Tłum był ogromny, hałas również. Stado stworzeń kłębiło się wokół
wysokiego muru. Krzyczeli, jęczeli, bili o mury. W powietrzu unosił się czad.
Mieszkańcy nie zwrócili nawet uwagi na czczonego, czarnego smoka. Musieli być
naprawdę wzburzeni. Nad Górnym Miastem spoczywała czerwona poświata.
-Wzywają nas.- Rzekł demon i ruszył w stronę królewskiej siedziby.
-Makadorze, Cyjanie!- Krzyknął Władca Almagedoru, widząc
wojowników, kroczących czerwonym dywanem.- Jak dobrze, że jesteście cali i
zdrowi!
Atmosfera stała się gęsta, zamieszanie było wyczuwalne w
powietrzu. Malborio zajął szczycące miejsce nieopodal tronu króla i
najwyraźniej na coś czekał.
-Diego opowiedział mi o waszych bohaterskich czynach.- Rzekł
monarcha.- Wyświadczyliście ogromną przysługę narodowi. Nie jestem w stanie
należycie was uhonorować. Wasze wysiłki zostaną docenione, bądźcie pewni.
-Co dalej?- Demon spojrzał na władcę beznamiętnie. Wiedział, że
był zły. W końcu nie dostał jasnej odpowiedzi. Jednak skutecznie to maskował.
-Informację przekażę Najwyższym Magom, a oni, miejmy nadzieje,
dobrną do sedna problemu. Zostaje tylko błagać bogów.
Makador prychnął. Gdyby w nich wierzył… Wtedy, gdy był tak blisko
dżinów, zaczynał godzić się z ich obecnością. Każdy koszmar uświadczał go w przekonaniu
o ich egzystencji, jednak, gdy wyrwał się spod wpływu tej potężnej magii, po
raz kolejny zwątpił.
-Dlaczego Wasza Wysokość dopuszcza, aby lud pozostawał wzburzony?-
Zmienił temat.
-Mimo wysiłków, nie udało nam się uspokoić mieszkańców.-
Wytłumaczył król.- Ale teraz, gdy już znamy część odpowiedzi, będziemy w stanie
opanować zamieszki.
-Chcą wiedzieć, na czym stoją.- Mruknął pod nosem demon.
-Co z wynagrodzeniem?- Zapytał zniecierpliwiony Cyjan. W końcu,
nie narażał życia za darmo.
-Ależ oczywiście! Diego nadałem już szczytny tytuł Generała. Tobie,
Cyjanie, powierzam opiekę nad naszymi legionami, zostaniesz Głównym Medykiem
Armii Almagedorskiej. A ty, Makadorze, dowiesz się już niebawem, obiecuję.
Demon zmarszczył groźnie brwi.
-Oczywiście, nie żałuje wam złota, ani zaszczytów. Na waszą cześć
odbędzie się ogromna uroczystość. A godnemu pamięci Generałowi Mailsowi
wystawię ogromny pomnik, upamiętniający jego mężną śmierć.
Demon omal nie zachichotał. A już miał nadzieję, że nigdy tego
stworzenia nie zobaczy…
-Nie przywitasz się ze mną?- Zapytał wampir, wchodząc do pokoju
Reavmora. Gdy tylko wyszedł z Komnaty Królewskiej, powitały go głośne brawa,
miał wrażenie, że przed pałacem zebrała się cała szlachta, by uczcić ich
powrót. A tutaj nic.
-Dzień dobry.- Odparł młodzieniec, mimowolnie się uśmiechając.
-Coś nie tak?- Zapytał Cyjan, podchodząc do niego, przyciągając do
siebie.- Tęskniłeś?
Gabriel milczał. Może trochę…
Venom pokręcił głową z uśmiechem i przyciągnął chłopaka jeszcze
bliżej. Niewiele myśląc, nachylił się nad jego krtanią. Tak dawno nie pił krwi…
Wysunął ostre kły i zasyczał zaskoczony, czując piekący ból na policzku. Ledwo
zdążył wbić zęby…
-Zostaw mnie!- Krzyknęła zirytowana harpia, momentalnie
spochmurniała.
-Co znowu nie tak?!
