sobota, 18 maja 2013

Rozdział 39 - "Puszka Pandory"



Największa góra, jaka kiedykolwiek miała okazję istnieć. U stóp lodowego olbrzyma zatrzymała się garstka wybrańców. Powierzchnia była równocześnie niezwykle śliska i nieskazitelnie gładka, tak twarda, że nawet magiczne ostrze Demasse nie zdołało zrobić na niej najmniejszej rysy, a jego rozgrzana wściekłością i frustracją skóra nie topiła materiału. Zdawało się, iż legenda nabierała wymiaru rzeczywistego. Lód niczym najtwardszy w świecie diament. Czy było to możliwe? Dookoła panowała dziwna, wręcz niepokojąca cisza, tak, jakby wszystko zapadło w sen, czas stanął w miejscu, tak, jak i wybrańcy, niemogący pokonać przeszkody. Drzewa nie uginały się pod naporem wiatru, a ciemne, burzowe chmury tym razem poskąpiły opadów śniegu. Jakby wszystko stanęło na głowie.

-Musi być inna droga.- Rzekłszy to, Diego rozejrzał się dookoła. Nie dojrzał niczego i westchnął ciężko. Legenda, jak brzmiała legenda?

-Istniała niegdyś góra, twarda niczym stal…- Szepnął Makador, przyciągając do siebie drobne ciało niewolnika.- Byli jej obrońcy, czyhający w mrokach niepamięci. Mroki te stanowiły ucieleśnienie wszelkich lęków i słabości, a wejście do nich było otwarte niczym otchłanie piekielne dla splugawionych złem istot. Oblicza ciemności ukryte zostały wśród skał ze stali i złudnie pięknych brylantów. Każdy dzień w otchłani zbliżał do nieuchronnej śmierci, bowiem ciemność stała się nieskończona i zamknęło się jej jedyne wyjście. Odtąd dusze spoczywały na straży, broniąc ciemności, jaka spowijała ich serca. I już nigdy nie poczuły…

Nastała cisza. Faktycznie, podróż w takie miejsce była mało zachęcająca, a oferta mało atrakcyjna…  Demasse ucałował lekko czoło drżącego z zimna i niepokoju młodzika, jednak jego myśli zaprzątały teraz inne sprawy. Był pewien, że nie chodziło o tunel, jak wcześniej przypuszczał. Bariera była bardziej emocjonalna, niż fizyczna. Nie mógł się jednak doszukać żądnego sensownego wyjaśnienia. W sumie o wyjściu nie było powiedziane prawie nic, jedynie to, że było ukryte pośród skał i lodu, jeśli dobrze interpretował brylanty. Chyba, że to nie lód nazwano diamentem, wtedy mógłby się pokusić o nową tezę. Za każdym razem, gdy wpadł na coś sensownego, wydawało się to zbyt proste i oczywiste. Arkade również starał się coś wymyślić, mimo, iż wiedział, że nikt tego od niego nie oczekiwał. W końcu był tutaj tylko piątym kołem u wozu.

-Trzeba obejść tę przeklętą górę dookoła.- Zdecydował Diego.

Makador zaśmiał się gorzko.

-Bez sensu.- Rzucił chłodno.- Strata czasu, a przypominam ci, że Cyjan nie ma go zbyt wiele.- Przypomniał i oparł się o lodową ścianę. Zerknął przelotnie na niebo, jednak zaraz powrócił tam wzrokiem. Jego źrenice rozszerzyły się nieznacznie. Niebiosa… Otchłań ciemności. A istoty splugawione złem miały spocząć w piekle… Almagedorska bogini piękna , fałszywa Trivia, zesłana do podziemi i potępiona za kradzież brylantów swego ojca, Laosa, zapomnianego boga wojny, patrona kowali. Stal… Almagedor, jak i Armagedon wierzyły w tych samych bogów, jednak wyznawały inne filozofie i różniące się bóstwa. Gruntowna różniła leżała w poglądach na temat życia po śmierci, bowiem Armagedończycy uważali duszę za rzecz typowo materialną i połączoną z ciałem na wieki, zatem po śmierci pozostawała jedynie pustka. Zaś nieczyste dusze Almagedoru trafiały do piekielnych otchłani, gdzie przez wieczność odpoczywały. Nawet, jeśli chodziło o bogów… Co w związku z tym? Przecież ich tutaj nie przytarga z zaświatów, żeby otworzyli mu przejście. Modlitwa? Demon skrzywił się z niesmakiem, nie modlił się od paru ładnych lat i nie sądził, żeby bogowie jakoś szczególnie za nim przepadali, nawet, jeśli istnieli. Z reszta, to nie miało sensu.

