Demasse westchnął
przeciągle, opuszczając wannę pełną ciepłej, przyjemnej wody. Spojrzał na swoją
postać w lustrze. Już kiedyś poznał to uczucie, kiedy jego odbicie wydawało mu
się zupełnie obce. Wyszedł na korytarz i zamknął za sobą drzwi. Zlustrował wzrokiem
otoczenie, było trochę zbyt cicho. Mimo palących się świateł panował półmrok.
Demon zmarszczył brwi. Czy to aby na pewno była rzeczywistość? Postawił kilka
kroków naprzód, a wtedy otoczenie pojaśniało, stało się bardziej realne.
Zawiesił wzrok na postumencie, stojącym na końcu długiego korytarza, znacznie
dłuższego niż wcześniej mogło mu się wydawać. Starał się dojrzeć, co na nim
leżało, lecz im bardziej wytężał wzrok, tym bardziej obraz stawał się rozmyty.
Odwrócił się gwałtownie, czując dotyk na swoim
ramieniu. Spojrzał nerwowo na męską twarz, chwilę potem odetchnął, poznając
Diego. Zaczął iść w kierunku swojej sypialni.
-Zapomniałeś? – usłyszał
głos przyjaciela i chwilę zastanowił się, o czym mógłby zapomnieć.
-O czym? – odparł w
końcu.
-Dzisiaj koronacja.
Demon zastygł w bezruchu.
Dzisiaj? Jak, na bogów, mógł zapomnieć o czymś takim? Otworzył usta, jednak nie
zdążył wykrztusić z siebie ani jednego słowa, kiedy przerwał mu Cyjan. Skąd się
tutaj wziął?
-Pospiesz się, zanim
będzie za późno – powiedział.
-Za późno?
-Na ratunek – wyjaśnił
wampir. – Myślisz, że jak lud zareaguje na króla, który nie zdołał ocalić
Almagedoru?
Demon skrzywił się, gdy
otworzyły się przed nim drzwi, a z wnętrza pomieszczenia wydostało się
oślepiająco jasne światło. Ignorując dyskomfort, wszedł za ich próg i otworzył
usta w zdziwieniu, gdy ujrzał królewskie zwłoki leżące na jego łóżku. Skierował
pytające spojrzenie na towarzyszy.
-Co leżało na
postumencie? – zapytał nagle.
-Kamienne serce.
-Skąd się tutaj wzięło?
-To ono da ci moc, by zostać
godnym swego imienia – usłyszał znajomy mu głos.
Otworzył szeroko oczy,
widząc patrzącego na niego trupa i koronę, spoczywającą w jego dłoniach.
-Ty nie żyjesz – szepnął cicho,
odwracając wzrok. – Sen…
Demon obudził się, oddychając
niespokojnie. To był tylko zwykły sen. Spojrzał na zegar wiszący na ścianie.
Było już późno, a miał dzisiaj dużo pracy. Nachylił się nad delikatnym ciałem niewolnika i pocałował
go delikatnie za uchem.
-Wstawaj – szepnął cicho.
-Nie śpię. – Mruknął chłopak,
odwracając twarz do swojego właściciela.
-Wiem. Nie każę ci się budzić, tylko
wstać.
Gabriel od godziny stał nieruchomo w
jednej, bardzo nienaturalnej i niewygodnej pozycji, czekając, aż niby wybitny
artysta zdoła namalować jego portret. Gdy zgadzał się na pracę w burdelu, nie
miał pojęcia, że będzie musiał dokonać tylu poświęceń. Pomieszczenie świeciło
pustkami, było bardzo jasne i jedynym przedmiotem, o ile prostytutkę można było
określić mianem przedmiotu, skupiającym jakąkolwiek uwagę, był on sam.
Ewentualnie mógł to być również Karo, opierający się leniwie o ścianę i szczerzący
swoje białe zęby.
-Długo jeszcze? Drętwieję – poskarżył
się Reavmor, marząc jedynie o tym, by położyć się na zimnej, twardej podłodze.
