Niestety nie dane było mu poczekać na swego pana, ponieważ szybko
zasnął. W napoju najpewniej rozpuszczone zostały jakieś pyłki nasenne.
Następnego dnia obudził się wypoczęty, mięśnie dalej odrobinę go bolały, głowa
również, ale rekompensowała mu to miękka pościel i gorący oddech demona na
karku. Uśmiechnął się i wtulił twarz w poduszkę. Odwrócił się ostrożnie, by nie
obudzić swojego pana. Mężczyzna wyglądał tak spokojnie, jego pierś unosiła się
powoli, jeszcze spał. Arkade, niewiele myśląc, wtulił się w niego przodem, jednak wiedział, że już
nie zaśnie. Po kilku minutach znudziła mu się ta pozycja i wstał do siadu.
Podszedł powoli do okna, niemal na palcach, by nie obudzić Demasse. Musiał
położyć się wczoraj późno, pewnie był zmęczony. Kiedy Diego go tutaj
przyprowadził poprzedniego dnia, miał wrażenie, jakby wrócił po dalekiej
wyprawie do domu, takiego prawdziwego domu… Zaczął się zastanawiać, czym jest
dla niego Armagedon. Czy zdradził swoją rodzinę dlatego, że było mu tutaj
zwyczajnie dobrze?
-Natanielu, kładź się, do cholery.- Burknął na wpół zaspany, na
wpół zirytowany demon. Inne myśli zaprzątały teraz jego umysł. Przez cały
wieczór zastanawiał się nad sytuacją. Zdrajca miał zostać monarchą? Przecież to
jawny absurd. Nie był pewien, czy tego chciał. Pragnął walczyć, nie siedzieć na
tronie…
Arkade wrócił pospiesznie do łóżka, widząc, że obudził swojego
pana. Położył się grzecznie obok niego, nie chcąc go zdenerwować.
-Przepraszam.- Szepnął tylko. Demon nie odpowiedział, oplótł go
tylko zaborczo w pasie i wrócił do zaświatów.
-Makadorze, wstawaj!- Krzyknął Cyjan, szturchając Demasse w
ramie.- Makadorze, wiem, że nie śpisz, wstawaj.- Powtórzył pospiesznie. Był
ranek, jeszcze wczesny, a demon naprawdę lubił spać. Budzenie go rzadko kiedy
przynosiło pozytywne efekty.
-Czego?- Warknął mężczyzna, opierając się na łokciach. Starał się
otworzyć oczy, ale powieki co rusz nieposłusznie opadały.
-Musisz pożyczyć mi Nataniela.- Oznajmił rudzielec, spoglądając
prosząco w zaspane oblicze przyjaciela.
-Już ci mówiłem, że nie położysz na nim swoich brudnych łap.-
Zirytował się demon, spoglądając na słodko śpiącego niewolnika.
-Ależ Makadorze, skąd taki pomysł?- Zaśmiał się nerwowo Cyjan.-
Nie dotknę go, obiecuję. Gabriel jest nie do wytrzymania, muszę go jakoś
uspokoić. Proszę cię, dostaniesz tyle złota, ile tylko zmieści twój skarbiec.
-Nie.- Rzekł brunet, kładąc się z powrotem na boku. W sumie
cieszył się, że Venom nie wypytywał o rozmowę z władcą. Mogłoby się zrobić
nieprzyjemnie.
-Tylko parę godzin, obiecuję, że nic mu nie będzie.- Obiecał
wampir, klękając przy łóżku. Poklepał policzek bruneta w pieszczotliwym geście.
-Jest chory.- Warknął Demasse, odpychając dłoń przyjaciela. Nie lubił,
gdy ktoś zbliżał ręce do jego twarzy. Nigdy nie należał do osób wylewnych, za
czym szła szczera nienawiść do wszelkich, pieszczotliwych, fizycznych gestów.
-Zadbam, żeby się nie przemęczał.
Westchnął przeciągle.
-Przyprowadzę go po południu.- Zgodził się.- A teraz bądź łaskaw
opuścić moją sypialnię.
Venom, uradowany, ucałował mocno policzek demona, przyciągając go
do siebie. Odsunął się, zanim brunet zdążył się zamachnąć i wyszedł zadowolony, zostawiając dwójkę samą.
Demasse spojrzał na zegar, zdobiący jedną ze ścian. Dochodziła ósma rano. W sumie, Makador i tak wieczorem miał
być na zebraniu szlachty, także chłopiec przynajmniej miałby zapewnioną opiekę
Cyjana… Lub jej brak.
Wstał powoli i przeciągnął się. Mięśnie miał jak z waty,
przyzwyczaił się już do spania na niewygodnym posłaniu. Łóżko było przyjemną,
aczkolwiek drastyczną zmianą i łączyło się z przykrymi konsekwencjami.
-Natanielu.- Rzekł donośnie, tak, żeby chłopak się obudził.
Młodzik uchylił leciutko powieki.- Weźmiesz kąpiel, będę czekał na ciebie.-
Rzekł i wszedł za szafirowe, kamienne drzwi.
Chłopiec mruknął sennie, ale posłusznie wstał do siadu. Przetarł
zmęczone ślepia dłońmi i ziewnął cichutko. Miał nadzieje, że trafi do łazienki.
Wstał powoli, czuł się dobrze, niemal zapomniał o gorączce. Wyszedł za próg
pokoju i udał się na poszukiwania łazienki. Rozglądał się dookoła, dalej nie do
końca znał rezydencje, drogi były bardzo zawiłe. Gdy w końcu odnalazł właściwe
drzwi, zawahał się, ale wszedł, spuszczając głowę. Zerknął na właściciela i
zarumienił się. Demon rozłożył się wygodnie w ciepłej wodzie.