-Makadorze.- Usłyszał cichy, kobiecy szept.- Makadorze.- Zasyczało mu w głowie po raz kolejny. Rozejrzał się dookoła. Ciemność. Widział jedynie ciemność.

Odwrócił w się w tył i zastygł w bezruchu. Wszystko zniknęło.

-Wojowniku.- Zadźwięczał jadowity, kobiecy szept.

Spojrzał na postać przed sobą. Wcześniej jej nie zauważył, jednak jej obecność wydawała mu się naturalna. Jakąś dziwna siła wyrywała go z rzeczywistości i zamykała w pętli niepamięci.

-Wojowniku, pragniesz odpowiedzi?- Zabrzmiał jej głos, jednak usta nie otworzyły się. Wargi wykrzywione były w archaicznym uśmiechu, oczy puste, krwawiące i z szeroko rozwartymi powiekami. Jak przez mgłę… Zbliżyła się niebezpiecznie, będąc równocześnie daleko, jak i na wyciągniecie demonicznej reki. Brylanty na szyi spowijał tępy poblask.

-Przeklęta przez ojca.- Szepnął demon, czując więź łącząca jego i boginie.

-Przeklęta przez los.- Postać wyciągnęła rękę. Czując, że nie może postąpić inaczej, demon również wyciągnął swą dłoń. Przez chwile poczuł dotyk chłodu i skostniałej skóry. Spojrzał teraz na swą dłoń, w której miękko układał się brylant.

Rzeczywistość. Cholerna rzeczywistość. Jasność, drzewa, lód, pusta dłoń. Córka, która zapłaciła za brylanty miłością ojca. Czy była to odpowiedz. Cena?

-Ofiara…- Szepnął demon, spoglądając na towarzyszy z odrętwieniem.

Mężczyźni spojrzeli na niego z niezrozumieniem.

-Makadorze?- Zapytał Diego.- Coś nie tak?

Demon poczuł, jak jego ciałem wstrząsają dreszcze, a umysł spowija dziwna, niematerialna mgiełka.

 

 

-Czujesz się dobrze, mając krew swego ojca na rękach?- Padło pytanie, a demon zawahał się.

-Jak najbardziej.- Skłamał.

-Jak zdrajca mógłby spojrzeć w oczy swej ofierze?

Demon rozejrzał się dookoła, miał dziwne wrażenie niestabilności i bezsensowności sytuacji. Otaczały go więzienne kraty, a on sam znajdował się jednocześnie w celi, jak i poza nią.

-Jeśli ofiara jest martwa, nie ma takiej potrzeby.- Odrzekł zimno, dziwiąc się, że stać go na takie wyrachowanie.

Widział swoją sylwetkę, nie patrzył swoimi oczami. Uderzenie serca przypomniało mu, że żyje, zaczęło łomotać. Ściany diametralnie zbliżyły się do niego i zamknęły w ciasnym uścisku. Spuścił głowę. Źrenice rozszerzyły się w szoku, widząc nieboszczyka u stóp ich właściciela. Trup był w zaawansowanej fazie rozkładu, nie przypominał już niczego, a jednak demon wiedział, czyje było to ciało. Próbował cofnął się do tyłu, jednak ściany nie pozwoliły mu na to. Ta nierealność.

-To tylko trup.- Rzekł drżącym głosem.