-Zależy, jak długo będziesz się wiercił
– odparł Sylvio, widocznie zadowolony z możliwości oglądania obnażonego, wygiętego
w bardzo kuszącej pozycji młodego ciała harpii.
-Właściwie, dlaczego jeszcze tu jesteś?
-Gdy Santino skończy – wskazał na
malarza, widocznie całkowicie pochłoniętego swoją pracą, gdyż nie zareagował na
swoje imię w żaden sposób. – Dostaniesz pierwszą lekcję.
-Jaką?
-Dowiesz się szybciej, jeśli
przestaniesz się wiercić.
Gabriel prychnął tylko niezadowolony.
Naprawdę nie lubił niespodzianek.
-Chyba nie muszę ci tłumaczyć, czym
jest pieczętowanie? – zapytał demon, spoglądając lekko znudzonym wzrokiem na
niewolnika.
Siedzieli przy stoliku w kameralnej
bibliotece, w otoczeniu książek, run i podobnych pomocy magicznych. Panował
wręcz przytłaczający spokój, nawet kartki nie szeleściły przy przewracaniu tak,
jak to miały w zwyczaju.
-Nie, panie.
-Dobrze, więc wiesz, że pieczętowanie
służy różnym celom, a konkretne pieczęcie wymagają konkretnych umiejętności.
Nauka runiczna nie jest jednak łatwa, jak możesz się domyślać. Żebym wiedział,
na czym stoję, powiedź mi teraz, co konkretnie wiesz?
-No… - zaczął niepewnie chłopak,
nerwowo stukając paznokciami o lakierowany stolik. – Nie wiem, jak to
powiedzieć…
Demon westchnął przeciągle. Czy sławny
alchemik Armagedonu nie raczył nauczyć syna takich podstaw? Miał nadzieję, że
Arkade będzie w miarę orientował się w tej dziedzinę, wyglądało jednak na to,
że będzie musiał nauczyć go wszystkiego od samego początku. W końcu ulitował
się nad niewolnikiem i zaczął mówić.
-Pieczęcie posiadają różne stopnie
zaawansowania, co za tym idzie, mają różną siłę. Chcąc nauczyć się jednej,
musisz znać wszystkie po drodze, właśnie dlatego runy są tak trudne. Aby
pieczętować, musisz posiadać szereg zdolności, doświadczenie, a przede
wszystkim precyzyjnie posługiwać się magią intuicyjną, a to tylko podstawowe
warunki.
-Ile jest stopni?
-Sześć. Przyzywanie to stopień
pierwszy, przeniesienie to poziom drugi, odblokowanie to poziom trzeci,
blokowanie to poziom czwarty, zaklinanie to poziom piąty, a zaszczepianie to
poziom szósty.
-Zaszczepianie?
-Tak. Na przykładzie, zapieczętowanie w
kimś, albo w czymś swojej mocy. Każdy stopień dzieli się na dwa rodzaje, na
pieczęci przedmiotu nieożywionego i pieczęci przedmiotu ożywionego. Te drugie
są trudniejsze.
-To brzmi strasznie.
-I takie jest – przyznał Demasse.
Jeszcze pamiętał swoje niemiłe początki. – Jak sądzisz, od czego powinieneś
zacząć?
-Od książek?
-Owszem, gdybyśmy mieli na to czas.
Załóżmy więc, że podręcznik już przeczytałeś. Co teraz?
-Nie przeczytałem…
-Nie kłóć się. – Prychnął demon,
maszcząc brwi i spoglądając wyczekująco na chłopca.
-Magia intuicyjna?
Demon pokiwał głową z aprobatą.
-I jak zamierzasz ją sobie przyswoić?
Nataniel pokręcił głową w
zrezygnowaniu. Skąd miał wiedzieć? Przecież to wszystko było dla niego zupełnie
nowe.
-Wykonując najprostszą pieczęć – wyjaśnił
Makador i uciszył chłopaka, który już otwierał usta w zdziwieniu. – Nie ma
szybszego sposobu. Kształtując pieczęć, wypracujesz w sobie wymagane przez nią
zdolności. Intuicyjnie.
-Jaka to pieczęć?
-Przyzwanie przedmiotu nieożywionego.
To pieczęć pierwszego stopnia, najłatwiejsza, jaka istnieje. Każdy, kto dobrze
posługuje się magią, potrafi jej używać bez mrugnięcia okiem. Musisz wykreślić odpowiednią
runę, a następnie przyzwać formułą nakreślony przedmiot.
Demon pstryknął palcami, a w jego dłoni
pojawiła się jakaś książka.
-To właśnie cały czas robię, przyzywam
do siebie zapieczętowane przedmioty.
-Wszystko pieczętowałeś, panie?
-Gdy zyskasz doświadczenie, będziesz
potrafił wykonywać takie pieczęcie bez wysiłku, bez dotyku, wystarczy twoja
krótka myśl. Na razie jednak zrób to, co kazałem.
Nataniel zerknął pytająco na swojego
pana, a ten westchnął zniecierpliwiony.
-Znajdź potrzebną formułę w tym oto
podręczniku – wyjaśnił, podsuwając chłopcu księgę. – I próbuj ułożyć pieczęć.
-Ale na czym?
Demon wywrócił oczami i sięgnął do
swojej kieszeni. Wyjął z niej złotą, elegancką zapalniczkę i położył na stole.
-Choćby na tym – polecił.
Potem już tylko patrzył, jak niewolnik
wertuje strony podręcznika w poszukiwaniu odpowiedniej formuły i prawdopodobnie
się jej przygląda. Czekał tak jeszcze chwilę, rozglądając się dookoła,
obserwując kurz zalegający na półkach. Jego służba nieco rozleniwiła się w
ostatnim czasie. Wrócił myślami do swojego aktualnego ucznia.
-Na co czekasz? – zapytał.
-Nie wiem, od czego zacząć.
-Wszystko masz tam napisane.
Uśmiechnął się kpiąco, widząc, jak
niewolnik szepcze kilka słów, marszczy w skupieniu brwi i… nic się nie dzieję.
Tego się spodziewał, był tylko ciekaw, po jak wielu nieudanych próbach mu się
uda. Czułby się nawet zazdrosny, gdyby chłopcu udało się wcześniej niż jemu.
Choć musiał przyznać, że pieczęcie nigdy nie były jego ulubioną dziedziną
magii, sam poznał jedynie pięć pierwszych stopni, szóstym nie zawracał sobie
głowy. Przyswojenie takiej wiedzy z ów zakresu było niezwykle trudne, a on
specjalizował się w równie wymagającej magii bojowej. Nie mógł tego pogodzić.
-Co robię źle? – usłyszał zawiedziony
głos Nataniela.
-Dojdziesz do tego – zapewnił demon,
wstając od stołu i kierując się do wyjścia. Miał kilka spraw do załatwienia.
-Panie, zostawiasz mnie?
-W niczym ci nie pomogę, sam musisz się
tego nauczyć.
-Ale…
-Masz skupić się na sobie i kierować
własnym przeczuciem, inaczej nic z tego nie będzie. Ja wskazuję ci drogę, ale
sam musisz przez nią przejść.
-Tak, panie…
-Wychodzę, ale wieczorem masz się
stawić w mojej sypialni. I bądź pewien, że dzisiaj mi się nie wykręcisz.
Chłopiec kiwnął głową. Nawet nie chciał
się wykręcać. Brakowało mu dotyku demona.
Gabriel westchnął rozkosznie,
przeciągając się po niemal dwóch godzinach tortur. Co to za wybitny artysta,
który szkic wykonuje przez tak długi czas? Podszedł do malarza, chcąc zobaczyć,
co udało mu się stworzyć i, czy przypadkiem nie przechodził tej męki na marne.
W połowie drogi zatrzymał go jednak Karo.