-Jestem, panie.- Szepnął cicho, zamykając za sobą.
-Widzę.- Uśmiechnął się Demasse.- Rozbierz się.
Arkade zrobił to, co kazał właściciel i szybko pokierował się do
wody, by choć trochę uniknąć lubieżnego spojrzenia mężczyzny. Ten nie oponował,
wpuścił chłopca do wanny, tak, aby siedział okrakiem na jego biodrach,
twarzyczką zwrócony w jego stronę. Przesunął miękko po gładkiej skórze na
pośladku chłopca i przyciągnął go, by ten oparł się o jego silny tors.
-Będę musiał wyjść.- Oznajmił.- Możesz spacerować po mojej
rezydencji.
-Sam?- Zdziwił się chłopiec. Demasse nigdy mu na to nie pozwalał.
-Tak, maleńki. Wszystkie miejsca, do których nie powinieneś
wchodzić, są zamknięte. Służba jest do twojej dyspozycji. Ale nie przemęczaj
się.
-A jeśli się zgubię?
-Służba zaprowadzi cię do pokoju.- Zapewnił brunet, nacierając
jego plecy aromatycznym olejkiem.- Gdy wrócę, zabiorę cię do Cyjana.
-Pójdę do Gabriela?- Ucieszył się młodzik. Dawno nie widział
harpii.
-Tak.- Przyznał Demasse, zjeżdżając na pośladki swojej zabawki.
Zdawał sobie sprawę, że nadał mu w tej chwili przywileje godne książątka, a nie
niewolnika, ale jakoś nie bardzo go to interesowało. Póki chłopak był grzeczny,
miał być również zadowolony.
-Dziękuję.- Szepnął Nataniel, poddając się chętnie dotykowi
właściciela.
-Podziękuj Venomowi. Gdyby chodziło o mnie, nie puściłbym cię.-
Rzekł demon, zmywając z drobnego ciała nadmiar olejku. Arkade poczuł coś
dziwnego, natychmiast się zarumienił i schował twarz w zgięciu szyi bruneta. Niemal
zapłakał. Chciał, żeby Makador dotknął go znowu. Żeby mu to zrobił… Widząc
lustrzaną ścianę przypomniał mu się ten jeden raz, gdy… Zaczerwienił się
obficie i z powrotem schował twarz w ramionach Demasse. Ten spojrzał na niego
dziwnie i uśmiechnął się kpiąco. Bez większych oporów wszedł do umysłu chłopca
i wertując jego myśli, zaczął się po prostu śmiać. Arkade, zawstydzony do
granic możliwości, zamierzał uciec z wanny, jednak silne ramiona szybko mu to uniemożliwiły.
Makador spojrzał na niego szczerze rozbawiony.
-Obiecuję, że spełnię twoje fantazje, gdy tylko wyzdrowiejesz.-
Zakpił.- Chociaż…- Ścisnął leciutko pośladek chłopca.- Nie wyglądasz mi na
specjalnie cierpiącego.
Nataniel spuścił głowę, by w granicach możliwości unikać wzroku
właściciela. Wstydził się swoich myśli.
Demasse uspokoił się. Był zadowolony, że chłopiec tego pragnął.
Pogłaskał go delikatnie po lśniących włosach, przy okazji mocząc je.
Przyciągnął chłopaka bliżej, ale ten bardzo się spiął.
-Nie wstydź się.- Szepnął mu do ucha Demasse.- To jak będzie?
Oddasz mi się grzecznie?- Zapytał, całując go pod uchem, po chwili wsuwając w
nie język. Zaśmiał się, gdy chłopiec zadrżał.
Młodzik zarumienił się cały, ale pokiwał głową. Demon warknął
zwycięsko i przekręcił się w wannie, rozchlapując wodę dookoła, teraz blondynek
był pod nim i wyglądał tak kusząco, że nawet, gdyby demon chciał, nie
potrafiłby mu się oprzeć. Pocałował go mocno w rozchylone wargi i porwał na
ręce, wstając. Wyszedł z łazienki i rzucił ociekającego wilgocią młodzika na
łóżko. Z szatańskim uśmiechem złapał
nagarski chłopaka i ściągnął za głowę. Mrucząc, przewiązał je czarną wstążką i
umocował przy poręczy łóżka.
-Nie wiąż.- Szepnął z obawą chłopiec.- Proszę.
Demon pocałował go lekko i pogłaskał po policzku.
-Nie bój się.- Mruknął mu uspokajająco do ucha.- Nie zrobię ci
krzywdy.- Zapewnił i zjechał niżej, na sutki, podczas, gdy jego ręce pieściły
delikatną skórę ud. Z zadowoleniem
wysłuchał pierwszych, cichutkich jęków młodzika.
Przygryzł delikatnie sutek, jeszcze chwilę go pieszcząc.
Obserwował, co jakiś czas z uśmiechem, unoszący się z każdą chwilą członek.
Musnął go delikatnie ręką, ale nie zrobił nic więcej. Chłopiec nieporadnie
rzucał głową i drżał, kiedy mężczyzna niby przypadkowo dotykał jego męskości.
Zdziwił się, kiedy poczuł, jak jego nadgarstki zostały uwolnione, zerknął
niepewnie na demona, a on uśmiechnął się tylko przebiegle. Zmienił plan.
Pocałował mocno chłopaka.
-Pieść się.- Szepnął mu do
ucha, śmiejąc się, gdy zobaczył zdezorientowaną minę chłopca. Wziął jego
delikatną dłoń w swoją i powoli pociągnął w stronę podbrzusza.- Już.- Pogonił.
-Nie umiem.- Szepnął zażenowany chłopiec.
