poniedziałek, 5 stycznia 2015

Rozdział 62 - "Lekcja Pierwsza"

Demasse westchnął przeciągle, opuszczając wannę pełną ciepłej, przyjemnej wody. Spojrzał na swoją postać w lustrze. Już kiedyś poznał to uczucie, kiedy jego odbicie wydawało mu się zupełnie obce. Wyszedł na korytarz i zamknął za sobą drzwi. Zlustrował wzrokiem otoczenie, było trochę zbyt cicho. Mimo palących się świateł panował półmrok. Demon zmarszczył brwi. Czy to aby na pewno była rzeczywistość? Postawił kilka kroków naprzód, a wtedy otoczenie pojaśniało, stało się bardziej realne. Zawiesił wzrok na postumencie, stojącym na końcu długiego korytarza, znacznie dłuższego niż wcześniej mogło mu się wydawać. Starał się dojrzeć, co na nim leżało, lecz im bardziej wytężał wzrok, tym bardziej obraz stawał się rozmyty.
 Odwrócił się gwałtownie, czując dotyk na swoim ramieniu. Spojrzał nerwowo na męską twarz, chwilę potem odetchnął, poznając Diego. Zaczął iść w kierunku swojej sypialni.
-Zapomniałeś? – usłyszał głos przyjaciela i chwilę zastanowił się, o czym mógłby zapomnieć.
-O czym? – odparł w końcu.
-Dzisiaj koronacja.
Demon zastygł w bezruchu. Dzisiaj? Jak, na bogów, mógł zapomnieć o czymś takim? Otworzył usta, jednak nie zdążył wykrztusić z siebie ani jednego słowa, kiedy przerwał mu Cyjan. Skąd się tutaj wziął?
-Pospiesz się, zanim będzie za późno – powiedział.
-Za późno?
-Na ratunek – wyjaśnił wampir. – Myślisz, że jak lud zareaguje na króla, który nie zdołał ocalić Almagedoru?
Demon skrzywił się, gdy otworzyły się przed nim drzwi, a z wnętrza pomieszczenia wydostało się oślepiająco jasne światło. Ignorując dyskomfort, wszedł za ich próg i otworzył usta w zdziwieniu, gdy ujrzał królewskie zwłoki leżące na jego łóżku. Skierował pytające spojrzenie na towarzyszy.
-Co leżało na postumencie? – zapytał nagle.
-Kamienne serce.
-Skąd się tutaj wzięło?
-To ono da ci moc, by zostać godnym swego imienia – usłyszał znajomy mu głos.
Otworzył szeroko oczy, widząc patrzącego na niego trupa i koronę, spoczywającą w jego dłoniach.
-Ty nie żyjesz – szepnął cicho, odwracając wzrok. – Sen…
 
Demon obudził się, oddychając niespokojnie. To był tylko zwykły sen. Spojrzał na zegar wiszący na ścianie. Było już późno, a miał dzisiaj dużo pracy. Nachylił się  nad delikatnym ciałem niewolnika i pocałował go delikatnie za uchem.
-Wstawaj – szepnął cicho.
-Nie śpię. – Mruknął chłopak, odwracając twarz do swojego właściciela.
-Wiem. Nie każę ci się budzić, tylko wstać.
 