Reavmor prychnął tylko, wychodząc z uniesioną głową z pokoju. Po
chwili Cyjan usłyszał trzaśnięcie drzwi. Zerknął na nie zdezorientowany. Co
zrobił źle? Zabolało go?
Demon westchnął głęboko, gdy poczuł dobrze znany mu zapach,
roztaczający się nieopodal jego posiadłości. I chociaż nigdy nie potrafił go do
końca zidentyfikować, wiedział, że pachnie ogniem, jak on sam. Był u siebie,
nareszcie mógł wyłożyć się w łóżku i spokojnie spać, pokrzyczeć na służbę,
wywyższać się w gronie szlachty. Przeszedł przez bramę, po przejściu kilku
kroków poczuł, jak jakiś ciężar niemal przygniata go do ziemi i bynajmniej nie
chce go odciążyć. Cerbery zawzięcie wyły, szarpiąc zębami teraz już lekką,
skurzaną zbroję swojego pana. Demasse wstał z ociąganiem, wcześniej pieszcząc
je po pyskach. Wyglądały na głodne. Wszedł za próg swojej rezydencji i
rozejrzał się dookoła mrużąc oczy. Wszystko wyglądało nienagannie czysto i
porządnie, służba dobrze się spisała. Zerknął na służkę, przechodzącą korytarzem.
Odkaszlnął, czym zwrócił jej uwagę. Ta stanęła na chwile i jakby skamieniała.
-Och…- Zawahała się.- Witam Mojego Pana, czy pan życzy sobie
czegoś?
-Gdzie jest mój niewolnik?- Zapytał demon, mierząc ją obojętnym
spojrzeniem.
-W swoim pokoju, panie.- Odparła kobieta.
-Zaparz herbaty i przygotuj esencję leczniczą. Zanieś do mojej
głównej sypialni.- Rozkazał. Kobieta ukłoniła się i posłusznie udała się
wykonać polecenie.
Demasse pokierował się na piętro, prosto do Nataniela. Chciał, by
chłopiec spał w jego sypialni. Otworzył drzwi i wszedł do pokoju. Uśmiechnął
się kpiąco, widząc, że młodzik smacznie śpi w miękkiej pościeli. Zmęczony,
opadł koło niego i przetarł ręką oczy. Po chwili poczuł ruch koło siebie.
Spojrzał w teraz już otwarte oczy swojej zabaweczki.
-Wygodnie?- Zapytał, chociaż wiedział, że musiało być mu jak w
niebie.
-Bardzo.- Szepnął chłopiec.- Dopiero wróciłeś, panie?- Zapytał.
-Tak.- Zgodził się demon.- A teraz pójdziesz do mojej sypialni.-
Oznajmił.- Służba przyniesie ci leki i coś do picia.
-Nie wiem, dokąd…- Szepnął chłopiec, wstając do siadu. Czuł się
trochę lepiej, tutaj było dużo przyjemniej niż na statku, powoli spadała mu
gorączka.
Demon westchnął. Porwał chłopca na ręce i cmoknął za uchem.
Wyszedł na korytarz, minął kilka drzwi, zakrętów, aż w końcu wszedł do jakiegoś
pomieszczenia. Ułożył go wygodnie na wielkim łóżku. Zerknął na stolik, służba
się pospieszyła. Podniósł delikatnie kubek z parującą herbatą i upił łyk.
-Naprawdę cię nie boli, panie?- Zapytał nieśmiało chłopiec.
-Hm?- Zdziwił się demon, zaraz jednak zrozumiał, o co chodzi.-
Nie, lubię wrzątek.- Uśmiechnął się i odstawił kubek, wiedząc, że płyn był dla
niewolnika zbyt gorący. Chłopak wgrzebał się pod kołdrę i uśmiechnął lekko.
Bezinteresowne towarzystwo jego pana bardzo go cieszyło.
-Zostaniesz?- Zapytał. Nie był do końca pewien, dlaczego tak
bardzo chciał, by właściciel był przy nim, ale nie starał się tego tłumaczyć.
Po prostu za nim tęsknił, gdy wychodził.
-Nie.- Zaprzeczył demon, wstając.- Mam kilka spraw do załatwienia.
Wrócę wieczorem. Leż i odpoczywaj.- Rozkazał.