-Sprawiłeś, że to serce przestało bić.

Demon zaczął rozglądać się z bezsilnością. Opadł na ziemię i zaczął kruszyć kości w nadziei, że uda mu się je zniszczyć, że znikną. W pewnym momencie wziął piszczel i zaczął ją pożerać, niczym szaleniec.

- To nie może być prawda.- Wychrypiał, gdy odłamek kości przeciął mu krtań.

 

 

-Makadorze.- Malborio potrząsł delikatnie przyjacielem, by wybudzić go z koszmaru.- Makadorze, otwórz oczy.

A ślepia się otworzyły, ukazując szmaragdowe tęczówki.

-Cholera.- Rzekł demon, zachrypniętym głosem. Jego dłoń ułożyła się na bolących skroniach.- Gdzie jesteśmy?

Rozejrzał się dookoła. Było inaczej, niż tam, gdzie był przed chwilą. Z ociąganiem zaczął badać opuszkami lodowe podłoże. Różniło się w dotyku od tego, które zapamiętał.

-W jaskini, uspokój się, odetchnij.- Szepnął uspokajająco Diego.

-Słucham? Jak wdrapaliśmy się na tą górę?- Zdziwił się czarnowłosy.

-Makadorze, ty majaczysz.- Zaniepokoił się Malborio i przyłożył dłoń do czoła bruneta. Gorące, jak zwykle u tej rasy.

-Zostaw mnie.- Odepchnął rękę mężczyzny i spojrzał na niego gniewnie.- Pytam poważnie. W jaskini Dżinów?

-Na jej progu. Coś ci się śniło…

To był sen? Niemożliwe. Wszystko pamiętał. Mimo nierealności wspomnień, miał wrażenie, że były one faktyczną częścią jego niedawnej przeszłości.

-To mi się nie przyśniło!- Wrzasnął demon. Tam nie było jak we śnie… Odetchnął kilka razy i zmarszczył brwi.- Diego, ja zwariowałem.

-Nie wygłupiaj się.

-Odchodzę od zmysłów.- Rzekł demon, starając się połączyć fakty.

-To aura magiczna, wyszliśmy z bariery.

-Gdzie jest Nataniel?- Zapytał.

-Śpi, trochę dalej.- Wytłumaczył przyjaciel.- Chodź.- Pociągnął go do pionu.- Zaprowadzę cię.

Demasse już nic nie mówił, tylko poszedł za Diego, kilka metrów dalej, gdzie znajdowało się wybrzuszenie w kamiennej skale. Zerknął na śpiącego Arkade i uspokoił się, wszystko wydawało się normalne, może tym razem nie śnił.

-A Mails?

-Poszedł dalej. Nie chciał czekać.

-Jakim cudem, ja tego wszystkiego nie pamiętam?

-Magia robi różne rzeczy, nie denerwuj się.- Rzekł Malborio.- Idę się przespać, tobie radzę zrobić to samo.- Odszedł.

Czarnowłosy westchnął i ukucnął nad drobnym ciałem niewolnika. Odgarnął jasne włoski z jego delikatnej twarzy i położył się za nim. Ramiona zaplótł wokół jego tali, mimo to wiedział, że tej nocy już nie zaśnie.

 

 

Z czasem jaskinia zmieniła się nie do poznania. Lodowe, chropowate ściany zastąpiły lśniące, gładkie powierzchnie, brudne podłoże pokryły lustrzane płyty, a ogrom i piękno, jakie prezentowały korytarze były nie do zdefiniowania. Arkade zerknął przed siebie i spostrzegł, że na końcu tunelu rozprasza się jasne światło.

-Panie?- Szepnął cichutko.- Co tam jest?

Demon spojrzał na niego beznamiętnie.

-Krypta zmarłych.

-Tam są trumny?- Jednak odpowiedziała mu głucha cisza. Spojrzał w kierunku właściciela, jednak nie było go tam. Rozejrzał się dookoła i zesztywniał. Demon zniknął.

-Diego!- Krzyknął przestraszony.