Demasse uśmiechnął się jeszcze szerzej i podgryzł delikatnie jego sutek.
-Nie będę się powtarzał.- Rzekł niby ostro, ale dało się wyczuć w
jego głosie nutkę rozbawienia.
Arkade zerknął na niego niepewnie, ale posłusznie objął swoją
męskość drobnymi palcami. Przesunął delikatnie i jęknął cały czerwony na
twarzy. Powoli zaczął powtarzać czynność. Chciał się podobać mężczyźnie i
sprawić mu przyjemność. Odchylił głowę do tyłu i jęczał już głośno, czując, że
niewiele brakuje mu do spełnienia. Pisnął zaskoczony i odsunął biodra, gdy
poczuł zagłębiający się w nim palec. Demon przytrzymał go delikatnie i
pocałował. Widok, jaki przedstawiał jego niewolnik był doprawdy nieopisany.
Wyglądał tak niewinnie, bezbronnie i mimo, iż nie kochali się pierwszy raz,
dalej zdawał mu się taki cholernie czysty i kuszący. Za każdym razem.
Uśmiechnął się, słysząc głośny krzyk chłopca i widząc, jak dochodzi z rozkoszą
wymalowaną za ślicznej buźce.
-Bardzo ładnie.- Pochwalił go. Położył się na łóżku, koło niego,
opierając się na łokciach i spojrzał na niego znacząco. Chciał, żeby tym razem
blondynek przejawił więcej inicjatywy, dlatego dał mu też odrobinę więcej
wolności. Po prostu był ciekaw, jak poradzi sobie z tą samodzielnością, chociaż
nie był to jego preferowany sposób.
-A teraz zajmiesz się mną.- Zachichotał, widząc zdezorientowaną
twarzyczkę chłopca. Przyciągnął go delikatnie do swojego krocza i pogłaskał po
policzku.
Nataniel spojrzał na niego z obawą. Bał się, że zrobi coś nie tak,
demon nigdy nie kazał mu tego robić. Nie chciał go rozzłościć. Nie protestował,
nieśmiało, bojąc się odrobinę, polizał główkę męskości demona, przy tym
spoglądał na jego twarz, żeby upewnić się, że nie ma na niej złości. Demasse aż
chichotał w duchu z nieporadności młodzika. Nie przeszkadzała mu, wręcz
przeciwnie. Nie wymagał od niego wprawności, mruknął zadowolony, gdy w końcu
chłopiec wziął jego męskość w usta. Niewiele, ale demon miał się czym chwalić.
Z powrotem zaczął pieścić dziurkę Arkade, przygotowując go dokładnie i
wysłuchując jego słodkich jęków. W końcu, gdy Nataniel zaczął ciężko oddychać,
pozwolił mu skończyć pieszczotę i ułożył go na łóżku, pod sobą, dalej pieszcząc
jego wejście trzema palcami.
-Chcesz tego, maleńki?- Szepnął mu do wrażliwego uszka.
Młodzik zaskomlał cicho, nieporadnie ruszając biodrami. Było mu
bardzo dobrze, chciał, by Makador już w niego wszedł. Zarumienił się jeszcze
mocniej, wyobrażając sobie tak dużego penisa w swojej ciasnej dziurce.
-Tak.- Szepnął.
-Poproś mnie.- Rozkazał demon, pieszcząc delikatnie prostatę
chłopca. To była dla niego najlepsza zachęta.- Wiesz, jak.
Nataniel chwile bił się z myślami, tak bardzo chciał, żeby
właściciel przestał go dręczyć.
-Proszę.- Zaczął niepewnie.- Weź mnie.- Wyjąkał ledwo słyszalnie,
chowając twarz w poduszce.
Demasse pocałował go w wilgotne czoło, wziął w dłoń wstążkę, która
krępowała wcześniej nadgarstki chłopca i uśmiechnął się do niego znacząco.
Nataniel spojrzał na materiał z obawą, wiedział, co właściciel chciał z nim
zrobić. Jęknął głośno, gdy jego męskość została mocno związana.
-Nie dojdziesz, dopóki ci nie pozwolę.- Rzekł mężczyzna,
zakładając sobie nogi chłopca na barkach. Przygotował niewolnika bardzo dobrze,
także był pewien, że nie sprawi mu dużego bólu. Nakierował członek na jego wejście
i zaczął wchodzić powoli, patrząc na twarz kochanka.
Arkade jęknął głośno, czując jednocześnie ogromną rozkosz i
delikatny ból. Demon od razu zlizał z jego policzków kilka niewielkich łez i
teraz obcałowywał jego szyję. Nie czując dużego oporu, zaczął się powoli
poruszać. Nie śpieszył się, chciał to zrobić powoli. Nataniel jęknął
przeciągle, gdy penis właściciela mocno uderzył jego prostatę, chwilę potem
znowu. Teraz krzyczał już niemal bez przerwy, wijąc się pod każdym pchnięciem
mężczyzny. Zakwilił błagalnie, chcąc dojść. Demasse złapał go za ręce,
stanowczo przytrzymując w górze, jednocześnie wolną ręką pieścił delikatnie jego
mocno wyprężoną męskość.
-Śliczny.- Szepnął mu do ucha, widząc jego niecierpliwość.
Z każdym ruchem i on był coraz bliżej spełnienia. Mimo to, dalej
ruszał się leniwie. Po jakimś czasie obrócił go na brzuch, ale nie zmieniał
tępa, chciał, by chłopak wiedział, że każdym ruchem mógł przyprawić go o
drżenie. I tak właśnie robił.
-Proszę, rozwiąż.- Jęknął Nataniel.
Demon uśmiechnął się drapieżnie i pociągnął delikatnie za włosy,
by chłopak spoglądał do tyłu.
