-Kiedy to załatwisz?- Zapytał już lekko rozdrażniony
demon piaskowy, patrząc hardo na Gabriela.
Ten uśmiechnął się przebiegle i podszedł blisko do
nowego. Z zadowoleniem zaobserwował, jak tamten zaczyna cofać się pod ścianę,
nachylił się nad nim, był odrobinę wyższy.
-Nic się nie martw. Pracuję nad tym.- Szepnął, całując
go lekko za uchem.- Mam honor.
Młody demon zmarszczył lekko brwi. Miał wrażenie, że
harpia próbuje go zbyć, ale póki co, nie protestował. Oddawał jej się, gdy
tylko chciała, wierząc, że pomoże mu zwrócić pamięć.
-I mam też ochotę.- Szepnął po chwili Reavmor, całując
go namiętnie w rozchylone usta.
Językiem zaczął delikatnie badać jego podniebienie,
zataczać kółeczka, ssał leciutko jego drobną wargę. Wiedział, że był w tym
dobry, wampir był wspaniałym nauczycielem. Mruknął jeszcze, przygryzając ją
pieszczotliwie.
-Co ja widzę…- Usłyszał rozbawiony głos swojego pana.-
Lubicie się bardziej niż myślałem.
Oderwał się
nieśpiesznie od chłopaka i spojrzał w roziskrzone pożądaniem oczy wampira.
Chwilę potem przeniósł uwagę na drobną postać obok niego.
-Nataniel!- Krzyknął radośnie i przytulił mocno
przyjaciela.
Arkade stał w osłupieniu, starając się ukryć czerwone
rumieńce po tym, co zobaczył.
-Natanielek zostanie tutaj przez jakiś czas, póki jego
pan nie wróci ze szkolenia.- Oznajmił zadowolony Venom.- Ale po tym, co
zobaczyłem, chyba muszę porwać was na moment.- Spojrzał znacząco na dwójkę
niewolników.
-Nie mam ochoty.- Szepnął Gabriel, głowę zaprzątał mu
teraz tylko przyjaciel, którego dawno nie widział. Pomyślał też, że chłopiec mógłby
mu pomóc w zrealizowaniu pewnego planu…
-Czyżby?- Zaśmiał się Cyjan.- A jeszcze przed chwilą
wydawałeś mi się niedopieszczony.
Arkade, nie chcąc słuchać droczącej się ze sobą pary,
zerknął na stojącego samotnie przy ścianie chłopaka. Wzrok miał trochę pusty i
jakby nieobecny. Kim był? Nataniel nigdy go tutaj nie widział. Odwrócił wzrok
speszony, gdy tamten zwrócił na niego uwagę.
-No dobrze.- Szepnął wampir, głaskając Gabriela po
policzku.- Zajmij się Natanielkiem, nie rozrabiajcie za bardzo.- Spojrzał na
młodziutkiego demona.- A dla ciebie mam coś specjalnego.
Nie słysząc sprzeciwu, pociągnął młodzika za rękę do
siebie. Reavmor poczuł lekkie ukłucie zazdrości, gdy właściciel przeniósł uwagę
na drugiego. Wampir tak łatwo zrezygnował… Nie zaprzątał sobie jednak tym
głowy, spojrzał wesoło na Arkade.
-Chodź do mnie.- Zaproponował.
-Kto to jest?- Zapytał Nataniel, gdy tylko drzwi
się za nimi zamknęły.
Gabriel zaśmiał się beztrosko, widząc zdziwienie
chłopca.
-Nowa zabawka Cyjana.- Oznajmił, kładąc się wygodnie
na łóżku.- Demon piaskowy, czy coś podobnego.
Arkade otworzył leciutko drobne usteczka, nie wiedząc,
co powiedzieć. Zdawał sobie sprawę z tego, jak to musiało boleć harpię. Sam nie
miał pojęcia, co by zrobił, gdyby demon tak po prostu sprawił sobie nowego
niewolnika, jednocześnie coraz bardziej się bał, że ten czas w końcu nadejdzie.
Przecież był jedynie zabawką.
-Tak mi przykro.- Szepnął w końcu cicho, kucając przy
przyjacielu.- Nie przejmuj się.
Zmarszczył delikatnie nosek, czując ciężkie perfumy,
rozpylone w powietrzu.
-Nie przejmuję się.- Uspokoił Gabriel.- Jednak muszę
cię o coś prosić.
Morgana spojrzała na chłopaka bardziej uważnie.
Reavmor zastanawiał się chwilę, jak pozbierać wszystko w sensowną całość.
Musiał przedstawić swój plan w miarę pozytywnym świetle, a nie było to łatwe.
-Widzisz.- Zaczął w końcu.- Obiecałem mu pewną rzecz.
Usunięto mu pamięć i bardzo chciał, bym mu ją przywrócił. Znalazłem zaklęcie,
ale sam nie jestem w stanie go użyć.
-Cyjan o tym wie?
