niedziela, 23 marca 2014

Rozdział 53 - "Skraje Armagedonu"


-Kiedy to załatwisz?- Zapytał już lekko rozdrażniony demon piaskowy, patrząc hardo na Gabriela.
Ten uśmiechnął się przebiegle i podszedł blisko do nowego. Z zadowoleniem zaobserwował, jak tamten zaczyna cofać się pod ścianę, nachylił się nad nim, był odrobinę wyższy.
-Nic się nie martw. Pracuję nad tym.- Szepnął, całując go lekko za uchem.- Mam honor.
Młody demon zmarszczył lekko brwi. Miał wrażenie, że harpia próbuje go zbyć, ale póki co, nie protestował. Oddawał jej się, gdy tylko chciała, wierząc, że pomoże mu zwrócić pamięć.
-I mam też ochotę.- Szepnął po chwili Reavmor, całując go namiętnie w rozchylone usta.
Językiem zaczął delikatnie badać jego podniebienie, zataczać kółeczka, ssał leciutko jego drobną wargę. Wiedział, że był w tym dobry, wampir był wspaniałym nauczycielem. Mruknął jeszcze, przygryzając ją pieszczotliwie.
-Co ja widzę…- Usłyszał rozbawiony głos swojego pana.- Lubicie się bardziej niż myślałem.
 Oderwał się nieśpiesznie od chłopaka i spojrzał w roziskrzone pożądaniem oczy wampira. Chwilę potem przeniósł uwagę na drobną postać obok niego.
-Nataniel!- Krzyknął radośnie i przytulił mocno przyjaciela.
Arkade stał w osłupieniu, starając się ukryć czerwone rumieńce po tym, co zobaczył.
-Natanielek zostanie tutaj przez jakiś czas, póki jego pan nie wróci ze szkolenia.- Oznajmił zadowolony Venom.- Ale po tym, co zobaczyłem, chyba muszę porwać was na moment.- Spojrzał znacząco na dwójkę niewolników.
-Nie mam ochoty.- Szepnął Gabriel, głowę zaprzątał mu teraz tylko przyjaciel, którego dawno nie widział. Pomyślał też, że chłopiec mógłby mu pomóc w zrealizowaniu pewnego planu…
-Czyżby?- Zaśmiał się Cyjan.- A jeszcze przed chwilą wydawałeś mi się niedopieszczony.
Arkade, nie chcąc słuchać droczącej się ze sobą pary, zerknął na stojącego samotnie przy ścianie chłopaka. Wzrok miał trochę pusty i jakby nieobecny. Kim był? Nataniel nigdy go tutaj nie widział. Odwrócił wzrok speszony, gdy tamten zwrócił na niego uwagę.
-No dobrze.- Szepnął wampir, głaskając Gabriela po policzku.- Zajmij się Natanielkiem, nie rozrabiajcie za bardzo.- Spojrzał na młodziutkiego demona.- A dla ciebie mam coś specjalnego.
Nie słysząc sprzeciwu, pociągnął młodzika za rękę do siebie. Reavmor poczuł lekkie ukłucie zazdrości, gdy właściciel przeniósł uwagę na drugiego. Wampir tak łatwo zrezygnował… Nie zaprzątał sobie jednak tym głowy, spojrzał wesoło na Arkade.
-Chodź do mnie.- Zaproponował.

 -Kto to jest?- Zapytał Nataniel, gdy tylko drzwi się za nimi zamknęły.
Gabriel zaśmiał się beztrosko, widząc zdziwienie chłopca.
-Nowa zabawka Cyjana.- Oznajmił, kładąc się wygodnie na łóżku.- Demon piaskowy, czy coś podobnego.
Arkade otworzył leciutko drobne usteczka, nie wiedząc, co powiedzieć. Zdawał sobie sprawę z tego, jak to musiało boleć harpię. Sam nie miał pojęcia, co by zrobił, gdyby demon tak po prostu sprawił sobie nowego niewolnika, jednocześnie coraz bardziej się bał, że ten czas w końcu nadejdzie. Przecież był jedynie zabawką.
-Tak mi przykro.- Szepnął w końcu cicho, kucając przy przyjacielu.- Nie przejmuj się.
Zmarszczył delikatnie nosek, czując ciężkie perfumy, rozpylone w powietrzu.
-Nie przejmuję się.- Uspokoił Gabriel.- Jednak muszę cię o coś prosić.
Morgana spojrzała na chłopaka bardziej uważnie. Reavmor zastanawiał się chwilę, jak pozbierać wszystko w sensowną całość. Musiał przedstawić swój plan w miarę pozytywnym świetle, a nie było to łatwe.
-Widzisz.- Zaczął w końcu.- Obiecałem mu pewną rzecz. Usunięto mu pamięć i bardzo chciał, bym mu ją przywrócił. Znalazłem zaklęcie, ale sam nie jestem w stanie go użyć.
-Cyjan o tym wie?
-Nie i ma się nie dowiedzieć.- Rzekła harpia, patrząc hardo na przyjaciela.- Ja nie posiadam takiej mocy, żeby użyć zaklęcia, ale ty już tak.
-Nie zrobię tego.- Szepnął cicho Nataniel, spuszczając głowę.- Jeżeli Cyjan tego nie chce, to nie chcę być nieposłuszny. Nawet, gdybym chciał, to i tak nie mogę użyć mocy, mam pieczęć. Dlaczego to robisz?
-Obiecałem mu.- Powiedział zrezygnowany Gabryś. Czyli znowu był w punkcie wyjścia…- Za przysługą. Mógłbyś poprosić Cyjana, żeby zdjął pieczęć na czas twojego pobytu.
-Jest zbyt silna.- Szepnął Arkade.- A nawet, gdyby się udało, kto by mi ją później założył z powrotem? Przecież mój pan mnie zabije, kiedy się dowie.
-Nie pomożesz mi, tak?- Prychnął już rozeźlony czarnowłosy.
Arkade pokręcił głową przecząco.
-Świetnie…