Gabriel od godziny stał nieruchomo w jednej, bardzo nienaturalnej i niewygodnej pozycji, czekając, aż niby wybitny artysta zdoła namalować jego portret. Gdy zgadzał się na pracę w burdelu, nie miał pojęcia, że będzie musiał dokonać tylu poświęceń. Pomieszczenie świeciło pustkami, było bardzo jasne i jedynym przedmiotem, o ile prostytutkę można było określić mianem przedmiotu, skupiającym jakąkolwiek uwagę, był on sam. Ewentualnie mógł to być również Karo, opierający się leniwie o ścianę i szczerzący swoje białe zęby.
-Długo jeszcze? Drętwieję – poskarżył się Reavmor, marząc jedynie o tym, by położyć się na zimnej, twardej podłodze.
-Zależy, jak długo będziesz się wiercił – odparł Sylvio, widocznie zadowolony z możliwości oglądania obnażonego, wygiętego w bardzo kuszącej pozycji młodego ciała harpii.
-Właściwie, dlaczego jeszcze tu jesteś?
-Gdy Santino skończy – wskazał na malarza, widocznie całkowicie pochłoniętego swoją pracą, gdyż nie zareagował na swoje imię w żaden sposób. – Dostaniesz pierwszą lekcję.
-Jaką?
-Dowiesz się szybciej, jeśli przestaniesz się wiercić.
Gabriel prychnął tylko niezadowolony. Naprawdę nie lubił niespodzianek.
 