Odwrócił się w kierunku korytarza i zamknął oczy. Światło było tak jasne, aż bolało. Uchylił ostrożnie powieki i skamieniał. Coś mu podpowiadało, że to ta sala, z której pochodził blask.  Dookoła układały się trumny, płytki zapadały się pod siebie.

-Gdzie ja jestem?- Szepnął, kuląc się.

Trzask otwieranego grobu. Wyłaniające się niczym cienie, sylwetki o oświetlonej twarzy.

Arkade otworzył usta ze zdumienia, gdy zrozumiał, że była to jego rodzina. Radość zalała jego serce.

-Ojcze.- Szepnął niepewnie, mimo wszystko, delikatnie się uśmiechając.

W końcu, po takim czasie rozłąki, mógł stać blisko swych najbliższych.

-Mam tylko jednego syna.- Rzekł zimno białowłosy mężczyzna.

-Ale jak to?- Zapytał. Poczuł, jak jego oczy zaczynają się szklić. Niepokojące było to, jak szybko uwierzył w słowa ojca. Wszystko zrozumiał, jakby cała ta sytuacja była stworzona przez niego samego.

-Twoja matka nie żyje.

Chłopiec zapłakał.

-Zabiłeś ją?

-Jesteś owocem jej grzechu.

Nataniel rozpłakał się. Nikt go już nie chciał, nikt go nie potrzebował… Własny ojciec go nie kochał, nie kochał jego matki, zamordował ją!

-A to, co stworzył grzech, nie ma prawa istnieć.- Wychrypiał mężczyzna i złapał się za serce.

Arkade poczuł, jak coś odbiera mu tlen z płuc, kodowe płytki łamią się i kaleczą jego ciało. Nagie ciało. Symbol nieczystości. Przecież nie chciał się oddać demonowi, tak bardzo nie chciał…

 

 

Komnata. Demasse wyraźnie wyczuwał coraz mocniejszą, wręcz otępiającą aurę magiczną. Sen, jakiego doznał pierwszej nocy powracał każdego dnia, różnica polegała na tym, że teraz pamiętał zupełnie wszystko ze zdarzeń prawdziwych. Czuł się, jakby przechodził świadomy sen, po prostu wiedział, że to nie jest realna sytuacja, chociaż powoli tracił orientację. Nie odnajdywał się już w świecie rzeczywistym, wolał cierpieć we śnie, gdzie do jego głębszej podświadomości nie dochodził żaden ból. Dopiero po przebudzeniu koszmar uderzał z niezrównaną siłą. Wyglądem zaczynał przypominać trupa, Nataniel podobnie, jedynie Diego, na którego nie wpływała magiczna aura miejsca, czuł się dobrze i kontrolował sytuację. Teraz już wiedział, że magia w tym miejscu jest bezużyteczna, a nawet staje się przekleństwem. Nie było widać końca, miejsce było niczym labirynt, wszystkie korytarze identyczne, sale, portale, przejścia, wszystko łudząco podobne. Cyjan w tej chwili był tak niesamowicie potrzebny…

-Którędy?- Zapytał Diego, stojąc przed trzema przejściami? Nad nimi wyryte były trzy różne symbole, jednak ich treść pozostawała zagadką dla wybrańców. Język był im nieznany.

-Diego, to nie ma sensu.- Odparł demon, nie możemy iść na ślepo.- Stwierdził.- W tych murach musi być jakaś wskazówka, trzeba ją tylko znaleźć.

-Nie przeoczyłbym tego.

-Najwidoczniej przeoczyłeś.- Warknął Demasse i spojrzał podejrzliwie na Nataniela. Ukucnął przed nim i spojrzał w górę, na jego twarzyczkę.- Maleńki, widziałeś coś?

Chłopiec pokręcił głową, chociaż wydawało mu się, że coś jednak widział.

-Zupełnie nic?- Upewnił się demon, wszystko mogło mieć kolosalne znaczenie dla dalszego rozwoju sprawy.