Młody demon uchylił delikatnie usta, gdy zobaczył piękną biżuterię, jaką chciał mu podarować właściciel. Przyjrzał się jej dokładnie i zobaczył wygrawerowane delikatnie inicjały CV. Zerknął pytająco na wampira.
-Nie obraź się.- Szepnął rudzielec, obracając go do siebie tyłem i zapinając złoty łańcuszek na szyi demona.- Nie robię tego, by uświadomić ci, że należysz do mnie. Po prostu nie chcę, by ktoś przez przypadek zrobił ci krzywdę.- Uśmiechnął się jeszcze delikatnie, odwracając go do siebie przodem. Spojrzał w jego bursztynowe oczy.- Wyglądasz pięknie.
Młodzik dotknął delikatnie biżuterii na swojej szyi.
-Dziękuję.
Cyjan zerknął na chłopaka zaskoczony. Pamiętał reakcje Gabrysia na jego pomysł…
-Mam dla ciebie coś specjalnego.- Szepnął cicho wampir, przyciągając do siebie nowego niewolnika. Pogłaskał go po miękkiej skórze na szyi i mruknął, chcąc już zatopić w niej kły. Chwilę potem zapiął na niej delikatny, złoty łańcuszek.
Młodzieniec podszedł do lustra, chwilę lustrował go wzrokiem.
-Dzięku…- Przerwał, gdy zobaczył delikatnie wygrawerowane inicjały na wisiorku.
Odwrócił się w stronę wampira i spojrzał na niego z oburzeniem. Jednym ruchem zerwał z szyi łańcuszek, podszedł szybko do nowego właściciela i wcisnął mu go z powrotem w dłonie.
-Znakować możesz swoje psy.- Warknął, patrząc mu hardo w oczy.
-Gabrysiu.- Jęknął jeszcze wampir, gdy usłyszał trzask zamykanych za niewolnikiem drzwi.
Cyjan już wtedy wiedział, że z harpią będą problemy, jednak od początku miał do niej słabość. Szanował go za tą dumę i upór. Chłopak nie byłby sobą, taki potulny… Tak, czy inaczej, był zmuszony stworzyć niezniszczalny egzemplarz i założyć go chłopcu na siłę, tylko dla jego dobra.
-Proszę.- Uśmiechnął się jeszcze Venom, głaskając demona po miękkich włosach.

Demasse był w połowie drogi. Wczorajszego dnia zaczęły go męczyć wątpliwości. Jego plan nie był dobrze dopracowany. Nie miał pojęcia, co mógłby zrobić, gdyby okazało się, że siedzibę kapłaństwa chroni bariera antymagiczna. Wszystko stało od wielkim znakiem zapytania. Wciągnął ze świstem powietrze. Niewolnik zapewniał, że nic takiego tam nie występuje, ale jednak nie wierzył mu w pełni. Nawet obyczaje wydawały mu się dziwne, nienaturalne. Nie miał jednak innego wyjścia, jak tylko zaufać Arkade. Pogoda była wręcz tragiczna. Ciągła śnieżyca, mocny wiatr. Przynajmniej szybko posuwał się na przód…