-Patrz mi prosto w oczy.- Rozkazał, wiedząc, jaką męką było
spełnienie tego polecenia dla chłopca. Mimo to uśmiechnął się zwycięsko, gdy
mimo trudu, blondynek posłusznie spełnił kolejne jego polecenie.- Odwróć tylko
wzrok, a w ogóle nie pozwolę ci dojść.
Arkade piszczał błagalnie z każdym ruchem demona. Penis tak
rozkosznie go bolał, nie potrafił już wytrzymać. Łzy bezradności zaczęły
spływać po jego czerwonych policzkach. Demon zlizywał je łapczywie, w końcu nieznacznie
przyspieszając tępa. Westchnął zadowolony, dochodząc we wnętrzu swojej
zabaweczki. Zawisł nad nim niebezpiecznie i pocałował mocno w usta, badając
językiem jego wnętrze. Odwrócił go na plecy i przygryzł twardy sutek.
-Proszę, pozwól mi dojść.- Szepnął zawstydzony chłopiec, wiedząc,
czego oczekiwał jego pan.
Demon z wrednym uśmiechem zaczął bawić się materiałem wstążki,
drażniąc paznokciami wyprężony chłonek młodzika, z satysfakcją wsłuchując się w
jęki i błagania. Uwielbiał mieć nad nim pełną kontrolę, kiedy go prosił, kiedy
wręcz płakał, by mu pozwolił. Powoli zdjął zacisk z drobnej męskości swojej
zabawki i pocałował głęboko, tak, by młodzik krzyknął prosto w jego usta.
Nataniel wygiął się mocno i wtulił w tors mężczyzny, czując tą nieopisaną
przyjemność. Chwilę potem opadł na łóżko i oddychał niespokojnie.
-Dziękuję.- Szepnął, dalej tuląc się do swojego pana. Ten tylko
mruknął coś zadowolony i pocałował go ponownie.
Chłopiec poczuł, jak zaczyna ogarniać go senność. Demon wiedział,
że nie powinien, w końcu Nataniel był jeszcze porządnie osłabiony i dalej miał
gorączkę, ale po tak długiej przerwie po prostu nie potrafił się powstrzymać.
Szczególnie, że sam niewolnik tego chciał.
-Panie.- Mruknął nieprzytomnie Nataniel. Mężczyzna spojrzał na
niego uważnie.- Lubisz mnie?
Demon westchnął z lekkim uśmiechem i pokręcił głową.
-Tak.- Szepnął mu do ucha i pocałował, nim chłopiec zasnął. Potem zaniósł
go z powrotem do wanny, umył porządnie i położył już śpiącego do łóżka.
Ucałował jeszcze w dalej rozgrzane czoło i zamknął za sobą drzwi.
Demon wyszedł, jak zapowiadał z rana. Arkade zwiedzał rezydencję,
czuł się dumny, że właściciel mu na to pozwolił, chyba ufał mu odrobinę bardziej.
Przemierzył już masę zawiłych korytarzy, oglądał dyplomy, zawieszone na
ścianach, puchary i nawet liczył drzwi. Chciał wyjść do ogrodu, ale drzwi były
zamknięte. Koło południa zjadł niewielki obiad, który podała mu służba. Wszedł
do głównej biblioteki, poczytał książkę i spędził tam resztę czasu, czekając na
demona. Chciał już spotkać się z Gabrielem.
Tymczasem Demasse spędzał czas w przyjemnym towarzystwie Malborio.
-Makadorze, to ogromny zaszczyt.- Rzekł Diego, mierząc demona
dumnym spojrzeniem.
-Nie chcę być królem.- Odparł Makador, masując delikatnie skronie.
Mało spał.- Jestem wojownikiem.
-Wiesz, jak wielką hańbą byłaby odmowa.- Ostrzegł szatyn, upijając
niewielki łyk czerwonego wina.- Masz jeszcze czas, on jeszcze trochę pożyje.
-Jak długo? Może paść kiedykolwiek…
Ołtarz niestety nie dawał nieśmiertelności, a jedynie zachowywał
ciało w wiecznej, młodej skorupie. Istota nie czuła, że się starzeje. Pewnego
dnia serce po prostu stawało bez zapowiedzi.
-Nie chcę reszty życia spędzić na tronie, wysłuchując o wiecznie
tych samych problemach. Chcę walczyć, rozumiesz? Nie po to trenowałem tyle lat,
żeby nie móc się rozwijać.
-Jesteś już mężczyzną i niezależnie do tego, czy to ci się podoba,
powinieneś wziąć odpowiedzialność za Almagedor, jeśli tego od ciebie oczekują.
Demon westchnął. Nie wyobrażał sobie takiego stanowiska. Nigdy.
Nie miał zamiaru całymi dniami siedzieć na tronie i wysłuchiwać głupot.
Almagedor i tak brnął bez przerwy do tego samego, od króla nie wymagało się
żadnych poważniejszych decyzji. Nie mógł zrobić praktycznie nic, tylko
negocjować układy z Armagedonem i zarządzać wojskiem. Jeśli chodziło o
mieszkańców… W tym zakresie raczej nie mógł się poruszać. Przykładowo, gdyby
chciał znieść niewolnictwo, po prostu wywołałby niemożliwe do opanowania
zamieszki. Mógłby oczywiście wybić buntowników, ale wtedy populacja królestwa
zmniejszyłaby się o, co najmniej połowę. Już nie mówiąc o tym, że niewolnictwo
ani trochę mu nie przesadzało. Kultura nie wymagała zmian, system się
sprawdzał. Lud był zadowolony, Almagedor dobrze sobie radził i w bitwach, i
finansowo. Czego chcieć więcej?