-Chyba nie muszę ci tłumaczyć, czym jest pieczętowanie? – zapytał demon, spoglądając lekko znudzonym wzrokiem na niewolnika.
Siedzieli przy stoliku w kameralnej bibliotece, w otoczeniu książek, run i podobnych pomocy magicznych. Panował wręcz przytłaczający spokój, nawet kartki nie szeleściły przy przewracaniu tak, jak to miały w zwyczaju.
-Nie, panie.
-Dobrze, więc wiesz, że pieczętowanie służy różnym celom, a konkretne pieczęcie wymagają konkretnych umiejętności. Nauka runiczna nie jest jednak łatwa, jak możesz się domyślać. Żebym wiedział, na czym stoję, powiedź mi teraz, co konkretnie wiesz?
-No… - zaczął niepewnie chłopak, nerwowo stukając paznokciami o lakierowany stolik. – Nie wiem, jak to powiedzieć…
Demon westchnął przeciągle. Czy sławny alchemik Armagedonu nie raczył nauczyć syna takich podstaw? Miał nadzieję, że Arkade będzie w miarę orientował się w tej dziedzinę, wyglądało jednak na to, że będzie musiał nauczyć go wszystkiego od samego początku. W końcu ulitował się nad niewolnikiem i zaczął mówić.
-Pieczęcie posiadają różne stopnie zaawansowania, co za tym idzie, mają różną siłę. Chcąc nauczyć się jednej, musisz znać wszystkie po drodze, właśnie dlatego runy są tak trudne. Aby pieczętować, musisz posiadać szereg zdolności, doświadczenie, a przede wszystkim precyzyjnie posługiwać się magią intuicyjną, a to tylko podstawowe warunki.
-Ile jest stopni?
-Sześć. Przyzywanie to stopień pierwszy, przeniesienie to poziom drugi, odblokowanie to poziom trzeci, blokowanie to poziom czwarty, zaklinanie to poziom piąty, a zaszczepianie to poziom szósty.
-Zaszczepianie?
-Tak. Na przykładzie, zapieczętowanie w kimś, albo w czymś swojej mocy. Każdy stopień dzieli się na dwa rodzaje, na pieczęci przedmiotu nieożywionego i pieczęci przedmiotu ożywionego. Te drugie są trudniejsze.
-To brzmi strasznie.
-I takie jest – przyznał Demasse. Jeszcze pamiętał swoje niemiłe początki. – Jak sądzisz, od czego powinieneś zacząć?
-Od książek?
-Owszem, gdybyśmy mieli na to czas. Załóżmy więc, że podręcznik już przeczytałeś. Co teraz?
-Nie przeczytałem…
-Nie kłóć się. – Prychnął demon, maszcząc brwi i spoglądając wyczekująco na chłopca.
-Magia intuicyjna?
Demon pokiwał głową z aprobatą.
-I jak zamierzasz ją sobie przyswoić?
Nataniel pokręcił głową w zrezygnowaniu. Skąd miał wiedzieć? Przecież to wszystko było dla niego zupełnie nowe.
-Wykonując najprostszą pieczęć – wyjaśnił Makador i uciszył chłopaka, który już otwierał usta w zdziwieniu. – Nie ma szybszego sposobu. Kształtując pieczęć, wypracujesz w sobie wymagane przez nią zdolności. Intuicyjnie.
-Jaka to pieczęć?
-Przyzwanie przedmiotu nieożywionego. To pieczęć pierwszego stopnia, najłatwiejsza, jaka istnieje. Każdy, kto dobrze posługuje się magią, potrafi jej używać bez mrugnięcia okiem. Musisz wykreślić odpowiednią runę, a następnie przyzwać formułą nakreślony przedmiot.
Demon pstryknął palcami, a w jego dłoni pojawiła się jakaś książka.
-To właśnie cały czas robię, przyzywam do siebie zapieczętowane przedmioty.
-Wszystko pieczętowałeś, panie?
-Gdy zyskasz doświadczenie, będziesz potrafił wykonywać takie pieczęcie bez wysiłku, bez dotyku, wystarczy twoja krótka myśl. Na razie jednak zrób to, co kazałem.
Nataniel zerknął pytająco na swojego pana, a ten westchnął zniecierpliwiony.
-Znajdź potrzebną formułę w tym oto podręczniku – wyjaśnił, podsuwając chłopcu księgę. – I próbuj ułożyć pieczęć.
-Ale na czym?
Demon wywrócił oczami i sięgnął do swojej kieszeni. Wyjął z niej złotą, elegancką zapalniczkę i położył na stole.
-Choćby na tym – polecił.
Potem już tylko patrzył, jak niewolnik wertuje strony podręcznika w poszukiwaniu odpowiedniej formuły i prawdopodobnie się jej przygląda. Czekał tak jeszcze chwilę, rozglądając się dookoła, obserwując kurz zalegający na półkach. Jego służba nieco rozleniwiła się w ostatnim czasie. Wrócił myślami do swojego aktualnego ucznia.
-Na co czekasz? – zapytał.
-Nie wiem, od czego zacząć.
-Wszystko masz tam napisane.
Uśmiechnął się kpiąco, widząc, jak niewolnik szepcze kilka słów, marszczy w skupieniu brwi i… nic się nie dzieję. Tego się spodziewał, był tylko ciekaw, po jak wielu nieudanych próbach mu się uda. Czułby się nawet zazdrosny, gdyby chłopcu udało się wcześniej niż jemu. Choć musiał przyznać, że pieczęcie nigdy nie były jego ulubioną dziedziną magii, sam poznał jedynie pięć pierwszych stopni, szóstym nie zawracał sobie głowy. Przyswojenie takiej wiedzy z ów zakresu było niezwykle trudne, a on specjalizował się w równie wymagającej magii bojowej. Nie mógł tego pogodzić.
-Co robię źle? – usłyszał zawiedziony głos Nataniela.
-Dojdziesz do tego – zapewnił demon, wstając od stołu i kierując się do wyjścia. Miał kilka spraw do załatwienia.
-Panie, zostawiasz mnie?
-W niczym ci nie pomogę, sam musisz się tego nauczyć.
-Ale…
-Masz skupić się na sobie i kierować własnym przeczuciem, inaczej nic z tego nie będzie. Ja wskazuję ci drogę, ale sam musisz przez nią przejść.
-Tak, panie…
-Wychodzę, ale wieczorem masz się stawić w mojej sypialni. I bądź pewien, że dzisiaj mi się nie wykręcisz.
Chłopiec kiwnął głową. Nawet nie chciał się wykręcać. Brakowało mu dotyku demona.
 