-To znaczy…- Zawahał się chłopiec.- Wydaje mi się, że już kiedyś widziałem takie symbole, ale nie wiem… Nie chcę znowu wszystkiego zepsuć.

-Mów.- Rozkazał właściciel.

-Wydaje mi się, że podobne ornamenty były na pustej Puszce Pandory, którą ktoś pokazał mi kiedyś… Mówił, że te znaki symbolizują ukryte w nich bogactwa i przekleństwa. Tylko nie pamiętam, w jakiej kolejności.

-No, maleńki, przypomnij sobie.- Mówił łagodnie demon, by nie spłoszyć młodzika.

-To była śmierć, walka i bogactwo. Symbol śmierci był chyba po środku.- Szepnął nieśmiało młodzik.- Ale ja nie wiem, proszę, nie słuchajcie mnie.

Demon zmarszczył brwi. Nigdy nie trzymał Puszki Pandory w ręce. Było to zagadnienie raczej historyczne, gdyż w tych czasach nie istniały już żadne niewykorzystane puszki. Oczywiście można było taką stworzyć przy znajomości magii runicznej i tym podobnych umiejętnościach, jednak używane to było zazwyczaj przy… Pieczętowaniu portali. Demon otworzył oczy szerzej. W takiej sytuacji, mogło być to całkiem prawdopodobne.

-Makadorze.- Zaczął Diego.- Jesteś w stanie przywołać wizję?

-Nie.- Odparł demon.- Nigdy nie widziałem tego na oczy…

-Nie widziałeś nigdy Puszki Pandory?!- Krzyknął Diego.

-Gdybyś trzeźwo myślał, wiedziałbyś, że specjalizuję się magii bojowej, a nie w runach.- Zawarczał demon, spoglądając gniewnie na Malborio.

-Przepraszam.- Wtrącił Nataniel.- Panie?

Demon spojrzał wyczekująco na Arkade.

-Ja mógłbym…

-Nie.- Zaprzeczył kategorycznie Makador.

-Ale…

-Nie!- Wrzasnął.- Nie dasz rady tego zrobić tak po prostu, a ja nie znam formuły.

-Ja znam…- Szepnął chłopiec, cofając się kilka kroków od Demona. Mężczyzna zawahał się, jednak nie dał tego po sobie poznać. Zastanawiało go, jakim cudem, w tym wieku, Arkade potrafił użyć zaklęcia trzeciego stopnia. Trudnego zaklęcia. Wymagało skupienia, oraz dużej precyzji, w innym przypadku wizja stawała się nielogiczna.

-No spróbuj.- Uległ.

Arkade wziął kilka głębokich wdechów, rzadko mu ten czar wychodził, w dodatku wysysał z niego całe pokłady energii, ale tym razem nie miał wyjścia. Wymruczał coś pod nosem i uklęknął. Wiedział, że po wszystkim będzie zbyt słaby, by ustać na nogach. Jego umysł przeszedł magiczny impuls i historia się zaczęła.

-Widzę puszkę… Mężczyzna opowiada mi jej historię.- Skrzywił się nieznacznie, bolała go głowa.- Runa z lewej strony symbolizuje walkę. Znaki są takie same, jak na portalach…- Krzyknął głośno, poczuł ból w skroniach. Obraz stał się niewyraźny, tracił koncentracje. Poddał się, wiedział, że nie zdoła już tego naprawić. Opadł na ziemię i pisnął cicho.

-Przepraszam.- Szepnął.

Demon pochylił się nad nim i wziął na ręce, płytki były bardzo zimne. Ucałował czoło młodzika. Był z niego w pewien sposób dumny, wpadł na dobry pomysł, wizja ukazała mu się częściowo.

-Mądry chłopiec.- Pochwalił go.- Z lewej walka, z prawej śmierć, z tego wychodzi, że bogactwo jest z prawej.- Wywnioskował.- Mam dziwne wrażenie, że to pułapka.

-A jeśli nie?- Zapytał Diego.

-Panie.- Szepnął nieprzytomnie chłopiec.- Ta runa, która tam była na środku, tutaj jest po lewej.

