Najwyżsi kapłani i magowie pracowali prężnie nad zagadką Dżinów,
jednak ani jeden z nich jeszcze nie zdołał poznać sekretu zwycięstwa. Mapa,
mimo usilnych starań pozostawała pusta nawet po nałożeniu na nią
najpotężniejszych zaklęć. Mimo to, lud dalej wierzył, że bogowie dopomogą ich w
walce o życie. Również słowa odpowiedzi, wypowiedziane przez wielkiego mistrza
Dżinów nie zostały jeszcze rozszyfrowane, lecz ich znaczenie miało już pewne
interpretacje. Destrukcja jądra szła wielkimi krokami, działania musiały być
szybkie i stanowcze, jeśli Nardeon miał trwać dalej. Największa panika została
zasiana wśród najbiedniejszych mieszkańców Almagedoru, jak i również leśnej
krainy, gdyż ta druga również zdawała sobie nie radzić z sytuacją. Arystokracja
była spokojna i opanowana, między innymi Demasse, który zawsze twardo stąpał po
ziemi. Ostatnimi czasy miał wiele pracy, osobiście musiał kontaktować się z
magami, by pomagać w ich badaniach, również Diego i Cyjan wspomagali ich swoją
wiedzą. Demon nie sądził, by jego przypuszczenia okazały się dobrym tropem,
dlatego nie oponował, gdy kapłani testowali coraz to nowsze zaklęcia. Był
zmęczony, a jego myśli zaprzątały inne sprawy. Jego smok, który niebawem miał
go opuścić, jak i również niewolnik, do którego ostatnimi czasy nie zaglądał
zbyt często. Chociaż zdążył się już uspokoić i nie gniewał się. Niebawem miała
się odbyć ceremonia, poświęcona w pełni dla dzielnych wojowników, czyli między
innymi dla niego. Stał teraz przed lustrem, mierząc swoją sylwetkę smętnym
spojrzeniem. Wyglądał niczym bóg zesłany do podziemi, a jednak nie zachwycało
go to. Eleganckie odzienie, zawsze, mimo kompletnej ignorancji w tym zakresie,
zadbane włosy i ten błysk w szmaragdowych oczach. Spuścił wzrok, gdy tylko
wyobraził sobie koronę królewską, dumnie spoczywającą na swojej głowie. To nie
było jego przeznaczenie, nie tak chciał skończyć. Odwrócił się, gdy usłyszał
ciche skrzypienie drzwi. Za nich wyłoniła się delikatna sylwetka jego
niewolnika, odzianego w perłowy, aksamitny strój.
-Mogę wejść?- Zapytał.
Demon pokiwał głową i podszedł do niego. Ucałował lekko
przypudrowane czoło.
-Pięknie wyglądasz.- Szepnął mu do ucha i odszedł do szafy. Zignorował podziękowanie chłopca. Wyciągnął
jakiś lekki, czarny płaszcz i założył na białą koszulę.- Chodź, im szybciej to
się skończy, tym lepiej dla mnie.
-Nie chcesz iść, panie?- Zdziwił się młodzik. Przecież demon miał
tam zostać uhonorowany.
-Nie. Ale gdyby wszystko zawsze szło po mojej myśli, to nie
musiałbym robić nic.- Odparł pochmurnie.- Zwłaszcza w środku nocy.- Dodał.
Było już dawno po północy, ale dworskie ceremonie zawsze zaczynały
się późno. Demon pociągnął za sobą
niewolnika i gdy tylko wyszedł za bramę swej rezydencji, zniknął w kłębach dymu
razem z młodzieńcem.
Ogromny przepych i gromkie brawa przywitały młodego szlachcica.
Posłał tłumowi dumny uśmiech i postanowił się rozgościć. Pociągnął za sobą
niewolnika, wzrokiem szukając Diego, lub w ostateczności Cyjana. Na jego
szczęście, Malborio sam postanowił do niego podejść.
-Makadorze, spóźniłeś się!- Krzyknął szatyn, idąc w kierunku
demona.