Gabriel westchnął rozkosznie, przeciągając się po niemal dwóch godzinach tortur. Co to za wybitny artysta, który szkic wykonuje przez tak długi czas? Podszedł do malarza, chcąc zobaczyć, co udało mu się stworzyć i, czy przypadkiem nie przechodził tej męki na marne. W połowie drogi zatrzymał go jednak Karo.
-Zobaczysz, gdy będzie gotowy – rzekł pracodawca, pozwalając wyjść rysownikowi. – Teraz zajmiesz się czymś innym – szepnął, nachylając się nad harpią i pocałował ją pod wrażliwym uchem.
Gabriel z uśmiechem strzepnął włosy na plecy, by mężczyzna mógł swobodnie całować jego obojczyki, patrzył na niego przy tym odważnie. Był pewien, że kombinował coś, co niekoniecznie miało mu się spodobać, tak wnioskował z jego kpiącego uśmiechu, póki co jednak oddawał mu się chętnie. Był spragniony dotyku, zwłaszcza pewnego wampira, ale, że go tu nie było, Karo w ostateczności też mógł go zaspokoić. Sapnął cicho, gdy poczuł oddech mężczyzny na swoim przyrodzeniu. Jęknął niezadowolony, gdy telepata odwrócił go tyłem, zaraz jednak zaskomlał, czując język, wsuwający się w jego ciasną dziurkę. Wyprężył się mocno, kiedy dłoń mężczyzny złapała mocno jego przyrodzenie. Może Sylvio nie był Venomem, ale Gabriel nie miał wątpliwości, że znał się na tym fachu. Klęknął, czując, jak drżą mu uda i spojrzał na swoją twardą już męskość.
-Wejdź! – usłyszał głos pracodawcy zza swoich pleców, chwilę potem skierował zdziwione spojrzenie na otwierające się drzwi.
Zmrużył oczy i zmarszczył groźnie brwi, widząc te intensywnie niebieskie ślepia i kaskadę bladoróżowych włosów, należące do poznanego niedawno wroga. W przeciwieństwie do rozzłoszczonego Gabriela, on wydawał się być ostoją spokoju.
-Co to ma znaczyć? – syknął, patrząc gniewnie na Karo, miał zamiar wstać, jednak powstrzymały go silne ramiona telepaty.- Sylvio!
-Nie denerwuj się. – mruknął mężczyzna, gładząc go uspokajająco po brzuchu i klatce piersiowej. – Ashae – zwrócił się do przybysza i przywołał go gestem dłoni.
Ten z kpiącym uśmiechem podszedł do dwójki i klęknął przed Gabrielem tak, by patrzeć mu prosto w oczy. Potem chwycił jego podbródek i zbliżył się jeszcze bardziej, tak, że niemal stykali się nosami.
-Będziesz krzyczał – wysyczał.
Reavmor szarpnął się mocno, jednak Karo nie należał do słabeuszy, zanim zdążył krzyknąć, jego usta zasłoniła duża dłoń mężczyzny. Gdy poczuł język chłopaka na swoim przyrodzeniu zachciało jej się wręcz płakać. Otworzył oczy szerzej, gdy został przewrócony na plecy, a Karo złapał jego dłonie w nadgarstkach i trzymał nad głową. Drugi rozłożył jego nogi i nakierował swój sztywny już członek na wejście Gabriela. Widząc to, harpia zaczęła się szarpać, jednak nie pomogło jej to na długo. Chwilę później poczuła w sobie jego męskość i zawyła rozpaczliwie.
 