-Zobaczysz, gdy będzie gotowy – rzekł
pracodawca, pozwalając wyjść rysownikowi. – Teraz zajmiesz się czymś innym –
szepnął, nachylając się nad harpią i pocałował ją pod wrażliwym uchem.
Gabriel z uśmiechem strzepnął włosy na
plecy, by mężczyzna mógł swobodnie całować jego obojczyki, patrzył na niego
przy tym odważnie. Był pewien, że kombinował coś, co niekoniecznie miało mu się
spodobać, tak wnioskował z jego kpiącego uśmiechu, póki co jednak oddawał mu
się chętnie. Był spragniony dotyku, zwłaszcza pewnego wampira, ale, że go tu
nie było, Karo w ostateczności też mógł go zaspokoić. Sapnął cicho, gdy poczuł
oddech mężczyzny na swoim przyrodzeniu. Jęknął niezadowolony, gdy telepata
odwrócił go tyłem, zaraz jednak zaskomlał, czując język, wsuwający się w jego
ciasną dziurkę. Wyprężył się mocno, kiedy dłoń mężczyzny złapała mocno jego
przyrodzenie. Może Sylvio nie był Venomem, ale Gabriel nie miał wątpliwości, że
znał się na tym fachu. Klęknął, czując, jak drżą mu uda i spojrzał na swoją
twardą już męskość.
-Wejdź! – usłyszał głos pracodawcy zza
swoich pleców, chwilę potem skierował zdziwione spojrzenie na otwierające się
drzwi.
Zmrużył oczy i zmarszczył groźnie brwi,
widząc te intensywnie niebieskie ślepia i kaskadę bladoróżowych włosów,
należące do poznanego niedawno wroga. W przeciwieństwie do rozzłoszczonego
Gabriela, on wydawał się być ostoją spokoju.
-Co to ma znaczyć? – syknął, patrząc
gniewnie na Karo, miał zamiar wstać, jednak powstrzymały go silne ramiona
telepaty.- Sylvio!
-Nie denerwuj się. – mruknął mężczyzna,
gładząc go uspokajająco po brzuchu i klatce piersiowej. – Ashae – zwrócił się
do przybysza i przywołał go gestem dłoni.
Ten z kpiącym uśmiechem podszedł do
dwójki i klęknął przed Gabrielem tak, by patrzeć mu prosto w oczy. Potem
chwycił jego podbródek i zbliżył się jeszcze bardziej, tak, że niemal stykali
się nosami.
-Będziesz krzyczał – wysyczał.
Reavmor szarpnął się mocno, jednak Karo
nie należał do słabeuszy, zanim zdążył krzyknąć, jego usta zasłoniła duża dłoń
mężczyzny. Gdy poczuł język chłopaka na swoim przyrodzeniu zachciało jej się
wręcz płakać. Otworzył oczy szerzej, gdy został przewrócony na plecy, a Karo
złapał jego dłonie w nadgarstkach i trzymał nad głową. Drugi rozłożył jego nogi
i nakierował swój sztywny już członek na wejście Gabriela. Widząc to, harpia
zaczęła się szarpać, jednak nie pomogło jej to na długo. Chwilę później poczuła
w sobie jego męskość i zawyła rozpaczliwie.
Nastał wieczór. Nataniel niemal biegł
do komnaty swojego pana. Był z siebie tak niesamowicie dumny, że nie czekał ani
sekundy, musiał powiedzieć właścicielowi. Zapukał do drzwi sypialni i słysząc
zaproszenie, wszedł pospiesznie do środka. Spojrzał na swojego pana, a raczej
na jego nagi, umięśniony tors i zarumienił się delikatnie. Demon był piękny,
tak doskonały, że nie sposób było doszukać się w nim jakiejkolwiek wady.
Przynajmniej fizycznej.
Demon spojrzał na niego wyczekująco.
Nie sądził, by niewolnik tak bardzo cieszył się na myśl o ich zapowiedzianym
zbliżeniu, czekał więc aż ten powie, co znowu wymyślił.