-Kiedy zacznie się część oficjalna?- Zapytał rzeczowo Demasse,
rozglądając się dookoła. Muzyka organowa bez przerwy dźwięczała mu w głowie, co
uniemożliwiało jakikolwiek kontakt słuchowy z przyjacielem.
-Niebawem.- Odparł Malborio.- Tak ci się spieszy?- Zerknął teraz
na Nataniela i uśmiechnął się ciepło.- Ślicznie wyglądasz.- Pochwalił go.
Młodzieniec skinął głową z podziękowaniem.
-Wolałbym stąd wyjść jak najszybciej.- Przyznał demon.- Głowa mi pęka
od tej paplaniny.- Wskazał na tłum szlachty. Odwrócił się, szatyna już nie
było. Zmarszczył brwi, gdy usłyszał
wesoły krzyk. Odwrócił się leniwie.
Chaon szedł w jego z stronę, a minę miał wyraźnie bardzo
zadowoloną.
-Nie miałem jeszcze okazji pogratulować ci wyczynu.- Rzekł
mężczyzna, przeczesując fioletowe włosy ręką.
Arkade spojrzał na niego niepewnie. Już widział tego mężczyznę.
Był ogromny i najpewniej bardzo silny. To on kiedyś pilnował bramy Górnego
Miasta, gdy przechodził przez nią po raz pierwszy. Nie należał do miłych.
-Nie martw się, mam już dość gratulacji.- Rzekł demon, przyjmując
uścisk ręki.
-Niesłusznie.- Zaśmiał się Chaon.- Szczyć się, póki jest okazja.-
Spojrzał na niewolnika dziwnie.- To ten porwany, którego tutaj przyprowadziłeś?
Demasse kiwnął głową .
-Ładniutki.- Przyznał i posłał młodzikowi jadowite spojrzenie.-
Gdybyś chciał nauczyć go pokory, wiesz, gdzie mnie szukać.
-To nie będzie potrzebne.- Rzekł brunet.
Cześć oficjalna wreszcie nadeszła. Demasse stał razem z Venomem i
Malborio na marmurowym podwyższeniu, zaraz obok króla.
-Witam Szlachtę.- Rzekł władca do tłumu.- Zebraliśmy się tutaj
dziś, by uhonorować tak mężnych wojowników.
Jednostki wielkie pod każdym względem, onieśmielające przeciwników swą
odwagą i umiejętnościami, a także przynoszące dumę nam, Almagedorczykom, jako,
że wszyscy jesteśmy wielką wspólnotą. W związku z tak szlachetnymi czynami,
jakie uczynili dla nas społeczności ci wojownicy, a także za ich wytrwałość w
boju i trud przygotowań, pragnę uhonorować
ich w należyty sposób. Wybrańcy, czy jesteście gotowi, by dostąpił
zaszczytu?
Mężczyźni jednoznacznie odparli potakująco.
-A więc przyjmijcie moje błogosławieństwo, mój szacunek i
uwielbienie całego ludu! Niech wasz honor, odwaga i wielkie poświęcenie
zostanie w was na wieki i niechaj dopomaga nas wszystkich! Za wasze nieocenione
usługi, mianuję was rzecznikami Głównej Rady Królewskiej. Ofiaruję wam również
całe złoto, zdobyte w zwycięskiej bitwie z Armagedonem, niechaj wam służby,
byście mogli żyć w dostatku. A co najważniejsze, oddaję wam największy
zaszczyt. To wy, wybrańcy, będziecie dalej walczyć o Almagedor, wy będziecie
wspierać magów w ich działaniach i wy będziecie mieli szansę ocalenia krainy.
Od dzisiaj to w waszych rękach spoczywa odpowiedzialność za ojczyznę, to wasze
silne dłonie poprowadzą nas ku ocaleniu!
Demasse zastygł w bezruchu, słysząc gromkie brawa tłumu. A więc tą
robotę również zwalono na niego?
-Cyjanie Venomie, wampirze czystej krwi, prócz miejsca w Najwyższej Radzie, mianuję się
Głównym Medykiem Armii Almagedorskiej. Czy jesteś gotowy przyjąć tytuł?
Wampir ukłonił się nisko przed królem i wziął z jego dłoni złoty
medal, świadczący o jego męstwie, a także pergamin oświadczający nowe stanowisko.