Nastał wieczór. Nataniel niemal biegł do komnaty swojego pana. Był z siebie tak niesamowicie dumny, że nie czekał ani sekundy, musiał powiedzieć właścicielowi. Zapukał do drzwi sypialni i słysząc zaproszenie, wszedł pospiesznie do środka. Spojrzał na swojego pana, a raczej na jego nagi, umięśniony tors i zarumienił się delikatnie. Demon był piękny, tak doskonały, że nie sposób było doszukać się w nim jakiejkolwiek wady. Przynajmniej fizycznej.
Demon spojrzał na niego wyczekująco. Nie sądził, by niewolnik tak bardzo cieszył się na myśl o ich zapowiedzianym zbliżeniu, czekał więc aż ten powie, co znowu wymyślił.
-Udało się – szepnął Arkade, odwracając wzrok. Może nie powinien być z siebie zadowolony? Może to było coś zupełnie banalnego i tylko dlatego tak szybko się nauczył?
Demasse zmarszczył brwi, zastanawiając się, o czym może mówić chłopak. Chwilę potem spojrzał na niego zaskoczony.
-Już?
Arkade pokiwał twierdząco głową. Demonowi jednak nie chciało się w to wierzyć, dlatego też przyglądał mu się podejrzliwie.
-Pokaż – rozkazał, wstając z łóżka, podnosząc jakąś księgę z nocnego stolika i podszedł do niewolnika.
Podał mu podręcznik i pozwolił, by ten wykreślił na niej odpowiedni symbol, gdy już to zrobił, zabrał go z powrotem i oddalił się od niewolnika na kilka kroków. Kiwnął do niego głową, by spróbował go przywołać. Obserwował, jak chłopiec szepta pod nosem słowa formuły. Chwilę później księga zniknęła z jego dłoni i ukazała się w rękach Arkade. Wypuścił powietrze ze świstem.
-Szybko – przyznał, patrząc na niego z mieszanką dumy, lekkiej frustracji i zaskoczenia. Nie wiedział, co o tym sądzić. Ostatecznie jednak podszedł do niewolnika i pogłaskał go w nagrodę po jasnych włosach.- Bardzo szybko.
Nataniel uśmiechnął się delikatnie. Tego właśnie chciał, żeby demon był z niego zadowolony.
 
Gabriel leżał na łóżku w swojej ciasnej, niegustownie urządzonej klitce. Był pewien, że będzie płakać, nie, wyć z rozpaczy, ale bardziej niż zrozpaczony, był po prostu wściekły. Na Karo, na tą jego szmatę, na siebie i na Cyjana. Sylvio okazał się podłym draniem, Ashae, bo tak brzmiało imię jego wroga, był dokładnie taki, jakim się przedstawił, on sam wyszedł na głupiego, naiwnego, puszczalskiego chłopca, a wampir nigdy go nie kochał. Z drugiej strony, Venom by mu tego nie zrobił, nie potraktowałby go tak. Co za upokorzenie…
Usłyszał pukanie do drzwi i skrzywił się z niesmakiem.
-Kto? – zapytał.
-Sylvio – usłyszał zza zamkniętych drzwi.
-Spróbuj tutaj wejść, a cię zabiję! – krzyknął z całą złością, jaka skumulowała się w nim podczas samotnego pobytu w pokoju.
Prychnął, widząc, jak drzwi mimo jego sprzeciwu się otwierają.
-Czego ode mnie chcesz? – syknął, spoglądając jadowicie na pracodawcę, potem lustrując pomieszczenie w poszukiwaniu noża, albo czegokolwiek ostrego, co mogłoby odebrać życie telepacie.
-Wytłumaczyć ci dzisiejszą lekcję. – odparł Karo. – Przecież nie zrobiłbym ci tego bez powodu.
-Oczywiście, chęć odebrania mi godności to też jakiś powód.
-Jeśli mi pozwolisz, wyjaśnię ci. – rzekł Karo, nie słysząc sprzeciwu ze strony chłopca, kontynuował. – Specjalnie kazałem Ashae zaprezentować się ze złej strony. Dzisiejsza lekcja miała za zadanie ci pokazać, że to nie ty wybierasz sobie partnerów. Nie ważne, co czujesz do klienta. Kiedy zaczniesz pracować, będziesz przyjmował każdego, komu cię polecę, nieważne, jak bardzo będzie niemiły, czy jak bardzo cię obrazi. I to nie tak, jak dzisiaj, nie będziesz krzyczał i się szarpał, jeżeli takie będzie jego życzenie, obsłużysz go z uśmiechem. Rozumiesz?
-Nie.
-Gabrielu…
-Nie! Nie na to się zgadzałem!
-Zgodziłeś się – rzekł Sylvio i westchnął ciężko, widząc łzę spływającą po policzku podopiecznego. – Nie płacz, przecież nie oddam cię pierwszemu lepszemu. Chcę tylko, byś nauczył się swojej pracy.
-Nie płaczę – wysyczała harpia. – O ile dobrze pamiętam, miałem być prostytutką, a nie zabawką jakiegoś zboczeńca.
-Dopóki będziesz grzeczny, nie pozwolę cię tknąć żadnemu zboczeńcowi. Musisz się nauczyć uległości, rozumiesz? Pamiętasz, kiedy mi powiedziałeś, że jesteś dobry w łóżku?
Chłopak kiwnął głową.
-Jesteś. Dla mnie i innych, którzy potrzebują odważnego kochanka. Problem w tym, że Almagedorczycy mają różne potrzeby, a ty masz im wszystkim podołać.
-Nie chcę tak…
-Też wielu rzeczy nie chcę, a robię. Gabrielu, to już nie jest dwór Cyjana, tutaj nikt nie będzie ci dogadzał. Jeżeli chcesz mieć dobrze, musisz na to zapracować. Rozumiemy się?
Reavmor pokiwał głową, odwracając się do Karo plecami.
-Nienawidzę cię. Wyjdź.
Telepata pogłaskał harpię po czarnych włosach.
-Jutro kolejna lekcja, myślę, że przyjemniejsza. Wyśpij się.
 