-Nie i ma się nie dowiedzieć.- Rzekła harpia, patrząc
hardo na przyjaciela.- Ja nie posiadam takiej mocy, żeby użyć zaklęcia, ale ty
już tak.
-Nie zrobię tego.- Szepnął cicho Nataniel, spuszczając
głowę.- Jeżeli Cyjan tego nie chce, to nie chcę być nieposłuszny. Nawet, gdybym
chciał, to i tak nie mogę użyć mocy, mam pieczęć. Dlaczego to robisz?
-Obiecałem mu.- Powiedział zrezygnowany Gabryś. Czyli
znowu był w punkcie wyjścia…- Za przysługą. Mógłbyś poprosić Cyjana, żeby zdjął
pieczęć na czas twojego pobytu.
-Jest zbyt silna.- Szepnął Arkade.- A nawet, gdyby się
udało, kto by mi ją później założył z powrotem? Przecież mój pan mnie zabije,
kiedy się dowie.
-Nie pomożesz mi, tak?- Prychnął już rozeźlony
czarnowłosy.
Arkade pokręcił głową przecząco.
-Świetnie…
Młody demon uchylił delikatnie usta, gdy zobaczył
piękną biżuterię, jaką chciał mu podarować właściciel. Przyjrzał się jej
dokładnie i zobaczył wygrawerowane delikatnie inicjały CV. Zerknął pytająco na
wampira.
-Nie obraź się.- Szepnął rudzielec, obracając go do
siebie tyłem i zapinając złoty łańcuszek na szyi demona.- Nie robię tego, by
uświadomić ci, że należysz do mnie. Po prostu nie chcę, by ktoś przez przypadek
zrobił ci krzywdę.- Uśmiechnął się jeszcze delikatnie, odwracając go do siebie
przodem. Spojrzał w jego bursztynowe oczy.- Wyglądasz pięknie.
Młodzik dotknął delikatnie biżuterii na swojej szyi.
-Dziękuję.
Cyjan zerknął na chłopaka zaskoczony. Pamiętał reakcje
Gabrysia na jego pomysł…
-Mam dla
ciebie coś specjalnego.- Szepnął cicho wampir, przyciągając do siebie nowego
niewolnika. Pogłaskał go po miękkiej skórze na szyi i mruknął, chcąc już
zatopić w niej kły. Chwilę potem zapiął na niej delikatny, złoty łańcuszek.
Młodzieniec
podszedł do lustra, chwilę lustrował go wzrokiem.
-Dzięku…-
Przerwał, gdy zobaczył delikatnie wygrawerowane inicjały na wisiorku.
Odwrócił się
w stronę wampira i spojrzał na niego z oburzeniem. Jednym ruchem zerwał z szyi
łańcuszek, podszedł szybko do nowego właściciela i wcisnął mu go z powrotem w
dłonie.
-Znakować
możesz swoje psy.- Warknął, patrząc mu hardo w oczy.
-Gabrysiu.-
Jęknął jeszcze wampir, gdy usłyszał trzask zamykanych za niewolnikiem drzwi.
Cyjan już wtedy wiedział, że z harpią będą problemy,
jednak od początku miał do niej słabość. Szanował go za tą dumę i upór. Chłopak
nie byłby sobą, taki potulny… Tak, czy inaczej, był zmuszony stworzyć
niezniszczalny egzemplarz i założyć go chłopcu na siłę, tylko dla jego dobra.
-Proszę.- Uśmiechnął się jeszcze Venom, głaskając
demona po miękkich włosach.
Demasse był w połowie drogi. Wczorajszego dnia zaczęły
go męczyć wątpliwości. Jego plan nie był dobrze dopracowany. Nie miał pojęcia,
co mógłby zrobić, gdyby okazało się, że siedzibę kapłaństwa chroni bariera
antymagiczna. Wszystko stało od wielkim znakiem zapytania. Wciągnął ze świstem
powietrze. Niewolnik zapewniał, że nic takiego tam nie występuje, ale jednak
nie wierzył mu w pełni. Nawet obyczaje wydawały mu się dziwne, nienaturalne.
Nie miał jednak innego wyjścia, jak tylko zaufać Arkade. Pogoda była wręcz
tragiczna. Ciągła śnieżyca, mocny wiatr. Przynajmniej szybko posuwał się na
przód…
Arkade przechadzał się korytarzami. Czuł się odrobinę
samotny. Minęły dopiero dwa dni, a już tęsknił za swoim panem. Za jego głosem,
spojrzeniem, zapachem… Z cichym westchnieniem otworzył wrota swojego lokum. W
trakcie pobytu zdążył już poznać drogę. Zerknął zdziwiony na Cyjana,
grzebiącego z determinacją w jego szafie. Dookoła porozrzucane były jego
ubrania. Chłopiec chciał coś powiedzieć, ale skończyło się na tym, że otworzył
jedynie usta.
-Natanielku, nie jesteś z Gabrielem?- Zdziwił się
Cyjan.- Widzę, że nie przyniosłeś nic z konkretniejszych ubrań.- Szepnął
ciszej, jakby do siebie.