-Diego Malborio, człowieku, mianuję się na Generała Arami Almagedorskiej.
Niech twoja rozwaga poprowadzi nas do zwycięstwa w nadchodzących misjach. Czy
jesteś gotowy, by przyjąć tytuł?
Szatyn przyjął medal, jak i również pergamin.
-Makadorze Demasse, demonie ognisty czystej krwi, z dzisiejszym
dniem otrzymujesz dokument, który upoważnia cię do objęcia tronu po mojej
śmierci. Niech twoje rządy umacniają potęgę, jaką jest Almagedor! Czy jesteś
gotowy przyjąć tytuł mego następcy?
Demon zmrużył oczy, w końcu się poddając, ukląkł przed władcą,
przyjmując stanowisko, pergamin i kawałek złotej blaszki. Poczuł, że w tej
chwili popełnia największy błąd w swoim życiu, ale nie było już odwrotu.
-Niech wasze czyny świadczą o was, a mądrość pokrywa się z nimi.
Błogosławię was!
Minął wieczór, minęła noc, a także ranek, nastało południe. Demon
spał głęboko i nie wyglądało na to, żeby chciał się obudzić. Za to Nataniel
siedział od jakiegoś czasu na pomiętej pościeli w swoim pokoju. Właściciel
dalej nie pozwalał mu spać u siebie. Dzisiaj był wyjątkowy dzień, a raczej
byłby wyjątkowy, gdyby Arkade dalej był wśród rodziny. Na Armagedonie urodziny
były bardzo uroczyście świętowane, szczególnie, jeżeli to syn ważnego
szlachcica je obchodził. Zastanawiał się, czy chociaż myślą o nim… Wstał i
wyjrzał za okno. Cerbery pilnowały ogrodzenia i co jakiś czas warczały na
jakiegoś przechodnia. Uchylił okno i oparł się o parapet. Jednemu nie mógł
zaprzeczyć, na Almagedorze panowała wręcz idealna dla niego temperatura.
Przeszkadzał mu jedynie ciągły mrok.
Odwrócił się szybko, gdy usłyszał dźwięk otwieranych drzwi. Spojrzał na
służącą, stojącą w progu.
-Pan Demasse oczekuje cię w sypialni.- Rzekła kobieta, a Nataniel
kiwnął głową.
Służka wyszła i zostawiła chłopca samego. Ten zerknął na siebie w
lustrze, po powrocie z wyprawy zwracał uwagę na swój wygląd bardziej niż
kiedykolwiek. Pilnował, żeby włosy były ułożone, skóra miękka, żeby Makador był
zadowolony. Uśmiechnął się blado do swojego odbicia i ruszył w stronę sypialni
Demasse. Zapukał cichutko i wszedł za
szafirowe drzwi. Demon siedział na łóżku i czytał jakąś książkę. Odłożył ją i
zerknął na podopiecznego.
-Chodź do mnie.- Rozkazał zachrypniętym po śnie głosem.
Arkade spełnił polecanie i usiadł na kolanach demona. Zarumienił
się, gdy poczuł gorący pocałunek na szyi. Lubił, gdy demon jasno pokazywał, o
co mu chodziło…
Było po wszystkim. Arkade leżał zmęczony na pościeli, potężne
ramie demona wręcz przygniatało go do materaca. Mimo wszystko, dalej był
smutny. Czuł dzisiaj taką samą pustkę, jak na początku, gdy się tutaj znalazł.
Demon spojrzał na niego dziwnie.
-Boli?- Zapytał, widząc cierpiącą minę młodzieńca. Westchnął,
orientując się, że nie powinno go to interesować.
-Nie, nie.- Szepnął chłopiec.- Jest dobrze.- Zapewnił.
-Co się dzieje?- Mruknął demon, przymykając oczy. Był zmęczony,
ostatnio nie dawano mu porządnie wypocząć, a kiedy miał okazję, odwiedzała go
bezsenność.
-Nic. Mam urodziny.- Oznajmił cicho, nie chcąc zabrzmieć
dziecinnie. Był pewien, że właściciel uważał taką rocznicę za głupotę.