-Udało się – szepnął Arkade, odwracając
wzrok. Może nie powinien być z siebie zadowolony? Może to było coś zupełnie
banalnego i tylko dlatego tak szybko się nauczył?
Demasse zmarszczył brwi, zastanawiając
się, o czym może mówić chłopak. Chwilę potem spojrzał na niego zaskoczony.
-Już?
Arkade pokiwał twierdząco głową.
Demonowi jednak nie chciało się w to wierzyć, dlatego też przyglądał mu się
podejrzliwie.
-Pokaż – rozkazał, wstając z łóżka,
podnosząc jakąś księgę z nocnego stolika i podszedł do niewolnika.
Podał mu podręcznik i pozwolił, by ten
wykreślił na niej odpowiedni symbol, gdy już to zrobił, zabrał go z powrotem i
oddalił się od niewolnika na kilka kroków. Kiwnął do niego głową, by spróbował
go przywołać. Obserwował, jak chłopiec szepta pod nosem słowa formuły. Chwilę
później księga zniknęła z jego dłoni i ukazała się w rękach Arkade. Wypuścił
powietrze ze świstem.
-Szybko – przyznał, patrząc na niego z
mieszanką dumy, lekkiej frustracji i zaskoczenia. Nie wiedział, co o tym
sądzić. Ostatecznie jednak podszedł do niewolnika i pogłaskał go w nagrodę po
jasnych włosach.- Bardzo szybko.
Nataniel uśmiechnął się delikatnie.
Tego właśnie chciał, żeby demon był z niego zadowolony.
Gabriel leżał na łóżku w swojej
ciasnej, niegustownie urządzonej klitce. Był pewien, że będzie płakać, nie, wyć
z rozpaczy, ale bardziej niż zrozpaczony, był po prostu wściekły. Na Karo, na
tą jego szmatę, na siebie i na Cyjana. Sylvio okazał się podłym draniem, Ashae,
bo tak brzmiało imię jego wroga, był dokładnie taki, jakim się przedstawił, on
sam wyszedł na głupiego, naiwnego, puszczalskiego chłopca, a wampir nigdy go
nie kochał. Z drugiej strony, Venom by mu tego nie zrobił, nie potraktowałby go
tak. Co za upokorzenie…
Usłyszał pukanie do drzwi i skrzywił
się z niesmakiem.
-Kto? – zapytał.
-Sylvio – usłyszał zza zamkniętych
drzwi.
-Spróbuj tutaj wejść, a cię zabiję! –
krzyknął z całą złością, jaka skumulowała się w nim podczas samotnego pobytu w
pokoju.
Prychnął, widząc, jak drzwi mimo jego
sprzeciwu się otwierają.
-Czego ode mnie chcesz? – syknął, spoglądając
jadowicie na pracodawcę, potem lustrując pomieszczenie w poszukiwaniu noża,
albo czegokolwiek ostrego, co mogłoby odebrać życie telepacie.
-Wytłumaczyć ci dzisiejszą lekcję. –
odparł Karo. – Przecież nie zrobiłbym ci tego bez powodu.
-Oczywiście, chęć odebrania mi godności
to też jakiś powód.
-Jeśli mi pozwolisz, wyjaśnię ci. –
rzekł Karo, nie słysząc sprzeciwu ze strony chłopca, kontynuował. – Specjalnie
kazałem Ashae zaprezentować się ze złej strony. Dzisiejsza lekcja miała za
zadanie ci pokazać, że to nie ty wybierasz sobie partnerów. Nie ważne, co
czujesz do klienta. Kiedy zaczniesz pracować, będziesz przyjmował każdego, komu
cię polecę, nieważne, jak bardzo będzie niemiły, czy jak bardzo cię obrazi. I
to nie tak, jak dzisiaj, nie będziesz krzyczał i się szarpał, jeżeli takie
będzie jego życzenie, obsłużysz go z uśmiechem. Rozumiesz?