Arkade przechadzał się korytarzami. Czuł się odrobinę samotny. Minęły dopiero dwa dni, a już tęsknił za swoim panem. Za jego głosem, spojrzeniem, zapachem… Z cichym westchnieniem otworzył wrota swojego lokum. W trakcie pobytu zdążył już poznać drogę. Zerknął zdziwiony na Cyjana, grzebiącego z determinacją w jego szafie. Dookoła porozrzucane były jego ubrania. Chłopiec chciał coś powiedzieć, ale skończyło się na tym, że otworzył jedynie usta.
-Natanielku, nie jesteś z Gabrielem?- Zdziwił się Cyjan.- Widzę, że nie przyniosłeś nic z konkretniejszych ubrań.- Szepnął ciszej, jakby do siebie.
Arkade przekrzywił głowę w bok.
-Już ci wyjaśniam.- Rzekł wampir, widząc jego pytające spojrzenie.- Za kilka dni jest bankiet i nie chciałbym, żebyś siedział tu sam. Tylko nie bardzo mam cię, w co ubrać. Może przymierzyłbyś coś Gabrysia?
-Ja wolałbym…
-Nie marudź, kruszynko. Pójdziemy do niego i zapytamy, czy ci czegoś pożyczy.
-Ale..- Nie dokończył, rudzielec chwycił stanowczo jego rękę i wyciągnął na drzwi.
Z jękiem zaczął podążać za krwiopijcą. Naprawdę był już zmęczony i chciał trochę odpocząć. Miał też wrażenie, że zbytnio narzucał się harpii, dlatego i jej pragnął dać odrobinę spokoju. Wampir, nie zważając na to, otworzył drzwi do sypialni Reavmora. Zlekceważył jego niezadowoloną minę i wtargnął do środka, karząc Natanielowi usiąść wygodnie na łóżku.
-Gabrysiu, chyba nie będziesz się gniewał, jeśli Nataniel coś od ciebie pożyczy, prawda?
Harpia tylko machnęła ręką i położyła się z powrotem na miękkiej pościeli.


Nataniel po raz kolejny wyłonił się zza drzwi łazienki. Miał na sobie tylko koronkowy gorset i podobne, skąpe majteczki. Jęknął speszony, wkładając jeszcze buty. Cyjan spojrzał na niego zachwycony.
-W czerni wyglądasz naprawdę pięknie.- Szepnął.- Gabrysiu, co o tym myślisz?- Zwrócił się do niewolnika.
Ten zerknął przelotnie na przyjaciela.
-Ładnie.- Przyznał od niechcenia.
Był nieobecny, myślami bez przerwy przy planie przywrócenia pamięci demonowi. Skoro Arkade nie mógł użyć zaklęcia, a on sam miał zbyt mało mocy, by to zrobić, nie pozostawało nic innego, jak rozważyć inne możliwości. Musiał wybrać się do biblioteki i poczytać o miksturach, ale jeszcze nie w tym momencie, nie chciał, by Venom czegoś się domyślił. Nie chciał też, żeby przeciwny jego poczynaniom białowłosy znowu marudził. Musiał to zrobić sam.
-No dobrze.- Westchnął Cyjan, podając białowłosemu jeszcze jeden komplet.- Spróbuj jeszcze to.
Nataniel wziął kolejny kostium bez żadnego marudzenia. Po kilkunastu przymiarkach było mu już wszystko jedno, nawet się nie wstydził. Chciał tylko iść spać. Był cały klejący, skórę podrażniły mu szwy gorsetów, miał dość, byle szybko skończyć. Zerknął z cierpieniem na lawendowego koloru bieliznę. Całkiem ładna… Góra wykonana była z siateczki, na której układały się drobne koronki, dół był do kompletu, z klamerkami, które miały być podczepione do jasnych pończoch. Założył na siebie wszystko. Wielu rzeczy się dzisiaj nauczył, na przykład wiązania gorsetu. Nie chciał, by wampir mu pomagał. Gdy był już gotowy, poszedł z powrotem do sypialni i stanął przed Venomem.
-Ta jest przepiękna.- Przyznał wampir, wstając i oglądając chłopca ze wszystkich możliwych stron. Gdyby tylko był jego…- Założysz ją.- Stwierdził w końcu, a Arkade poczuł niewyobrażalną ulgę.
-Mogę już pójść do siebie?- Zapytał cicho.
Gdy tylko zobaczył, jak uśmiechnięty Cyjan kiwa głową w geście zgody, od razu czmychnął do wyjścia. W każdej chwili mógł zmienić zdanie…
Wampir westchnął i opadł koło harpii. Nachylił się nad nią i pocałował w obojczyk.
-To jak?- Zaczął.- Ty też mi się pokarzesz?
Gabryś tylko prychnął lekceważąco i wygonił go gestem ręki.

Demon oprzytomniał lekko, widząc delikatny zarys lądu. Skupił się, aby otoczyć się aurą natury. Gdy mu się to udało, wykonał specyficzny gest ręka i wyszeptał kilka słów. Otoczyła go jasna poświata, chwilę potem zniknęła. Zerknął w zabrane ze sobą lustro. Z odbicia spoglądał na niego zakapturzony mężczyzna w podeszłym wieku. Oczy miał niebieskie, kilka głębszych zmarszczek dodawało twarzy wyrazu i powagi. Rzadkie pasma posiwiałych włosów na głowie i brodzie połyskiwały w ostrym słońcu. Dopiero teraz zaczął odczuwać konsekwencje odrzucenia swej demonicznej natury. Chłód był wręcz nie do zniesienia. Potem już patrzył z niecierpliwością na zbliżający się ląd.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.