Demon zmarszczył brwi. Faktycznie, nigdy specjalnie nie obchodził
urodzin, o ile nie został do tego zmuszony. Wiedział jednak, że dla młodzieńca
to mogło być ważne święto, niestety bardziej smutne niż radosne. W końcu, w
zeszłym roku pewnie świętował ten dzień w gronie najbliższych, teraz ich nie
miał. Makador uniósł się na łokciach i przetarł oczy.
-No dobrze.- Westchnął.- Mów, czego sobie życzysz.- Dodał
obojętnie.
-Czego sobie życzę?- Zdziwił się młodzik.
-W granicach przyzwoitości.
Arkade zerknął niepewnie na swojego pana. Nie sądził, że mężczyzna
będzie chciał coś dla niego zrobić, ale ucieszył się. Może demon go lubił?
-Co mógłbym chcieć?
-Ja mam ci powiedzieć?- Zaśmiał się demon.- Możesz chcieć powtórki
.- Spojrzał na niego znacząco.- Nowej komnaty, biblioteki, własnej służby. Dam
ci wszystko, czego zapragniesz.
-Wszystko?
-Granice przyzwoitości.- Upomniał Makador.
Nataniel zawahał się.
-Chciałbym pójść na spacer.- Szepnął niepewnie. Demon zmarszczył
brwi.
-Tylko tyle?
-Z Gabrielem i Cyjanem.
Demasse zmarszczył brwi jeszcze mocniej. Ta przeklęta harpia bez
przerwy siedziała w głowie jego niewolnika i ani trochę mu się to nie podobało.
Nie potrafił jej jednak wybić z umysłu młodzika, nieważne, jak bardzo się
starał. Zaczynał być nawet zazdrosny.
-Ten chłopak ma na ciebie zły wpływ. Nie chcę, żebyś się z nim
spotykał.
-Proszę, tylko to, nic więcej nie potrzebuję.- Jęknął chłopak,
spoglądając prosząco na właściciela. Wiedział, że się zgodzi. Po tym wszystkim,
co z nim przeżył, potrafił rozpoznać, czy Demasse marudzi, czy naprawdę ma coś
przeciwko.- Zgódź się, panie.
-Nie wiem, czy Cyjan ma czas na takie głupoty.
-A zapytasz go?
-Tylko, jeśli zażyczysz sobie czegoś jeszcze.- Uśmiechnął się
lubieżnie, paznokciem muskając obojczyk niewolnika.
-Mogę mieć feniksa?
Demasse zaśmiał się gorzko. Nie do końca o takie życzenie mu
chodziło.
-Nie ma mowy.- Odparł.
-A innego ptaka?- Ciągnął Nataniel.
-Dobrze, pomyślimy.- Zgodził się właściciel. Chciał już zakończyć
ten temat i zająć się czymś przyjemniejszym.- A teraz czekam na jeszcze jedno
życzenie.
-Jeszcze?
-To najważniejsze.- Szepnął i pocałował go za uchem.- Powtórkę.
Arkade zaśmiał się cicho, zarumieniony i dał się całować demonowi.
Od Autora:
Dobra, wygraliście. Jeżeli jakiś miły obywatel ma ochotę zostać
betą i odwalać najgorszą robotę za mnie, zapraszam serdecznie, aczkolwiek ja
nie zamierzam się wysilać w poszukiwaniach. Chętnych szaleńców zapraszam na gg
(32212442), na którym jestem dość rzadko, lub na pocztę, na której również
jestem rzadko, ale częściej.
Kolejny interes. Proszę was, komentujcie pod ostatnim postem.
Wiem, że bark ostatnich rozdziałów w linkach może utrudniać wam zadanie, ale na
litość boską, wystarczy wejść na stronę główną.
I jeszcze jedno, nie przyjmuję do wiadomości komentowania mojego
drugiego bloga tutaj, to są dwie osobne sprawy i żądam samodzielnej oceny. Dziękuję,
miłego dnia.