Arkade przekrzywił głowę w bok.
-Już ci wyjaśniam.- Rzekł wampir, widząc jego pytające
spojrzenie.- Za kilka dni jest bankiet i nie chciałbym, żebyś siedział tu sam.
Tylko nie bardzo mam cię, w co ubrać. Może przymierzyłbyś coś Gabrysia?
-Ja wolałbym…
-Nie marudź, kruszynko. Pójdziemy do niego i zapytamy,
czy ci czegoś pożyczy.
-Ale..- Nie dokończył, rudzielec chwycił stanowczo jego
rękę i wyciągnął na drzwi.
Z jękiem zaczął podążać za krwiopijcą. Naprawdę był
już zmęczony i chciał trochę odpocząć. Miał też wrażenie, że zbytnio narzucał
się harpii, dlatego i jej pragnął dać odrobinę spokoju. Wampir, nie zważając na
to, otworzył drzwi do sypialni Reavmora. Zlekceważył jego niezadowoloną minę i
wtargnął do środka, karząc Natanielowi usiąść wygodnie na łóżku.
-Gabrysiu, chyba nie będziesz się gniewał, jeśli
Nataniel coś od ciebie pożyczy, prawda?
Harpia tylko machnęła ręką i położyła się z powrotem
na miękkiej pościeli.
Nataniel po raz kolejny wyłonił się zza drzwi
łazienki. Miał na sobie tylko koronkowy gorset i podobne, skąpe majteczki.
Jęknął speszony, wkładając jeszcze buty. Cyjan spojrzał na niego zachwycony.
-W czerni wyglądasz naprawdę pięknie.- Szepnął.-
Gabrysiu, co o tym myślisz?- Zwrócił się do niewolnika.
Ten zerknął przelotnie na przyjaciela.
-Ładnie.- Przyznał od niechcenia.
Był nieobecny, myślami bez przerwy przy planie
przywrócenia pamięci demonowi. Skoro Arkade nie mógł użyć zaklęcia, a on sam
miał zbyt mało mocy, by to zrobić, nie pozostawało nic innego, jak rozważyć
inne możliwości. Musiał wybrać się do biblioteki i poczytać o miksturach, ale
jeszcze nie w tym momencie, nie chciał, by Venom czegoś się domyślił. Nie chciał
też, żeby przeciwny jego poczynaniom białowłosy znowu marudził. Musiał to
zrobić sam.
-No dobrze.- Westchnął Cyjan, podając białowłosemu
jeszcze jeden komplet.- Spróbuj jeszcze to.
Nataniel wziął kolejny kostium bez żadnego marudzenia.
Po kilkunastu przymiarkach było mu już wszystko jedno, nawet się nie wstydził.
Chciał tylko iść spać. Był cały klejący, skórę podrażniły mu szwy gorsetów,
miał dość, byle szybko skończyć. Zerknął z cierpieniem na lawendowego koloru
bieliznę. Całkiem ładna… Góra wykonana była z siateczki, na której układały się
drobne koronki, dół był do kompletu, z klamerkami, które miały być podczepione
do jasnych pończoch. Założył na siebie wszystko. Wielu rzeczy się dzisiaj
nauczył, na przykład wiązania gorsetu. Nie chciał, by wampir mu pomagał. Gdy
był już gotowy, poszedł z powrotem do sypialni i stanął przed Venomem.
-Ta jest przepiękna.- Przyznał wampir, wstając i
oglądając chłopca ze wszystkich możliwych stron. Gdyby tylko był jego…-
Założysz ją.- Stwierdził w końcu, a Arkade poczuł niewyobrażalną ulgę.
-Mogę już pójść do siebie?- Zapytał cicho.
Gdy tylko zobaczył, jak uśmiechnięty Cyjan kiwa głową
w geście zgody, od razu czmychnął do wyjścia. W każdej chwili mógł zmienić
zdanie…
Wampir westchnął i opadł koło harpii. Nachylił się nad
nią i pocałował w obojczyk.
-To jak?- Zaczął.- Ty też mi się pokarzesz?
Gabryś tylko prychnął lekceważąco i wygonił go gestem
ręki.
Demon oprzytomniał lekko, widząc delikatny zarys lądu.
Skupił się, aby otoczyć się aurą natury. Gdy mu się to udało, wykonał
specyficzny gest ręka i wyszeptał kilka słów. Otoczyła go jasna poświata,
chwilę potem zniknęła. Zerknął w zabrane ze sobą lustro. Z odbicia spoglądał na
niego zakapturzony mężczyzna w podeszłym wieku. Oczy miał niebieskie, kilka
głębszych zmarszczek dodawało twarzy wyrazu i powagi. Rzadkie pasma posiwiałych
włosów na głowie i brodzie połyskiwały w ostrym słońcu. Dopiero teraz zaczął
odczuwać konsekwencje odrzucenia swej demonicznej natury. Chłód był wręcz nie
do zniesienia. Potem już patrzył z niecierpliwością na zbliżający się ląd.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz