręcz porażający, a ich oczy pełne wiedzy. Wszystkie te ślepia zwróciły się na wybrańców.
-Dlaczego zakłócacie spokój naszego potężnego rodu?- Zadźwięczał głęboki, wręcz hipnotyzujący głos.- Czyżbyście posiadali życzenie?
-Zgadza się.- Odrzekł demon, spoglądając odważnie w przenikliwe oczy stworzenia. Potrafił już ustać bez pomocy, dlatego też odepchnął rękę Diego.
-Jesteście godni, aby spojrzeć w oblicze Mojego Pana.- Dżin przeskanował ich wzrokiem.- Podążajcie za mną.- Rozkazał.
Przemierzali lodowe korytarze ze świadomością, że udało im się pokonać przeszkody, na jakich wielu poległo. Mimo to, nie był to koniec ich zadania. Najważniejsze stało wciąż przed wybrańcami. Ich cel, dla którego przekroczyli granice własnych możliwości, dla którego wiele poświęcili, stał przed nimi otworem. Ujrzeli bogato zdobiony portal. Widniały na nim różne, zapierające dech w piersiach elementy, drobne detale, jak i rzeźby dżinów, wyłaniających się ze ścian. Za wrotami znajdowała się sala tronowa.
-Mymi Potężnymi Oczami spoglądałem na was.- Rzekł Dżin, spoczywający na tronie. Płynnym ruchem zbliżył się do mężczyzn.- Żądacie odpowiedzi.
Demasse zmarszczył brwi. Wydawało mu się, że już to kiedyś słyszał…
-Tak, Wasza Wysokość.- Odparł Diego.
-Wasz towarzysz poległ we Wrotach Śmierci.- Mówił Władca.- Pandora pożera tych, których umysł nie jest otwarty.
Demasse zmarszczył brwi. Mails odważył się samotnie zmierzyć z zagadką? Spuścił wzrok. Planował to inaczej, pragnął zabić go osobiście. Teraz już nie miał okazji… Te słowa dały mu do myślenia. Chyba zaczynał pojmować, na czym tak naprawdę polegała Zagadka Pandory. Składała się na trzy etapy myślenia. Pierwszym, co trzeba było zrobić, to skojarzyć symbole z ową Pandorą. Po wyciągnięciu jedynie tego wniosku, wchodziło się w prawy portal i ginęło. Kolejny etap był testem spostrzegawczości i czujności, kiedy to należało zauważyć, że na autentycznej puszcze symbole były ułożone inaczej. Spostrzegając ten fakt, każdy wstąpiłby w środkowy portal i skazany był na walkę. Trzecia część pozostała dla Demasse zagadką, mimo to, był pewien, że kiedyś tą zagadkę rozwikła.
-Jesteście godni Mej Ogromnej Mocy, spełnię wasze jedno życzenie.- Rzekł Dżin, mierząc przybyszów łaskawym wzrokiem.
-Niech moc sprawi, aby zlodowacenie ustało.- Zażyczył sobie Diego.
-Ma moc nie jest na tyle potężna, by spełnić twe życzenie!- Krzyknął Dżin.
Diego zmarszczył brwi. Jak to? Arcymistrz nie był zdolny, aby rozgrzać jądro Nardeonu? Czego miał sobie życzyć teraz? Może była możliwość…
-Czy, w takim razie, jest możliwość, aby uratować Nardeon?- Zapytał Malborio.
-Istnieje możliwość.- Odparł Mistrz.- Czy twoim życzeniem jest ją poznać?
-Tak.- Zgodził się szatyn. Żyło się tylko raz…
-Aby przezwyciężyć tak potężną moc, jaką włada Klares, należy użyć mocy silniejszej!
Demasse spojrzał groźnie na Władcę. Tego był w stanie domyślić się samotnie. Pytania należało składać bardzo ostrożnie.
-W jaki sposób i gdzie można pozyskać potężniejszą moc?- Zapytał demon.
-Czy twoim życzeniem, jest poznać odpowiedz na to pytanie?
-Tak.- Zapewnił Makador.
-Sposobem jest jedność, a miejscem serce!- Krzyknął Dżin.
-Sprecyzowanie, proszę.- Sarknął demon, spodziewając się bardziej dokładnych informacji. Czyżby cała ta misja ukazała się jedną, wielką pomyłką? Czy po wszystkich trudach, jakie musieli znosić wybrańcy, nie zasługiwali na zbawienie?
-Ten, kto jest chciwy i zachłanny nie dostanie odpowiedzi!- Rozzłościł się Mistrz.
Demon pokręcił głową ze zrezygnowaniem. Spojrzał na Nataniela. Nie mógł mu pozwolić na życzenie. Mógłby uciec, zrobić coś nie tak, chcieć go zabić…
-Panie…- Szepnął chłopiec.- Proszę.
-Nie, Natanielu.- Zabronił mężczyzna.- Nie ufam ci.
Zmarszczył brwi. Czy powinien był przekładać własne dobro, nad dobro jego narodu? Może nadszedł czas, by odkupić swoje winy
-Panie.- Arkade spojrzał w oczy demona.- Nie oszukam cię. Chcę uratować Nardeon.
-Dlaczego miałbym ci wierzyć?
-Bo chcę żyć.- Wyjaśnił Nataniel, odwracając wzrok.
Demon pokiwał głową i zamknął oczy. Arkade, widząc to, zwrócił się do Dżina.
-Potrzebuję mapy, na której zaznaczono położenie źródła mocy.
Dżin pstryknął palcami, a w jego ręce ukazał się pergamin.
-Oto mapa, która wskaże ci drogę.
Arkade rozwinął pergamin. Był pusty. Na samym jego środku namalowano czarny krzyżyk.
-Jest pusta…- Szepnął niepewnie chłopiec.
-Tylko prawdziwa moc, pochodząca z jedności, złożona na tym materiale, będzie w stanie zapełnić tę pustkę.- Rzekł Mistrz.- Spełniłem wasze życzenia, odejdźcie teraz w swoją stronę.- Rozkazał i płynnym ruchem wrócił w pobliże tronu.
Światło zgasło, tak, jak i nadzieja…

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.