Nataniel zmrużył oczy, czując pocałunek w okolicy obojczyka. Było mu przyjemnie, jednak wzmagał w nim niepokój. Nie był spowodowany poczynaniami demona, a pamięcią o tym, co zrobił w czasie pobytu u Cyjana. Demon zabraniał mu się dotykać w czasie jego nieobecności. Martwił się, że Demasse wszystko wyczyta z jego twarzy, gdy będą to robili. Zaczął oddychać niespokojnie, a właściciel spojrzał na niego, marszcząc brwi, zaraz jednak wrócił do pieszczot.
-Panie, zaczekaj.
Demon warknął na niego, nie przerywając. Z premedytacją przygryzł sutek chłopca odrobinę zbyt mocno, by wyciągnąć z jego gardła jęk bólu połączonego z rozkoszą.
-Proszę.
-Powiedziałem, że tym razem się nie wykręcisz.
-Nie chcę, ja tylko… Chciałem ci coś powiedzieć
Demon spojrzał na niego wyczekująco.
-U Cyjana… - zaczął Arkade, starając się to jakoś wszystko sensownie ułożyć.- Nie było cię, panie…
-Mów…- Pospieszył go demon. Jednak, gdy jego cierpliwość się skończyła, po prostu wszedł do umysłu chłopca, by przeczytać jego myśli. Gdy już to zrobił, spojrzał z nieokreślonym wyrazem twarzy na nieposłusznego niewolnika. - Dotykałeś się? Sam?
Arkade kiwnął głową. Policzki zalały mu czerwone rumieńce, spuścił wzrok speszony, a jednocześnie niepewny reakcji swojego pana. Usłyszał, jak demon ze świstem wciąga powietrze.
-Dobrze.- Usłyszał, a chwilę później został zrzucony z kolan właściciela. Opadł na łóżko. Jego ton wcale nie sugerował, że było dobrze…
Spojrzał na jego twarz. Zobaczył na niej kpiący uśmiech. Jego oczy niebezpiecznie uważnie się w niego wpatrywały. Makador podszedł spokojnie do drzwi i oparł się o nie.
-Teraz pokażesz mi, jak to robiłeś.- Szepnął miękko demon, szczerząc się jadowicie.
Arkade otworzył oczy szerzej i zerknął przestraszony na swojego pana.
-Przepraszam, ja już nie będę…
-Rozbierz się.- Uciął demon.- To kara.
Chłopiec spoglądał jeszcze prosząco w oczy swojego właściciela, jednak widząc w nich nutkę złości wstał z lóżka i powoli, spuszczając głowę, zaczął się rozbierać. Demon patrzył na to z rosnącym zadowoleniem. Uwielbiał, kiedy to piękne, kruche ciało się przed nim odsłaniało. Mruknął zadowolony, patrząc, jak chłopiec łapię drżącą ręką za materiał bielizny, a potem zsuwa ją niepewnie, odkrywając krągłe pośladki. Pokręcił głową, widząc, jak młodzik się zakrywa. Nataniel nie chciał, żeby demon go tak widział. To było upokarzające… Usiadł na pościeli i czekał, co dalej rozkaże Demasse.
-Pieść się.- Rzekł demon, obserwując go uważnie z lubieżnym uśmiechem.- Masz patrzeć prosto na mnie, gdy będziesz to robił.
-Panie, proszę.- Pisnął Nataniel.- Nie tak…
-Bez dyskusji.
Arkade niepewnie położył się na łóżku, patrząc w oczy swojego właściciela. Czuł, jak zarumienione policzki zaczynają go piec, jak całe ciało drży z bezsilności. Wolałby, żeby demon go uderzył…