-Masz jeszcze czas do zastanowienia, porządnie to przemyśl.-
Poradził Malborio.- Ogłoszą to pewnie wieczorem na zebraniu…
-Oby nie.- Warknął brunet.- Nie chcę sensacji. Czy to jest, do
cholery, tak wiele? Święty spokój, tylko tego pragnę.
-Wszyscy jesteśmy zmęczeni, Makadorze.- Rzekł Diego.- Przeżyjesz.
-Ja owszem, ale otoczenie może trochę ucierpieć…
W końcu Demasse wrócił, humor miał nieokreślony. Kazał mu się przygotować,
a gdy chłopiec to zrobił, wyszli z rezydencji.
-Panie?- Zaczął cicho chłopiec.- Mogę się uczyć?- Zapytał.
Demon westchnął. Miał załatwić chłopcu nauczycieli już dawno temu,
ale jakoś nie mógł się za to zabrać. Zawsze było coś ważniejszego.
-Musisz.- Odparł. Jeśli chłopiec miał się z nim pojawiać na balach
i spotkaniach, to musiał posiąść chociaż podstawową wiedzę, godną szlachcica,
póki co, jej nie posiadał.- Załatwię to w najbliższym czasie.
Młodzik uśmiechnął się delikatnie i dał się pociągnąć do przodu.
Demon nie lubił, gdy znikał mu z oczu, wolał go mieć przed sobą. Nie uśmiechała
mu się pogoń za uciekającym niewolnikiem, a tym bardziej uciekającym,
zdematerializowanym niewolnikiem. Ostatnio sporo rozważał. Poza barierą jego
rezydencji chłopiec mógł czarować do woli, a wykonanie zaklęcia trwało sekundę.
Musiał nałożyć na niego jeszcze jedną pieczęć, dzięki której mógłby blokować
przepływ magicznej energii w jego ciele, wtedy byłby dużo spokojniejszy Oczywiście,
jeśli chłopiec wyjątkowo by tego potrzebował, mógłby usunąć barierę na jakiś
czas. Postanowił, że powie mu to później, wolał nie oddawać go
rozhisteryzowanego Venomowi, bo jego nastawienie mogłoby udzielić się harpii, a
po to tam go ciągnął, żeby Gabriela odrobinę uspokoić. Liczył się z płaczem,
protestami, ale jakoś nie bardzo go to interesowało. Nie miał czasu na spacer,
dlatego zaraz użył teleportu i stanęli przed Dworem Venoma. Wampir jak na
zawołane pojawił się we wrotach swojego zamczyska i uśmiechnął promiennie.
-Witaj, Makadorze!- Krzyknął, idąc chodnikiem z czarnego marmuru.
Otworzył bramę i wpuścił przybyszy do środka.- Może napijesz się czegoś?-
Zaproponował, wdzięczny za próbę pomocy przyjaciela.
-Mam spotkanie, odbiorę go wieczorem.- Rzekł niewzruszony. Zbliżył
się odrobinę i szepnął wampirowi do ucha.- Jeśli go tkniesz, zamorduję cię.
Wampir poklepał go tylko po ramieniu i zaśmiał się.
-Nic mu nie będzie.- Zapewnił i przyciągnął Arkade do siebie.- Ja
również idę na zebranie, ale bądź pewien, że służba wspaniale się nimi zajmie.
Nie rób mi tego, napijmy się, mały kieliszek.- Namawiał.- Nigdy nie widziałeś
mniejszego. Gwarantuję.
Demon pokręcił głową. Ruszył do drzwi. Spotkanie i tak zaczynało się dopiero za pół
godziny, więc ostatecznie mógł się napić. Arkade, prowadzony przez wampira,
szedł prosto do pokoju Reavmora.
Oczywiście siedział na tym zabraniu, król oznajmił szlachcie, jaki
zaszczyt nie obszedł demona. Póki co, omawiana była uroczystość na ich cześć,
która planowo miała się dobywać za tydzień. Na szczęście, nie on musiał ją
organizować. Prace nad pomnikiem Majlsa rozpoczynały się już wkrótce. Demasse
miał ochotę wyjść, oczy wszystkich zazdrosnych arystokratów zwrócone były na
niego, z kolei demon chętnie odstąpiłby im tego zaszczytu.
Arkade opowiedział Reavmorowi całą historię, chłopak wydawał się
naprawdę przejęty. Cały czas słuchał z zapartym tchem. Teraz siedzieli na łóżku
i trochę się nudzili, nie mieli, co robić. W zamczysku nie było wielu atrakcji,
które mógłby tolerować bezgranicznie posłuszny Nataniel. Nie chciał pić, oglądać tańców erotycznych
ani nawet zapalić cygara.
-Może spacerek?- Zaproponowała harpia, rozciągając się delikatnie.
Od ciągłego leżnia zaczynały ją boleć plecy.
-Cyjan ci pozwala?- Zapytał blondynek, wstając do siadu.
-Oczywiście.- Zapewnił ciemnowłosy i wstał z lóżka, podszedł do
drzwi i gestem ręki zaprosił przyjaciela.- Panie przodem.- Zachichotał.
-Gabriel!- Pisnął urażony chłopiec, mimo wszystko, dał się
przepuścić. Tutaj panowała trochę bardziej niepokojąca atmosfera, niż w
rezydencji Demasse. Wszystko było takie przytłumione, ciemne, trochę go to
przygnębiało, ale równocześnie nadawało spotkaniu tajemniczej, interesującej
aury. Jakby podróżował po jakichś starożytnych kryptach. Mijali korytarz za
korytarzem, nagle Nataniel pisnął przestraszony i prawie wpadł na przyjaciela,
widząc zjawę, lecącą wprost na niego.
-Nie bój się.- Zaśmiał się Gabriel.-Nic ci nie zrobi.- Uspokoił.