Demon westchnął przeciągle.

-A walka?

-Po prawej.- Arkade zakaszlał cicho. Kręciło mu się w głowie, czuł się bardzo słabo.

-Bogactwo po środku.- Wywnioskował Malborio.- Chyba nie mamy, na co czekać…

-Wiesz, że Pandora często oszukuje.- Rzekł brunet.

-Chcesz wracać?- Zapytał poważnie Diego.

Demasse pokręcił głową i ruszył w stronę środkowego portalu.

-Czekaj.- Szepnął chłopiec.- Nie będziesz na mnie zły, jeśli powiedziałem coś nie tak?- Upewnił się.

-Jeśli zginę, nie będę miał okazji.- Odparł demon i wszedł do portalu, zaraz za nim szatyn.

 

 

Wrota zamknęły się za wybrańcami. Gdy ich wzrok zwrócił się do przodu, wiedzieli już, że Pandorze nie należy ufać.

 

 

 

Od Autorki:

 

Witam Państwa. Rozdział dodałam niepoprawiony, bo i tak długo czekaliście. Wybaczcie, wiem, że zrobiłam sobie małą przerwę. Przez pierwszy miesiąc nie miałam żadnego natchnienia, a przez resztę czasu Internet nie działał. Gdy tylko uzyskałam dostęp do sieci, zaczęłam pisać, także nie gniewać się. Wczoraj przeleciałam całą historię od początku i dokonałam strasznego odkrycia. Pododawałam niepoprawione rozdziały. Jak mogliście nie zwrócić mi uwagi? No cóż, z tego wynika, że czeka mnie sporo pracy, mam też parę problemów z bloggerem, także nie dziwić się, że niektórych rozdziałów może nie być w linkach, nie wiem, jak się do nich dogrzebiecie… Dobra, miłego dnia, skarby.

 

5 komentarzy:

  1. Ciężko było mi się na początku połapać, co i jak ale po przeczytaniu jeszcze raz od razu się rozjaśniło.Cieszę się, że w końcu pojawił się nowy rozdział, jestem z tego powodu bardzo ucieszona. Mam nadzieje, że wyjdą z pułapki Pandory w całości i że w końcu pokonają przeciwności losu, ratując swoje krainy.

    OdpowiedzUsuń
  2. Naprawdę bardzo się cieszę z nowego rozdziału. Miło się czytało po tak długiej przerwie. Mam nadzieję, droga Autorko, że nie będziesz miała już zbyt wielu problemów i pisanie będzie się wiązało jedynie z przyjemnością. :)Życzę Ci dużo weny! Cieszę się, że Arkade się przydał, może okaże się, że jednak dobrze zrobił podstępem jadąc z nimi. Ale cóż... top już zależy od Ciebie, a ja nie mogę się doczekać, by się dowiedzieć. I na pewno nie jestem jedyna! ;) Jesteś super! :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Szkoda że tak szybko się skńczyło :( ,nie moge doczekać się kolejnej notki :D

    OdpowiedzUsuń
  4. Witam,
    och.. nowy rozdział jak się bardzo cieszę... rozdział miły do czytania, dla mnie Damanse był taki rozczulany nad Natanielem i to mi się bardzo podobało.. Nataniel pokazał się od strony magii, że zna dość skomplikowane, trudne zaklęcia... Mam nadzieję, że wyjdą cało z tej pułapki...
    Dużo weny życzę Tobie...
    Pozdrawiam serdecznie Basia

    OdpowiedzUsuń
  5. Ciekawy rozdziała pełen zagadek i tajemnic. Damasse jak widać nie pogodził się całkowicie ze śmiercią ojca, wyraźnie ma jakieś wyrzuty sumienia. Coraz częściej okazuje chłopakowi odrobinę uczucia. Cieszę się, że Arkade na coś się przydał i pokazał, że potrafi być użyteczny. Może teraz cała drużyna łatwiej go zaakceptuje.

    OdpowiedzUsuń

Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.