Dotknął delikatnie swojej męskości, przesuwając po niej ręką. Gdyby chociaż mógł odwrócić wzrok… Wiedział, że demon widzi wszystko bardzo dokładnie. Chyba nigdy nie czuł się tak strasznie upokorzony. Jęknął cicho, czując pierwsze dreszcze przyjemności. Demasse jedynie stał i patrzył na to, jak niewolnik sprawia sobie niechcianą przyjemność. Było mu go nawet odrobinę żal. Ale kara była karą, w dodatku, z jego punktu widzenia, bardzo przyjemną dla oka. Cały czas wpatrywał się w jego oczy. Widział w nich mieszankę wstydu, prawdziwej rozkoszy i prośby. Zaśmiał się cicho, słysząc coraz głośniejsze jęki chłopca. Wyglądał tak niewinnie i kusząco za razem. Wiedział, że zaraz dojdzie.
-Włóż w siebie palec.- Wydał kolejne polecenie, posyłając mu sugestywne spojrzenie.
Młodzik zatrząsł się mocno, a rumieniec na jego twarzy jeszcze się pogłębił.
-Nie umiem.- Pisnął roztrzęsiony, nie chcąc spełnić rozkazu swojego pana.
Demon uśmiechnął się szerzej, nie zbliżając się ani o krok.
-To nic trudnego.- Szepnął łagodnie, spoglądając prosto w jego wielkie, zamglone rozkoszą oczy.- Rozłóż szeroko nogi. Weź palec do ust i naśliń dobrze.- Mówił powoli, by jeszcze mocniej zawstydzić chłopca.- A potem włóż go w swoją ciasną dziurkę.- Zaśmiał się.
Arkade jęknął, słysząc słowa demona. Jednak posłusznie rozchylił uda, odkrywając przed właściciel najbardziej intymne miejsca. Teraz demon widział wszystko tak dokładnie, że miał ochotę zapaść się pod ziemię. Odwrócił na chwilę wzrok, jednak zaraz się poprawił, nie chcąc rozgniewać Demasse. Tak, jak kazał, włożył palec do ust, po chwili go wyjął. Drżał cały z ogarniającej go bezsilności i rozkoszy. Dotknął niepewnie swojego wejścia, chwilę potem wsuwając opuszek do środka. Jęknął głośno i zagłębił cały, drobny palec w swoim wnętrzu, patrząc upokorzony na swojego pana.
Demon spoglądał na morganę z rosnącym pożądaniem. Widok niewinnego, drżącego ciała w takiej pozycji i czynności podniecał go coraz bardziej.
-Drugi.- Rozkazał i tylko patrzył, jak kolejny drobny palec chłopca znika w jego ciasnym wnętrzu.
Przyglądał się chwilę Natanielowi, widok smukłych palców w jego dziurce zaczynał naprawdę mocno na niego działać. Uśmiechając się lubieżnie, dalej patrząc prosto w jego zawstydzone oczy, zaczął zbliżać się do niego powoli. Pochylił się nad nim niebezpiecznie, zbliżając swoją twarz do jego. Wsunął w jego zajęte wnętrze trzeci palec, swój.
Arkade jęknął głośno i umknął spojrzeniem, czując, jak opuszek właściciela trąca delikatnie jego własne palce.
-Patrz na mnie.- Przypomniał demon, nie zaprzestając pieszczoty.
Mruknął zadowolony, gdy chłopiec spełnił rozkaz. Poruszył mocno dłonią, z rozbawieniem patrząc, jak młodzik dochodzi prawie od razu z głośnym jękiem, chwilę potem opada zmęczony na poduszki. Wyjął palec z jego wnętrza, pozwalając mu zrobić to samo i położył się obok niego. To nie był koniec.
 