-Nie.
-Gabrielu…
-Nie! Nie na to się zgadzałem!
-Zgodziłeś się – rzekł Sylvio i
westchnął ciężko, widząc łzę spływającą po policzku podopiecznego. – Nie płacz,
przecież nie oddam cię pierwszemu lepszemu. Chcę tylko, byś nauczył się swojej
pracy.
-Nie płaczę – wysyczała harpia. – O ile
dobrze pamiętam, miałem być prostytutką, a nie zabawką jakiegoś zboczeńca.
-Dopóki będziesz grzeczny, nie pozwolę
cię tknąć żadnemu zboczeńcowi. Musisz się nauczyć uległości, rozumiesz?
Pamiętasz, kiedy mi powiedziałeś, że jesteś dobry w łóżku?
Chłopak kiwnął głową.
-Jesteś. Dla mnie i innych, którzy
potrzebują odważnego kochanka. Problem w tym, że Almagedorczycy mają różne
potrzeby, a ty masz im wszystkim podołać.
-Nie chcę tak…
-Też wielu rzeczy nie chcę, a robię.
Gabrielu, to już nie jest dwór Cyjana, tutaj nikt nie będzie ci dogadzał.
Jeżeli chcesz mieć dobrze, musisz na to zapracować. Rozumiemy się?
Reavmor pokiwał głową, odwracając się
do Karo plecami.
-Nienawidzę cię. Wyjdź.
Telepata pogłaskał harpię po czarnych
włosach.
-Jutro kolejna lekcja, myślę, że
przyjemniejsza. Wyśpij się.
Nataniel zmrużył oczy, czując pocałunek
w okolicy obojczyka. Było mu przyjemnie, jednak wzmagał w nim niepokój. Nie był
spowodowany poczynaniami demona, a pamięcią o tym, co zrobił w czasie pobytu u
Cyjana. Demon zabraniał mu się dotykać w czasie jego nieobecności. Martwił się,
że Demasse wszystko wyczyta z jego twarzy, gdy będą to robili. Zaczął oddychać
niespokojnie, a właściciel spojrzał na niego, marszcząc brwi, zaraz jednak
wrócił do pieszczot.
-Panie, zaczekaj.
Demon warknął na niego, nie
przerywając. Z premedytacją przygryzł sutek chłopca odrobinę zbyt mocno, by
wyciągnąć z jego gardła jęk bólu połączonego z rozkoszą.
-Proszę.
-Powiedziałem, że tym razem się nie
wykręcisz.
-Nie chcę, ja tylko… Chciałem ci coś
powiedzieć
Demon spojrzał na niego wyczekująco.
-U Cyjana… - zaczął Arkade, starając
się to jakoś wszystko sensownie ułożyć.- Nie było cię, panie…
-Mów…- Pospieszył go demon. Jednak, gdy
jego cierpliwość się skończyła, po prostu wszedł do umysłu chłopca, by
przeczytać jego myśli. Gdy już to zrobił, spojrzał z nieokreślonym wyrazem
twarzy na nieposłusznego niewolnika. - Dotykałeś się? Sam?
Arkade kiwnął głową. Policzki zalały mu
czerwone rumieńce, spuścił wzrok speszony, a jednocześnie niepewny reakcji
swojego pana. Usłyszał, jak demon ze świstem wciąga powietrze.
-Dobrze.- Usłyszał, a chwilę później
został zrzucony z kolan właściciela. Opadł na łóżko. Jego ton wcale nie
sugerował, że było dobrze…
Spojrzał na jego twarz. Zobaczył na
niej kpiący uśmiech. Jego oczy niebezpiecznie uważnie się w niego wpatrywały.
Makador podszedł spokojnie do drzwi i oparł się o nie.
-Teraz pokażesz mi, jak to robiłeś.-
Szepnął miękko demon, szczerząc się jadowicie.
Arkade otworzył oczy szerzej i zerknął
przestraszony na swojego pana.