Król nakazał mu się zjawić w Komnacie Królewskiej. Nie zamierzał
oponować, tym bardziej, że chodziło o jego wynagrodzenie. I chociaż monarcha
odstawiał jakiś dziwny teatrzyk, nie narzekał. Nawet, jeśli musiał tułać się od
rezydencji do pałacu i tak w kółko.
-Makadorze, pamiętasz, gdy byłeś jeszcze młodzieńcem?- Zapytał
król, mierząc bruneta dumnym spojrzeniem. Czuł, jakby demon był dziełem jego
własnych rąk.- A jak dorosłeś, mój drogi.- Przyznał, krążąc wokół Demasse.-
Każdy mięsień, każdy gest szlifowany przez lata pracy. Napawasz mnie, jako
króla, ogromną dumą. Urosłeś w siłę i mądrość, godną prawdziwego władcy.
Demon spojrzał dziwnie na blondyna. O czym on, do cholery, mówił?
-Spójrz tylko w lustro. Odwaga, męstwo, honor, to cechy, które ja
posiadam i ty również je posiadłeś. Zbliżam się już do końca, niedługo piekło
mnie pochłonie.- Mówił. Mimo młodego wyglądu, przeżył już prawie dwieście
pięćdziesiąt lat.- Podjąłem decyzję.- Rzekł.- Zostaniesz moim następcą.-Oznajmił,
a demon otworzył oczy szerzej.
-Będziesz spoczywał na tym tronie i sprawował mądre rządy, tak, by
Almagedor stał się jeszcze potężniejszym mocarstwem.
-Chcesz mianować mnie Królem?- Demon zmarszczył brwi. On? Władcą?
-Gdy mój czas dobiegnie końca, zostaniesz nim.- Rzekł dumnie król
i powolnym ruchem zdjął koronę z głowy. Zwieńczenie spoczęło w czarnych włosach
demona.- Spójrz tylko, jak ogromny majestat od ciebie bije.
Demasse obejrzał się lustrze. Nie poznawał się.
Od Autora:
No cóż, może i zwariowałam, ale wywyższę demona dla jego świętego
spokoju. Niczego się nie obawiajcie. Następny nie wiem kiedy, wchodzicie
codziennie i sprawdzajcie. Uwierzcie, że każdą wolną chwilę wykorzystuję na
pisanie, a tych chwil nie mam wiele, bo w końcu życie prywatne się toczy.
Miłego dnia.
Jak Pan Nataniela zostanie królem to będzie miał mniej czasu dla maleństwa.Choć może i nie, może przed śmiercią starego króla ich kraina się odbuduje. W każdym razie krótki rozdział ale jakże zapowiadający zmiany.
OdpowiedzUsuńMakador królem... cóż może być ciekawie. Zastanawia mnie reakcja Nataniela na ten fakt.
OdpowiedzUsuńMiło że między Gabrielem i Cyjanem zaczyna się coś dziać, niestety martwię się o Diego. On jest taki samotny... też potrzebuje trochę czułości. :)
Cieszę się, że Makador coraz lepiej traktuje Nataniela, ale jednocześnie potrafi być taki oziębły. Mam nadzieję.. Och! Jak ja mam nadzieję, że sprezentujesz nam dłuuuuuugi rozdział tego wieczoru. Zaczynam tęsknić za kolejną częścią zaraz po przeczytaniu nowego. Nawet jeśli mam chwilę czasu, nie wchodzę na youtube, facebook bądź inną stronę, która bryluje w moich zakładkach, lecz właśnie na twój blog. Na ten przede wszystkim.
OdpowiedzUsuńTrzymaj się ciepło, a ja z niecierpliwością czekam na dalsze losy Nataniela i Makadora :)
Witam,
OdpowiedzUsuńoch rozdział bardzo mi się podoba, Makador przyszłym władcą? Oby mu „woda sodowa” nie uderzyła do głowy... Biedny Cyjan i znów potraktowany tak przez Reamvor'a... Ciekawe jak Diego i Cyjan zareagują na wiadomość, że Demansse ma zostać królem... Podobała mi się ta czułość Makadora względem Arkade... Rozdział niesie ze sobą wiele zmian... już nie mogę się doczekać następnego...
Dużo weny życzę Tobie...
Pozdrawiam serdecznie Basia