Po chwili Arkade zaobserwował, że duch po prostu przez niego przeleciał i nic
się nie stało.
-Skąd one się tutaj wzięły?- Zapytał dalej lekko zdezorientowany.
-Chcesz zobaczyć?- Uśmiechnął się Gabriel.
Arkade spojrzał na niego niepewnie.
-Tak.- Szepnął.
Harpia tylko uśmiechnęła się szerzej i pociągnęła Arkade w tylko
sobie znanym kierunku. Powoli zaczęli schodzić w dół, na coraz niższe piętra.
Zamek wampira był również dużo większy niż rezydencja Demona, co było widoczne
na pierwszy rzut oka.
-Gabrielu… Gdzie idziemy?- Zaniepokoił się Nataniel, widząc, że są
coraz niżej, a obraz staje się coraz
mniej przyjemny.
-Zobaczysz.- Zapewnił drugi, przekręcając jakąś dźwignię, by
stalowe kraty, przed którymi stali, uniosły się. Gabriel szybko poszedł dalej,
Nataniel również, trochę się ociągając. Reavmor pamiętał, że Cyjan raczej
niechętnie udzielał mu zgody na przebywanie tam, ale postanowił to pominąć.
-To lochy?- Zapytał.
Gabriel pokiwał głową.
-Widzisz, tutaj pojawiają się te zjawy.- Wyjaśnił Reavmor.- Cyjan
mówił, że to wina portalu…
-Jakiego portalu?- Zaciekawił się Arkade.
-Portalu zmarłych. Wiesz, na drugą stronę.- Tłumaczył przyjaciel.
Co prawda, sam niespecjalnie orientował się w tym temacie, ale mógł powiedzieć,
co wiedział.- Podobno, kiedy się tam wejdzie, nie można już wrócić do życia, po
prostu jest się już martwym. I tak tworzą się te duchy. Tracą materialne ciało
i zostaje im tylko dusza, która musi tułać się pomiędzy światem ludzi, a
zmarłych. Nie może zejść do piekieł.
-Dlaczego?
-Nie wiem… Przejście przez portal jest zakazane. Może to coś w
rodzaju kary?
-Dlaczego Cyjan go nie usunie?
-Widać, nie przeszkadza mu. Zjawy to byli mieszkańcy dworu, jego
krewni, chyba chce ich widzieć. Chciałem kiedyś zobaczyć ten portal, ale drzwi
są zamknięte…
-Dziwnie się czuję…
-Nic dziwnego.- Uśmiechnęła się harpia.- Tutaj nie ma absolutnie
żadnej materii magicznej, nic. To taka pustka… Choć, pójdziemy dalej.- Zaproponowała.
Arkade, zaciekawiony, oglądał miejsce. Było ciemno, ale paliły się
pochodnie. Ściany zbudowano z jakiegoś szarego kamienia, droga osypana była
kurzem. Czuł wilgoć. Z każdym stawianym krokiem czuł się coraz pewniej. I gdy
już kompletnie się rozluźnił, nagle usłyszał ciche warknięcie.
-Co to było?- Zapytał, trochę przestraszony.
-Spokojnie, to tylko wilkołaki.- Uspokoił.- Znają mnie.
Dwoje niebezpiecznych oczu zabłyszczało w ciemności. Kolejne warknięcie zadźwięczało w
przestrzeni, tym razem głośniejsze.
-Gabriel.- Zająknął się Nataniel, widząc wyłaniający się, spory
łeb bestii.
Harpia zesztywniała. Wilkołaki nigdy nie podchodziły do niego w
ten sposób, zatrząsł się, widząc, że pies przyspiesza kroku. Niewiele myśląc,
pociągnął Nataniela za sobą.
-Uciekaj!- Krzyknął, widząc, że wilkołak rusza za nimi w pościg.
Wiedział, że daleko mu nie ucieknie, słyszał jego oddech coraz bliżej.
Instynktownie uciekł do jednej z celi, przyciągając Nataniela, zakleszczając za
sobą kraty. Wzburzony wilk opadł na nie, jednak potężna łapa nie mogła
przedostać się przez prześwity. Mimo wszystko, bestia warczała i cała siłą w
nie uderzała. Kraty skrzypiały głośno, wyglądały na kruche. Lochy nie były
używane przez co najmniej stulecie. Nataniel ,już ze łzami w oczach wpatrywał
się w przerażające stworzenie, wyglądało na to, że to on nie spodobał się
wilkowi. Gabriel schowany w drugim kącie go nie interesował.
-Co się dzieje?- Zapłakał przestraszony, nie mogąc się nawet
ruszyć. Cały drżał, serce waliło mu jak oszalałe.
-Nie wiem.- Szepnął Reavmor.- Nigdy się tak nie zachowywały…
Zebranie się skończyło. Wszystko było jasne. Demon mimo wszystko
czuł coś dziwnego. Nie wyczuwał pieczęci niewolnika, gdy próbował go
zlokalizować, po prostu nie potrafił, tak, jakby chłopca nie było. Zaczynał się
niepokoić, z każdą chwilą coraz bardziej. A jeśli chłopcu coś się stało? Poczuł
delikatny dotyk na ramieniu.
-Gratulacje, mój ty władco.- Uśmiechnął się wampir.- Zacznę już
ćwiczyć pokłony.
Demon jednak nie zwrócił na to uwagi, był niespokojny, jakby
nieobecny.
-Co jest?- Zaniepokoił się Cyjan.
-Nie czuję Nataniela.- Rzekł Demasse, nerwowo przeczesując czarne
włosy.