Od Autora:
Obiecałam początek stycznia i jest początek stycznia. Nie miejcie mi za złe długiej przerwy, byłam zajęta. Rozdział jest trochę niedopracowany, ale nie chciałam dłużej zwlekać z dodaniem. Następny postaram się dodać szybciej. Miłego dnia.

8 komentarzy:

  1. Świeeeeeetny! *-* Z resztą, jak zawsze!!! Rany kocham to! :3 Kiedy mogę liczyć na następny rozdział? xd

    OdpowiedzUsuń
  2. Dzię-ku-je-my <3
    Aczkolwiek wciąż jestem zła za te burdel i harpię w nim...
    WENY :3

    OdpowiedzUsuń
  3. Biedny Gabryś :( Dalej mam nadzieje, że jego pan pojawi się przed pierwszym klientem i go stamtąd zabierze.
    Arkade jak zwykle słodziutki :)
    Świetny rozdział, zresztą jak zawsze.
    Dużo weny :)

    OdpowiedzUsuń
  4. no to fajne ale krótkie, Gabryś biedny ale sam trochę na sobie zasłużył, duma nie jest dobrym doradcą chociaż mam nadzieję, że ktoś go uratuje od bycia zwykła dziwką:-)

    OdpowiedzUsuń
  5. Jej, jak fajnie, że jest rozdział! :)
    Wyjątkowo dobry, moim zdaniem. Czytało się lekko, napisany płynnie i ładnie. Szkoda mi tylko Gabrysia... Jestem ciekawa, jak się zakończy ta jego przygoda z prostytucją (o ile się zakończy). Wątek główny, jeśli mogę go tak nazwać, też bardzo ciekawy, może Natanielek będzie jakimś pocieszeniem dla demona w tych jego problemach. :)
    Pozdrawiam i weny życzę!

    OdpowiedzUsuń
  6. Fajny rozdział :) Mam nadzieję, że jak najszybciej napiszesz kolejny rozdział ;)

    OdpowiedzUsuń
  7. Witam,
    kochana nawet nie wiesz jak bardzo się cieszę z rozdziału tutaj...
    Gabriel już dostał swoją pierwszą lekcję, Nathanielowi udało się opanować pierwszą pieczęć, czyżby Makador był troszkę zazdrosny, że udało mu się to tak szybko, dla Nathaniela to była kara, ale dla Demnase najwspanialszy prezent... ciekawe jak by zareagował Makador jak by poznał, że właśnie Arkade tęsknił i wyobrażał sobie, że demon go dotyka...
    Dużo weny życzę Tobie...
    Pozdrawiam serdecznie Basia

    OdpowiedzUsuń
  8. Co z 63. rozdziałem? Na bloggerze się wyświetla wiadomość, że jest nowa notka... Wchodzę na stronę i dostaję info, że ,,strona nie istnieje" :/

    OdpowiedzUsuń

Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.