Oj nawet Nataniel zrobił się odważniejszy i chce przypodobać się panu. Sądzę, że teraz nie bd miał problemu z spaniem z demonem w jednym łóżku. Władza władzą ale jako przyszły władca nabędzie zapewne nowych wrogów, którzy bd chcieli pozbyć się go zapewne przed koronacją. Mam nadzieje, że Damesse jakoś pogodzi się z tym faktem, że Nataniel przyjaźni się z harpią i chce z nim spędzać czas. Rozdział jak zwykle świetny i czekam na kolejny :)
OdpowiedzUsuńAch.. Rozpływam się. Nie będę pisać, iż rozdział jest krótki, bo dla mnie one zawsze są za krótkie. Jest cudowny! Z utęsknieniem czekałam na kolejne notki od Ciebie. Mam nadzieję, iż teraz pojawiać się będą częściej. ;) Szczerze skusiłabym się na zostanie betą, ale nie wiem czy się nadaję.. Ale w każdym bądź razie i tak mam zamiar do Ciebie napisać, także możesz się mnie spodziewać! :D Och, jak ja pragnę tej słodkości Nataniela, oraz ich miłosnych uniesień! Pozostaje mi tylko czekać na kolene rozdziały i życzyć weny! ;>
OdpowiedzUsuńŚwietny rozdzialik. Cieszę się, że w końcu Nataniel stał się bardziej odważny. Mam nadzieję, że w końcu będzie spał z Demesse. Szkoda, że Makador znowu został obarczony jakimś zadaniem i nie będzie miał dużo czau dla Nataniela. Lubię te momenty kiedy demon troszczy się o swojego młodego niewolnika.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam i życzę weny
Black
Hej,
OdpowiedzUsuńczy twoja próba poszukiwania bety oznacza iż możemy się spodziewać częsciej dodawanych rozdziałów?
Co do notki - cudnie, szkoda ze tak krotko:)
Nie, moja próba poszukiwania bety oznacza, iż możecie się spodziewać rzadziej dodawanych rozdziałów. Też mi przykro.
UsuńW końcu nowa notka ;D nie mogłam się już doczekać! xD ostatnio dopiero znalazłam tego bloga i odkąd przeczytałam wszystko, to codziennie wchodzę, by zobaczyć, czy jest coś więcej ;P to mój pierwszy komentarz tutaj, więc nie jestem pewna, czy dobrze wypadnie.
OdpowiedzUsuńco do bloga to naprawdę świetny. Zacznę od tego, że uwielbiam podział na klasyczne uke i seme. Poza tym klimaty niewolnictwa i powoli rodzące się uczucia, to coś czego szukałam w innych blogach, dopóki tu nie trafiłam ;D no i do tego niczym wisienka na torcie - fabuła. Dopracowani bohaterowie (z własnym charakterem, którzy nie są jakby to rzec "niestabilni"), błędów nie ma (a jeśli są to nie przeszkadzają w czytaniu i nawet się nie zauważa), dlatego przyjemnie się czyta. ;D
Uwielbiam Makadora, choć osobiście to cholery bym nim dostała xD Za to Cyjan i Diego, czyli kolejni przystojniacy^^
Poza tym, życzę weny i pozdrawiam,
by M_R
Ufff, za 8 chyba razem w końcu udało mi się dodać ten komentarz. Wcześniej, gdy dodawałam z telefonu to po prostu go nie było ;/ zawsze tak jest, czy może ja mam pecha? xD
Uwielbiam tego bloga. Czemu trafiłam na niego dopiero teraz? Ale lepiej późno niż w cale.
OdpowiedzUsuńOpowiadanie jest świetne. Strasznie podoba mi się postać Cyjana (Nie wiem dlaczego. Może mam taką słabość do wampirów.^^)
Nataniel jest uroczy. Fajnie, że wreszcie zrobił się odważniejszy.
Jesteś geniuszem, czekam na kolejny rozdział i to tyle z mojej strony.
Nie znoszę rozpisywać się w komentarzach więc choćbym chciała więcej nie napisze.
Witaj,
OdpowiedzUsuńrozdział jest wspaniały... demon myśli tylko o jednym.... ale też i okazał trochę czułości Natanielowi.... martwiąc się co mu jest....
Dużo weny życzę Tobie...
Pozdrawiam serdecznie Basia