Wampir zesztywniał. Przez chwilę myślał, po czym przeklął cicho i
zniknął w kłębie dymu. Demon, zdezorientowany uczynił to samo. Gdy stanęli
przed dworem, Cyjan szybko ruszył do wejścia.
-Pospiesz się!- Krzyknął krwiopijca.- Zeszli do lochów!
Źrenice demona rozszerzyły się nieznacznie. Tych lochów?! Kraty,
prowadzące do piwnic były otwarte, teraz wszystko było jasne. Demon już
wiedział, dlaczego nie czuł niewolnika, mimo wszystko, dalej wątpił, że młodzik
jeszcze żyje. Usłyszeli głośny krzyk i
pazury, uderzające o stalowe okratowanie. Kierując się słuchem, szybko ruszyli
we właściwym kierunku.
Wampir zasyczał głośno, gdy zobaczył wilkołaka, dobijającego się
do jednej z cel. Ten warknął, ale odsunął się nieznacznie, dalej szczerząc kły.
Venom powtórzył czynność, a bestia ustąpiła i odeszła. Mężczyźni, nie
zastanawiając się już dłużej, pospieszyli do celi. Cyjan otworzył karty,
spoglądając niespokojnie na przestraszonego Reavmora. Makador zesztywniał,
widząc zapłakane oblicze Nataniela.
-Jesteś na mnie zły?- Zapytał cichutko Arkade, grzecznie idąc przy
właścicielu. Doszli już do rezydencji Demasse. Przez całą drogę mężczyzna nie
odezwał się do niego ani słowem, nawet na niego nie zerknął, jakby chłopiec nie
istniał. Makador nie użył teleportu, wcześniej czuł, że gdyby znalazł się z nim
w domu, mógłby mu wyrządzić naprawdę poważną krzywdę. A tego, ku swojemu
zaskoczeniu, nie chciał.
-Masz czelność jeszcze pytać?- Warknął, mierząc go wściekłym spojrzeniem.
-Przecież nie zrobiłem nic złego.- Pisnął chłopiec, łapiąc się
rękawa Demasse.
-Skądże!- Krzyknął na niego demon.
-Gabriel powiedział, że możemy.- Szepnął Nataniel, próbując uspokoić swojego pana. Nie chciał być nieposłuszny,
nie wiedział, że może go rozzłościć.
-Nie interesuje mnie, co powiedział Gabriel!- Wrzasnął.- Sądziłem,
że już nie żyjesz!
-I co z tego?!- Zapłakał Nataniel, kuląc się pod wpływem demona.
-Szalałem z niepokoju!- Wrzasnął demon, dopiero chwilę później
zorientował się, co takiego powiedział. Zakrył oczy dłonią i westchnął .- Idź
do pokoju.- Rzekł niespokojnie, drżącym głosem.
-Ale…
-Już!- Krzyknął na niego.
Młodzik posłusznie poszedł do swojego pokoju, oglądając się za
siebie.
Od Autora:
Nawet nie wiecie, jak ja cierpię, nie mogąc natrafić na nic
porządnego w Internecie… Nic, pustka, jakby wszyscy autorzy zapadli się pod
ziemię, wszystko, co w miarę przystępne, zdążyłam już przeczytać. Aktualnie
autorzy dodają tak rzadko, że z całą pewnością mogę powiedzieć, że prawie nie
publikują. Misie, zwracam się do was jeszcze raz, jeśli piszecie coś
porządnego, lub myślicie, że piszecie coś porządnego, ewentualnie czytaliście
kiedyś coś porządnego, weźcie mi podajcie linka. Mówię poważnie. I nie jęczeć, że
znowu przeszkadzam głównym bohaterom. Miłego
dnia.
Ja też zauważyłam, że większość świetnych autorów opowiadań po prostu zawiesiła blogi albo przestała pisać. To straszne.
OdpowiedzUsuńWracając do notki, szkoda Nataniela, właściciel był do tej pory dla niego taki dobry a po tym incydencie znowu chodzi rozgniewany.Choć nie dziwie się skoro zależy mu na niewolniku. Ciekawi mnie czy Cyjen zareagował choć w podobie do Damesse.Życzę dużo weny
Witaj,
OdpowiedzUsuńdroga autorko nawet nie wiesz jaki banan wpełzł na moją twarz jak zobaczyłam tutaj rozdział nowy, tym bardziej, że na drugim blogu coś wspomniałaś o tym, ze może tutaj się nie pojawić tak szybko rozdział...
muszę powiedzieć, ze bardzo, ale to bardzo mi się rozdział spodobał, był taki sielankowaty, Demasse troszkę inaczej traktował Nataniela, no i nadał mu trochę „przywilejów”, ze tak powiem, ale cóż nie zakończyło się za dobrze, Makador wściekły, już i tak myślał o założeniu mu dodatkowej pieczęci, więc po tym co się stało, to nie ma mowy aby się rozmyślił.... Ciekawe swoją drogą dlaczego wilkołaki tak zareagowały na Arkade... No i końcówka rewelacyjna, Demasse powiedział, że szalał z niepokoju, czyli jednak coś mu na nim zależy...
A co do Twojej prośby, cóż to zależy jakie opowiadania Cię interesują, mogę Ci polecić ze swojej strony blogi strega bianca (nareczonadlaczarta.blogspot.com; polknijmnie.blogspot.com) i luana (opowiadania-luana-slash.blogspot.com)....
Dużo weny życzę Tobie...
Pozdrawiam serdecznie Basia
Przeczytałam twojego bloga i zastanawiam się jakim prawem mnie krytykujesz? Ja robię błędy? A tego nawet nie da się czytać ,bo nawet jeden rozdział nie jest dobry i tylko nudny. Nie sądze żeby moje postaci były płaskie widocznie się na życiu nie znasz ,skoro wedłóg ciebie zachowania są nienautralne. ja nikogo nie zmuszam żeby czytał moje opowiadanie , jak ci się nie podoba ,to przynajmniej nie komentuj. W ogóle nie wiem jak można czytać twojego bloga ,jak dla mnie beznadziejny.