-Przepraszam, ja już nie będę…
-Rozbierz się.- Uciął demon.- To kara.
Chłopiec spoglądał jeszcze prosząco w
oczy swojego właściciela, jednak widząc w nich nutkę złości wstał z lóżka i
powoli, spuszczając głowę, zaczął się rozbierać. Demon patrzył na to z rosnącym
zadowoleniem. Uwielbiał, kiedy to piękne, kruche ciało się przed nim
odsłaniało. Mruknął zadowolony, patrząc, jak chłopiec łapię drżącą ręką za
materiał bielizny, a potem zsuwa ją niepewnie, odkrywając krągłe pośladki.
Pokręcił głową, widząc, jak młodzik się zakrywa. Nataniel nie chciał, żeby
demon go tak widział. To było upokarzające… Usiadł na pościeli i czekał, co
dalej rozkaże Demasse.
-Pieść się.- Rzekł demon, obserwując go
uważnie z lubieżnym uśmiechem.- Masz patrzeć prosto na mnie, gdy będziesz to
robił.
-Panie, proszę.- Pisnął Nataniel.- Nie
tak…
-Bez dyskusji.
Arkade niepewnie położył się na łóżku,
patrząc w oczy swojego właściciela. Czuł, jak zarumienione policzki zaczynają
go piec, jak całe ciało drży z bezsilności. Wolałby, żeby demon go uderzył…
Dotknął delikatnie swojej męskości,
przesuwając po niej ręką. Gdyby chociaż mógł odwrócić wzrok… Wiedział, że demon
widzi wszystko bardzo dokładnie. Chyba nigdy nie czuł się tak strasznie
upokorzony. Jęknął cicho, czując pierwsze dreszcze przyjemności. Demasse
jedynie stał i patrzył na to, jak niewolnik sprawia sobie niechcianą
przyjemność. Było mu go nawet odrobinę żal. Ale kara była karą, w dodatku, z
jego punktu widzenia, bardzo przyjemną dla oka. Cały czas wpatrywał się w jego
oczy. Widział w nich mieszankę wstydu, prawdziwej rozkoszy i prośby. Zaśmiał
się cicho, słysząc coraz głośniejsze jęki chłopca. Wyglądał tak niewinnie i
kusząco za razem. Wiedział, że zaraz dojdzie.
-Włóż w siebie palec.- Wydał kolejne
polecenie, posyłając mu sugestywne spojrzenie.
Młodzik zatrząsł się mocno, a rumieniec
na jego twarzy jeszcze się pogłębił.
-Nie umiem.- Pisnął roztrzęsiony, nie
chcąc spełnić rozkazu swojego pana.
Demon uśmiechnął się szerzej, nie
zbliżając się ani o krok.
-To nic trudnego.- Szepnął łagodnie,
spoglądając prosto w jego wielkie, zamglone rozkoszą oczy.- Rozłóż szeroko
nogi. Weź palec do ust i naśliń dobrze.- Mówił powoli, by jeszcze mocniej
zawstydzić chłopca.- A potem włóż go w swoją ciasną dziurkę.- Zaśmiał się.
Arkade jęknął, słysząc słowa demona.
Jednak posłusznie rozchylił uda, odkrywając przed właściciel najbardziej
intymne miejsca. Teraz demon widział wszystko tak dokładnie, że miał ochotę
zapaść się pod ziemię. Odwrócił na chwilę wzrok, jednak zaraz się poprawił, nie
chcąc rozgniewać Demasse. Tak, jak kazał, włożył palec do ust, po chwili go
wyjął. Drżał cały z ogarniającej go bezsilności i rozkoszy. Dotknął niepewnie
swojego wejścia, chwilę potem wsuwając opuszek do środka. Jęknął głośno i
zagłębił cały, drobny palec w swoim wnętrzu, patrząc upokorzony na swojego
pana.
Demon spoglądał na morganę z rosnącym
pożądaniem. Widok niewinnego, drżącego ciała w takiej pozycji i czynności
podniecał go coraz bardziej.