OdpowiedzUsuńNie chciałam, żebyś odebrała moją krytykę negatywnie. Po prostu uznałam, że miałaś dobry pomysł i szkoda by było go zmarnować. Nawet najlepszą koncepcję może zniszczyć złe przedstawienie sytuacji, postaci i zachowań. A wystarczy się choć odrobinę wysilić. Największe beztalencie, jak ja, potrafi napisać w miarę składny i logiczny tekst. Nie wywyższam się, w sieci jest masa autorów lepszych ode mnie i też czasem się dziwię, że ktoś to czyta. Moja krytyka miała na celu skłonienie Cię do dalszego pisania, ale bardziej poprawnego, żeby twoja historia nabrała jakiejś głębi, konkretnej barwy. Jeżeli już decydujesz się na publikację swoich prac, to muszą być na jakimś, chociażby najniższym, dopuszczalnym poziomie. I tego nie trzeba nawet ćwiczyć, a jedynie wykazać odrobinę zaangażowania. Ale cóż, twoje nastawienie świadczy źle tylko o Tobie. Jeżeli nie potrafisz przyjąć konstruktywnej, choć przyznaję, ostrej krytyki, jak to się mówi „na klatę”, to po prostu nie nadajesz się do pisania. Każdy autor powinien mieć dystans do siebie i do wyników swojej pracy.
UsuńI w żadnym wypadku nie obrażam Ciebie, a jedynie podkreślam niewłaściwość twojego podejścia. Szanuję ludzi. Nie krytykuję żadnej osoby, najwyżej jej zachowanie. Gorąco dziękuję i życzę wytrwałości w szlifowaniu umiejętności, bo podstawy do dalszego rozwoju z całą pewnością posiadasz.
Kiedy się kogoś obraża, powinno wykazać się klasę, a nie pisać z anonima... Black
UsuńKolejny cudowny wpis. Z niecierpliwością czekam na następny.
OdpowiedzUsuńPOGROMCZNI
Zawsze kiedy są razem popadają w tarapaty.. Podoba mi się to. Zawsze to coś zabawnego. Co prawda ich kochankowie zbytnio nie przepadają za taką rozrywką, ale to dodaje im tylko uroku.
OdpowiedzUsuńPolecam natomiast by-silencio.blogspot.com
Mam tam kila ulubionych opowiadań, zauroczyło mnie najbardziej "Wyzwanie", jednakże jest naprawdę wiele, co miło się czyta.
firedragontattostudio.wordpress.com
Mnóstwo w tym erotyki, więc jeśli lubisz, spodoba ci się.
Ta scena erotyczna jest lepsza od reszty. Cieszą się, że w końcu go już nie gwałci, ale się z nim kocha. Na twoje opowiadanie już jakiś czas temu i naprawdę bardo mi się spodobało. Tylko szkoda, że Nataniel ciągle sobie grabi. Gabriel mógłby mieć trochę więcej ogłady i nie wciągać go w kłopoty. Sama jestem teraz w podobnej sytuacji i siedzę bezmyślnie wgapiając się w monitor czytając blogi, które znam już na pamięć. No ale cóż, muszę przyznać, że chociaż twój blog i dwa inne ciągle utrzymują mnie w napięciu.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam i życzę weny.
Black
Jestem tu nowa i stwierdzam z łzami w oczach, że zakochałam się w tym opowiadaniu ^^ W jeden krótki dzień przeczytałam wszystko co tu było i jestem z siebie dumna. Bardzo przypadł mi do gustu styl twojego pisania, choć nie mogę przeoczyć parę błędów ^^ Strasznie często lubisz zmieniać "ż" na "rz" w wielu słowach i jeszcze tylko jeden nie dający mi spokoju błąd "choć" w sensie by ktoś poszedł za kimś, czy razem z kimś, albo w ogóle by się gdzieś przemieścił powinno wyglądać: "chodź".
OdpowiedzUsuńWięcej błędów już nie pamiętam, a Ciebie pozdrawiam i życzę weny. Oraz z niecierpliwością oczekuję na nowy rozdział.
Nialla-chan
Witam. ;D
OdpowiedzUsuńPrzeczytałam Twoje blogi w 2 dni. Co prawda drugie opowiadanie bardziej przypadło mi do gustu. ;) Oczywiście nie chodzi o to, że jest gorsze.
Nie chciałam każdej notki z osobna komentować, dlatego postanowiłam przy ostatnio dodanym rozdziale, ale jednak gdybym każdy miała to żaden, by się nie obszedł bez krytyki. Niestety chciałam skończyć na 1 rozdziale... Wiesz, że to źle? Nie zrobiłam tego tylko dlatego, że piszesz na bieżąco i byłam ciekawa.
W każdym rozdziale robisz potworne błędy ortograficzne ( co najbardziej mnie irytuje ), stylistyczne i niektóre zdania są niepotrzebne, a niekiedy robisz też powtórzenia.
Myślę, że potrzebna Ci beta, bo twój styl jest dobry. Nie odrzucił mnie na tyle, że doszłam do końca. Samo opowiadanie podoba mi się.
Radze zbetować wszystkie rozdziały i dodać na nowo. Myśle, że to bedzie krok do zdobycia nowych czytelników, gdyż niestety jeśli ktoś jet podobny do mnie to nie wytrzyma z ortami.
W żadnym stopniu mój komentarz nie miał być obraźliwy, a wręcz przeciwnie. Może to co napisze w jakiś sposób ci pomoże.