-Drugi.- Rozkazał i tylko patrzył, jak
kolejny drobny palec chłopca znika w jego ciasnym wnętrzu.
Przyglądał się chwilę Natanielowi,
widok smukłych palców w jego dziurce zaczynał naprawdę mocno na niego działać.
Uśmiechając się lubieżnie, dalej patrząc prosto w jego zawstydzone oczy, zaczął
zbliżać się do niego powoli. Pochylił się nad nim niebezpiecznie, zbliżając
swoją twarz do jego. Wsunął w jego zajęte wnętrze trzeci palec, swój.
Arkade jęknął głośno i umknął
spojrzeniem, czując, jak opuszek właściciela trąca delikatnie jego własne palce.
-Patrz na mnie.- Przypomniał demon, nie
zaprzestając pieszczoty.
Mruknął zadowolony, gdy chłopiec
spełnił rozkaz. Poruszył mocno dłonią, z rozbawieniem patrząc, jak młodzik
dochodzi prawie od razu z głośnym jękiem, chwilę potem opada zmęczony na poduszki.
Wyjął palec z jego wnętrza, pozwalając mu zrobić to samo i położył się obok
niego. To nie był koniec.
Od Autora:
Obiecałam początek stycznia i jest
początek stycznia. Nie miejcie mi za złe długiej przerwy, byłam zajęta. Rozdział
jest trochę niedopracowany, ale nie chciałam dłużej zwlekać z dodaniem.
Następny postaram się dodać szybciej. Miłego dnia.
Świeeeeeetny! *-* Z resztą, jak zawsze!!! Rany kocham to! :3 Kiedy mogę liczyć na następny rozdział? xd
OdpowiedzUsuńDzię-ku-je-my <3
OdpowiedzUsuńAczkolwiek wciąż jestem zła za te burdel i harpię w nim...
WENY :3
Biedny Gabryś :( Dalej mam nadzieje, że jego pan pojawi się przed pierwszym klientem i go stamtąd zabierze.
OdpowiedzUsuńArkade jak zwykle słodziutki :)
Świetny rozdział, zresztą jak zawsze.
Dużo weny :)
no to fajne ale krótkie, Gabryś biedny ale sam trochę na sobie zasłużył, duma nie jest dobrym doradcą chociaż mam nadzieję, że ktoś go uratuje od bycia zwykła dziwką:-)
OdpowiedzUsuńJej, jak fajnie, że jest rozdział! :)
OdpowiedzUsuńWyjątkowo dobry, moim zdaniem. Czytało się lekko, napisany płynnie i ładnie. Szkoda mi tylko Gabrysia... Jestem ciekawa, jak się zakończy ta jego przygoda z prostytucją (o ile się zakończy). Wątek główny, jeśli mogę go tak nazwać, też bardzo ciekawy, może Natanielek będzie jakimś pocieszeniem dla demona w tych jego problemach. :)
Pozdrawiam i weny życzę!
Fajny rozdział :) Mam nadzieję, że jak najszybciej napiszesz kolejny rozdział ;)
OdpowiedzUsuńWitam,
OdpowiedzUsuńkochana nawet nie wiesz jak bardzo się cieszę z rozdziału tutaj...
Gabriel już dostał swoją pierwszą lekcję, Nathanielowi udało się opanować pierwszą pieczęć, czyżby Makador był troszkę zazdrosny, że udało mu się to tak szybko, dla Nathaniela to była kara, ale dla Demnase najwspanialszy prezent... ciekawe jak by zareagował Makador jak by poznał, że właśnie Arkade tęsknił i wyobrażał sobie, że demon go dotyka...
Dużo weny życzę Tobie...
Pozdrawiam serdecznie Basia
Co z 63. rozdziałem? Na bloggerze się wyświetla wiadomość, że jest nowa notka... Wchodzę na stronę i dostaję info, że ,,strona nie istnieje" :/
OdpowiedzUsuń